Zastanawiają się, jak się pozbyć mnie i całego teatru. Co zrobić z tą babą?
Agnieszka Ziółkowska: W dyskusji o przyszłorocznym budżecie Poznania pojawiły się propozycje, które bezpośrednio uderzają w Teatr Ósmego Dnia. Radny Michał Tomczak z klubu PO zgłosił poprawkę zabierającą wam 800 tysięcy złotych, radna Joanna Frankiewicz z klubu zwolenników prezydenta Grobelnego chce obciąć kolejne 200 tysięcy. Jak odbierasz te poprawki?
Ewa Wójciak: Ciężko mówić o poprawkach, to jest prawie cały nasz budżet. Mamy 1 milion 100 tys. środków, a państwo radni chcą nam zabrać milion… To jest po prostu groteskowe.
To próba unicestwienia teatru bez mówienia tego wprost?
Radni cały czas próbują nas unicestwić, tylko im to nie wychodzi. Jesteśmy szykanowani: nieustające kontrole różnych naszych działań, kontrole w mojej przychodni zdrowia, w ZUS-ie, kontrole finansów. Po prostu PRL w pełnym rozkwicie. Aż w końcu dochodzą do takich absurdalnych propozycji. Te poprawki budżetowe to tak, jakby zawnioskowali, żeby spuścić na nas bombę neutronową.
Nie mają prawa tego zrobić. Artykuł 12 ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej mówi, że „organizator zapewnia instytucji kultury środki niezbędne do rozpoczęcia i PROWADZENIA działalności kulturalnej oraz do utrzymania obiektu, w którym ta działalność jest prowadzona”. W przypadku radykalnego zmniejszenia dotacji dla Teatru Ósmego Dnia, poniżej kosztów stałych, mówimy w zasadzie o likwidacji instytucji kultury – a wtedy trzeba zastosować artykuł 22 ustawy. Jak przegłosują te poprawki, to będzie to tylko i wyłącznie kolejny kłopot dla miasta. Mamy do czynienia z pustymi spektaklami, które wynikają z knucia i politycznych intryg. Trudno to inaczej tłumaczyć.
Dwa lata temu były wiceprezydent ds. kultury Sławomir Hinc „zawezwał” cię na dywanik za poparcie Janusza Palikota i zasugerował, że jeśli będziecie się angażować w politykę, to teatr nie dostanie dotacji. W zeszłym roku – problemy z przegłosowaniem na Radzie Miasta zmian w statucie teatru, które miały dostosować go do zapisów znowelizowanej ustawy o działalności kulturalnej. Radni zarzucili wam wtedy „interdyscyplinarność“. Myślisz, że w końcu się odważą i postawią wniosek o rozwiązanie instytucji?
Myślę, że chcieliby… Szukają sposobu na nas i wcale się z tym nie kryją. Co rusz ktoś nas informuje, że radni wraz z wiceprezydentem ds. kultury byli w jakiejś knajpie i – zupełnie abstrahując od tego, że siedzą wśród innych ludzi – obradowali, jak się pozbyć mnie i całego teatru. Co zrobić z tą babą?
Wiceprezydent Jaworski?
Ja się nie orientuję w tym bagnie. Nigdy – mówię o nas jako o teatrze – nie mieliśmy nic wspólnego z establishmentem, ani w czasach komuny, ani po transformacji. Nie kolegowaliśmy się z władzą, nie weszliśmy w te środowiska. Dlatego nie orientuję się w tych meandrach, dopóki ktoś mi nie powie: „Słuchaj, siedzieliśmy w knajpie, a obok siedział wiceprezydent do spraw kultury z radną taką i radnym takim i zastanawiali się, jak pozbyć się ciebie z teatru”.
Co ty im zrobiłaś?
Widocznie bardzo ich uwieram. Bo trudno mnie zblatować i nie boję się władzy, nie klękam przed nią na kolana, nie liżę im tyłka, nie chodzę się łamać opłatkiem, nie uczestniczę w celebracji władzy w tym mieście.
Idę z anarchistami na manifestację, jeśli uważam, że sprawa tego wymaga i trzeba o nią walczyć. Manifestacje to w ogóle jedne z najważniejszych form ekspresji przekonań ludzi, nie ma tego w naszej obyczajowości, ale uważam, że powinniśmy artykułować nasz sprzeciw w sferze publicznej, więc chodzę.
Pomysły radnych są naprawdę absurdalne. Oni nie znają ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej. To są zupełnie przypadkowi ludzie, którzy o niczym nie mają pojęcia. Ci radni, którzy złożyli wnioski o zmniejszenie nam dotacji, ani razu nie byli u nas w teatrze. To są gesty mające na celu najpewniej autopromocję.
Czyli jesteś spokojna, że ten pomysł nie przejdzie?
Tak, ponieważ inaczej w Poznaniu będzie jak na majdanie w Kijowie, i nawet prezydent Grobelny zdaje sobie z tego sprawę. Mówił radnym, że można przegłosować mniej pieniędzy dla Teatru Ósmego Dnia, ale i tak należy zapłacić, bo jeśli nie, to miasto przegra w sądzie.
Myślisz, że negatywna reakcja ministra Zdrojewskiego na mianowanie bez konkursu Piotra Bernatowicza na dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał będzie miała wpływ na waszą sytuację?
Myślę, że tak. To są budujące sygnały, że Arsenał i całe środowisko się zmobilizowało wokół tego problemu. Coś się jednak prezydentowi i radnym niewątpliwie udaje: wyzwalają w ludziach nową energię i szlachetne instynkty, sprawiają, że zaczynamy się porozumiewać, łączyć, i mówić razem: „Jesteśmy obywatelami, a nie poddanymi feudalnymi, i będziemy bronić swoich praw”.
Myślisz, że Zdrojewski zainterweniowałby w waszej sprawie?
Wierzę, że minister stanąłby w naszej obronie, bo Teatr Ósmego Dnia po prostu na to zasługuje. Nie ze względu na swoją legendę i historię, tylko ze względu na to, co robi dzisiaj. Wystarczy spojrzeć na te setki podpisów w naszej obronie – to są głównie ludzi młodzi. Oddaliśmy teatr młodym, aktywistom, artystom, żeby mogli znaleźć u nas dom na swoje działania, żeby mogli produkować u nas swoje przedstawienia. Radni chyba sobie nie zdają sprawy, że nie jesteśmy już żadną legendą. Już dawno odcięliśmy się grubą kreską od naszej historii. Siłę i energię wkładamy we współpracę z nowymi pokoleniami artystów, bo tylko to ma sens. I za to powinniśmy otrzymać medal, a nie być ciągle zaszczuwani.
Petycja przeciw poprawkom budżetowym dążącym do odebrania Teatrowi Ósmego Dnia prawie całej dotacji: http://www.petycjeonline.com/ratujmy_osemki#form. Poprawki będą głosowane na sesji budżetowej Rady Miasta Poznania 22 grudnia.