Kultura

Szelewa: M jak Murdoch, czyli podsłuchy, brukowce i wielki przyjaciel polityków

W „News of The World” pracę dziennikarzy ustawiano tak, by zaciekle ze sobą konkurowali. Dozwolone były wszelkie metody zdobywania informacji, wszelkie manipulacje, a nawet kłamstwa. O książce Toma Watsona i Martina Hickmana Dial M for Murdoch pisze Barbara Szelewa.

Kiedy w 1995 roku ktoś włamał się do domu aktora Hugh Granta, nie stracił on żadnych wartościowych rzeczy. Za to kilka dni później prasa dokładnie opisała, jak to mieszkanie wygląda. „Potem dostajesz paranoi za każdym razem, kiedy do drzwi puka jakiś fachowiec. Dokładnie oglądasz jego indentyfikator i tak dalej. Kiedy mówiłem o tym zwykłym ludziom, przewracali oczami i myśleli – sława uderzyła mu do głowy, zwłaszcza kiedy zacząłem dodawać: «Nie zdajesz sobie sprawy, jaką oni mają władzę, skorumpowali policję i rząd, kolejne rządy mają w swojej kieszeni»” – mówił Grant w jednym z wywiadów.

 

Jaki jest związek między popkulturowymi gwiazdami a brytyjskimi rządami, od Margaret Thatcher po Davida Camerona? Okazuje się, że dosyć ścisły. Książka Watsona i Hickmana próbuje pokazać skomplikowaną sieć powiązań między światem polityki, mediów i celebrytów, w której wspólnym mianownikiem jest koncern Ruperta Murdocha. Tej szczegółowej relacji z przebiegu wypadków w tzw. brytyjskiej aferze podsłuchowej nie czyta się łatwo komuś, kto nie kojarzy setek przewijających się tam nazwisk, z pewnością rozpoznawalnych jednak dla przeciętnego Brytyjczyka.

 

Zabij, potem przeprosisz

 

W „News of The World” – najstarszym i najlepiej sprzedającym się brytyjskim tabloidzie – pracę dziennikarzy ustawiano tak, by zaciekle ze sobą konkurowali. A jeśli nie udało im się napisać w ciągu określonego czasu odpowiedniej liczby artykułów, które znalazły się na pierwszej stronie, mogli żegnać się z robotą. W takich okolicznościach dozwolone były wszelkie metody zdobywania informacji, wszelkie manipulacje, a nawet kłamstwa. Wystarczyło skalkulować, co bardziej się opłaca – niewydrukowanie ostrego tekstu czy opłacenie przeprosin za kłamstwa lub odszkodowania.

 

Nie chodzi tu o niewinne artykuły typu „Nie śpi w nocy, bo trzyma szafę” – czy podobne tytuły z polskich tabloidów, z których tak lubimy się śmiać. Nam tabloidy kojarzą się właśnie z nimi i z „ustawkami” polityków i celebrytów, którzy sami chętnie się do tych gazet „pchają”. Brytyjska afera podsłuchowa pokazała, że wyzbycie się wszelkich standardów etycznych w pracy dziennikarskiej powoduje głębokie szkody psychiczne, niszczy ludziom kariery i życie.

 

Tom Watson, laburzystowski parlamentarzysta, padł ofiarą podobnych metod. Przez, jak określali to jego znajomi, „obsesyjne” zainteresowanie skandalem rozpadło się jego małżeństwo. Autor książki przyznaje, że zachowywał się dziwnie, ale dlatego, że po prostu za każdym razem, gdy widział niedaleko domu zaparkowanego nieznanego vana, zastanawiał się, czy to aby nie gazeta próbuje go śledzić. Zmiany numerów telefonów, zlecenia przeszukania mieszkania w celu wykrycia podsłuchów, a nawet oskarżenia pod adresem najbliższych o sprzedawanie informacji o życiu osobistym – do tego między innymi prowadziło postępowanie brukowców. Autorzy cytują relacje gwiazd, ale i rodziców zaginionych czy zamordowanych dzieci. Ofiar samych podsłuchów telefonicznych były tysiące. A to i tak tylko ułamek tabloidowej rzeczywistości, obejmującej również włamania do komputerów, przekupstwo policjantów, lekarzy, pielęgniarek, kochanek, nieustanne śledzenie, szantaż (opublikujemy bardzo niekorzystne zdjęcie albo opowiesz nam coś o swoim życiu osobistym), a nawet niepłacenie „źródłom” obiecanych honorariów.

 

Dwa inne wybijające się wątki to stosunek polityków do mediów i skala tuszowania skandalu przez korporację News International.

 

Mój przyjaciel Rupert

 

Tony Blair jako pierwszy sam miał pojechać do Ruperta Murdocha na spotkanie, w którym zabiegał o poparcie prasy. Tak jakby bez Murdocha nie można było wygrać żadnych wyborów. David Cameron zatrudnił Andy’ego Coulsona, który z „News of the World” zniknął w pierwszej, wyciszonej fazie skandalu w 2007, jako swojego doradcę medialnego. Premier nazywał go przyjacielem i mimo narastającej od 2010 roku afery i coraz pewniejszych podejrzeń, że Coulson doskonale wiedział o nielegalnych praktykach w gazecie, gdy był jej redaktorem, nie odbierał mu stanowiska. Coulson zrezygnował w końcu na początku 2011 roku, zdaniem autorów o wiele za późno.

 

Nikt z Murdochem nie zadzierał, każdy chciał się z nim przyjaźnić. Ten wieloletni układ spowodował, że redaktorzy tabloidów czuli się zupełnie bezkarni. Nawet w erze internetu i spadku nakładów papierowej prasy, tabloidy trzymają się mocno i brytyjscy politycy uznawali, że żadna kampania nie może być skuteczna, jeśli nie stanie za nimi potężny brukowiec. Czy to jest jednak wystarczające uzasadnienie dla częstych spotkań, wspólnych przyjęć, a nawet tak bliskich związków, jak obecność Blaira w charakterze ojca chrzestnego na chrzcie najmłodszej córki Murdocha?

 

Od 2006 roku, kiedy tak naprawdę zaczęła się afera, politycy, o których podejrzewano, że włamano się do ich telefonów, często pomniejszali znaczenie tych wydarzeń, nie procesowali się albo powątpiewali, bo jednocześnie przecież utrzymywali z „NOW” dobre stosunki i to było najważniejsze dla ich kariery.

To dlatego tak łatwo przyszło im przez pięć lat tuszować skandal. Szefowie „NOW” i News International bardzo długo utrzymywali, że winny jest tylko jeden skazany  wówczas dziennikarz. Pomagali im w tym m.in. związani z gazetą policjanci.

 

Dopiero gdy w 2011 roku „Guardian” ujawnił, że ofiarą podsłuchu padła m.in. zaginiona dziewczynka (dziennikarze włamali się do jej skrzynki pocztowej), która, jak się okazało, została zamordowana, skandal wybuchł z nową siłą i sprawa ciągnie się do dziś. Brytyjczycy, gdy zobaczyli, że ofiarami brukowców są nie tylko celebryci, którzy zdaniem opinii publicznej „sami się o to proszą”, ale i zwykli, dotknięci nieszczęściem ludzie, uznali, że czara goryczy się przelała.

 

Dziś atmosfera wydaje się oczyszczona, Murdoch i jego najbliżsi współpracownicy z stracili swoje wpływy i możnych przyjaciół. W brytyjskim parlamencie wciąż pracuje tzw. komisja Levesona, przed którą zeznawali już wszyscy główni aktorzy skandalu, ale i wiele jego ofiar. Mimo że niby wiemy o tym wszystkim, to jednak nagromadzenie tych informacji w jednej książce, pisanej m.in. przez ofiarę tych działań, pozwala naprawdę jeszcze raz poczuć niesmak i obrzydzenie do medialnych mechanizmów, które rządziły ogromną częścią brytyjskiej prasy.

 

Stara, zepsuta i silna

 

U Watsona i Hickmana ciekawy jest też wątek „zarządzania” informacjami o aferze w prasie. Autorzy za każdym razem odnotowują, kiedy był dobry, a kiedy gorszy moment na publikację, dlaczego niektóre informacje przechodziły bez echa, bo na przykład właśnie trwało powstanie w Libii itp. Zastanawiało mnie to, bo cała ta sprawa – i samych skandalicznych okoliczności pracy brukowców i ich związków z najwyższymi przedstawicielami władz, oraz waga publikacji w gazetach ujawniających skandal, przypominały mi dawne czasy, kiedy prasa była bardzo silna. Może więc wciąż jest? Nowe narzędzia komunikacji, jak Twitter, pomagały demaskatorom działań redakcji brukowców rozpropagować prawdę o nich, kiedy gazety, prawie wszystkie, w obawie o swoje własne metody, niechętnie pisały o sprawie. Jednocześnie jednak autorzy dokładnie odnotowują, kiedy jaki tytuł zaczął zmieniać front, i jak bardzo to było istotne. Jakby, mimo internetowej wrzawy, to słowo drukowane wciąż miało większą siłę. Jeśli jednak ta siła ma się wiązać z takimi patologiami, jak wiedzione chorym parciem do władzy i pieniędzy „przyjaźnie” między przedstawicielami mediów i polityki na najwyższym szczeblu, a na najniższym opłacanie przestępców, którzy mają być źródłem informacji, to chyba tym gorzej dla prasy. Czasami cieszę się, że w Polsce wolna prasa jest tak młoda, że do takich patologii chyba nie zdąży dorosnąć.

 

Tom Watson, Martin Hickman, Dial M for Murdoch: News Corporation and the Corruption of Britain,  Blue Rider Press, 2012

Tekst przygotowany w ramach projektu „Park książki” realizowanego przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brozowskiego przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij