Sztuki wizualne

Jankowski: Wszyscy gramy w tę grę

Nie jestem naiwny, wiem, jak działa rynek sztuki, zdaję sobie sprawę z manipulacji. Ale nie można dziś nie być częścią tego systemu.

Jakub Majmurek: Dlaczego swój projekt Historia wagi ciężkiej zdecydował się pan zrealizować właśnie w Warszawie? Uważa pan, że Warszawa jest przeciążona historyczną pamięcią i pomnikami?

Christian Jankowski: To mój pierwszy pobyt w Warszawie, choć wielokrotnie byłem w Polsce turystycznie. Była to dla mnie także osobista podróż. Pochodzę z polsko-niemieckiej rodziny, która uciekła po zakończeniu wojny do RFN. Ja sam nie miałem w zasadzie już żadnego kontaktu z polską kulturą. Czasem tylko różni kuratorzy mówią mi, że moje poczucie humoru w ogóle nie jest niemieckie, że jest dość „polskie” – pewnie to moje polskie geny (śmiech). Myślę, że z Polakami dzielę też pewien zdrowy brak zaufania do każdej władzy. Tak więc ta praca ma dla mnie charakter osobisty.

Mnie bardzo interesuje działanie performatywne. Gdy zobaczyłem tablicę upamiętniającą gest Willy’ego Brandta, klękającego przed pomnikiem w getcie warszawskim, pomyślałem: „A co gdyby zamiast klękać przed pomnikami, podnieść je w górę?” To by pozwoliło umieścić te pomniki w innym kontekście, nie tyle politycznym, ile artystyczno-sportowym. Tak samo relacje polsko-niemieckie, ciągle pełne napięć. Zainspirowało mnie też to, że w Polsce wszędzie – w telewizji, barach, na ulicy – widziałem wielu potężnie zbudowanych mężczyzn. Nie ma ich tylu w Berlinie.

Jednym z pomników, jaki podnoszą ciężarowcy, jest pomnik Ludwika Waryńskiego – stojący na terenie fabryki, poza widoczną publiczną przestrzenią. Dlaczego zainteresował pana jeden z pierwszych polskich socjalistycznych działaczy?

Fascynują mnie takie obrazy ideologii, idei, systemów społecznych, wizji przyszłości i życia społecznego zawarte w pomnikach – oraz ucieleśniające je postaci. Szukałem takich obiektów w Warszawie. Bardzo chciałem podnieść pomnik papieża, ale to się nie udało z przyczyn technicznych – nie dostaliśmy na to pozwolenia. Waryński fascynował mnie jako socjalista, pionier ideologii, która później w zmienionej formie panowała tu niemal przez pół wieku i instrumentalnie wykorzystywała w propagandzie pamięć o nim i jego biografię.

Był pan świadomy dyskusji, jaka toczyła się w Polsce o tym, czy Waryński powinien mieć w ogóle pomnik w Warszawie?

Tak, to był dla mnie kolejny interesujący kontekst. Dziś ten pomnik stoi na terenie magazynu w  fabryce. To też jest ciekawa sytuacja – co się dzieje z pomnikiem, któremu kiedyś towarzyszył taki patos. Gdy pojawiły się nowe struktury władzy, nagle Waryński stał się wstydliwy. Z przyczyn czysto technicznych ważne dla nas było też to, że Waryński już był odłączony od cokołu, dzięki czemu łatwiej było nam go podnieść. Z Syrenka musieliśmy najpierw to zrobić.

Na wystawie możemy oglądać wiele pańskich prac posługujących się telewizyjnymi formatami, i to tymi uważanymi przy tym za najbardziej śmieciowe, jak telezakupy. Co pana w nich pociąga?

Dla mnie są to formaty obdarzone władzą. Jako artysta mogę się zamknąć w studio i robić swoją, wykoncypowaną, wsobną sztukę. Ale mnie bardziej interesuje konfrontowanie się z najsilniejszymi dziś strukturami wizualnymi, znaczeniowymi, medialnymi – okupowanie ich przestrzeni. Tak samo jak wchodzenie z moją sztuką w przestrzeń komercyjną, gdzie sztuka jest na co dzień nieobecna. Interesują mnie formy od początku pomyślane tak, by wpływać na masy.

Kiedy oglądam pana prace, przypomina mi się rozmowa, jaką jakiś czas temu odbyłem z Noah Fischerem, jednym z liderów ruchu Occupy Museums. Fischer twierdził, że jednym z największych problemów sztuki dziś jest to, że dzieła sztuki zmieniają się w aktywa do spekulacji.

Czy to problem? Nie wiem. To rzeczywistość, trzeba się z nią zmierzyć. Wszyscy gramy w tę grę. Nie robimy tego oczywiście wyłącznie dla pieniędzy, ale one są istotną częścią tego wszystkiego. Nie jestem naiwny, wiem, jak ten system działa, zdaję sobie sprawę z mechanizmów manipulacji. Ale nie można dziś nie być częścią tego systemu. I jeśli mamy go krytykować, trzeba być w środku.

Czy taka krytyka jest efektywna?

Do pewnego stopnia. Sztuka jest zawsze w pierwszym rzędzie aktem estetycznym, nie poznawczym. Interesuje mnie bardziej robienie zabawnych dzieł sztuki niż krytyka świata. To zadanie polityki.

Między sztuką a polityką jest nieprzekraczalna różnica?

Nie, ale są to odrębne praktyki.

Christian Jankowski (ur.1968, Göttingen, Niemcy) – mieszka i pracuje w Berlinie. Jego prace wideo, filmy i instalacje były prezentowane na wielu wystawach na całym świecie, m.in. na: Biennale di Venezia (Wenecja, 1999), The Whitney Biennale w Whitney Museum of American Art (Nowy Jork, 2002), MIT List Visual Art Center (Massachusetts, 2005), Miami Art Museum (Miami, 2007), Kunstmuseum Stuttgart (Stuttgart, 2008), Nassauischer Kunstverein Wiesbaden (Wiesbaden, 2009), Taipei Biennale (2010), Sydney Biennale (2010), Sala de Arte Publico Siqueiros (Meksyk, 2012), MACRO (Rzym, 2012).

Czytaj także:

Jakub Majmurek, Telezakupy wagi ciężkiej


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij