Kultura

Szelewa: Ciocia Katie znalazła spokój

Prawdziwa historia miłego żydowskiego chłopca, który dołączył do scjentologów a dwanaście lat później stał się przesympatyczną panią. O książce Kate Bornstein A Queer and Pleasant Danger: A Memoir pisze Barbara Szelewa.

Wielu z nas lubi o sobie mówić, że jesteśmy trochę nienormalni, mając często na myśli: wyjątkowi, niesztampowi. Pewnie często kryje się za tym jakiś kompleks. Pozostali swoją niesztampowość wolą ze strachu przed oceną kryć pod maskami „normalności”. Kate Bornstein, która urodziła się w Stanach Zjednoczonych jako chłopiec w żydowskiej rodzinie, przeżyła 12 lat w kościele scjentologów, z którego została wykluczona, przeszła operację zmiany płci i jest lesbijką o upodobaniach masochistycznych. Zetknęła się chyba z większością możliwych uprzedzeń… i przeżyła. Jej zmaganiom przez lata towarzyszyła anoreksja, uzależnienie od alkoholu, papierosów, wyrzekanie się jednego i popadanie w inny nałóg, lata terapii, trzy małżeństwa, wiele mniej lub bardziej udanych związków, powracające co jakiś czas plany popełnienia samobójstwa. 


Ja, beta

 

Jak tłumaczy, wspomnienia spisała przede wszystkim dla swojej córki i wnuków, z którymi nie ma kontaktu, ponieważ dziecko razem z jej (wtedy jeszcze jego) byłą żoną zostało wśród scjentologów. W rzeczywistości przemawia jednak do rzeszy ludzi, którzy przez życie przechodzą jak przez pole bitwy i często tracą nadzieję. Do tych, którzy mają problem z określeniem swojej tożsamości płciowej, jak Kate, do homoseksualistów jak ona, do osób dyskryminowanych  z powodu płci, wyznania, choroby, słabości i dla wszystkich innych, którzy mają w życiu takie chwile, gdy woleliby umrzeć albo przynajmniej być kimś zupełnie innym. Nawet do osobników alfa, bo oni też pewnie bywają pod ogromną presją.


„Osobnik beta to ja. To zawsze byłam ja. Nie mamy nikogo pod sobą, my zawsze za kimś podążamy. Nie kierujemy, ale służymy. Osobniki alfa i osobniki beta żyją w symbiozie – jedno nie może żyć bez drugiego”. Sposób na przetrwanie to jeden z głównych motywów tej książki. Osobnik beta wie, że musi służyć innym, zdobyć ich uznanie, pozostawać w cieniu, ale być potrzebnym. W tym celu przybiera pozy, bo gra to podstawowy instrument w walce o przeżycie. Zwłaszcza gdy czujesz, że nie możesz być sobą, rozwijasz zdolności aktorskie, stajesz się doskonałym kłamcą i kameleonem. Patrzysz potem, czy udało się zaspokoić osobnika alfa – czy jest ze mnie zadowolony? Kate w dzieciństwie na tyle dobrze rozwinęła te zdolności, że została aktorką. 


Innym sposobem jest szukanie sztywnych ram i te Kate znalazła w scjentologii. Pierwszym motywem wstąpienia w szeregi scjentologów była dla niej przewodnia zasada tego Kościoła, według której człowiek jest duszą – bez płci – żyjącą wiecznie pod postaciami różnych osób. Kate uwierzyła, że w Kościele może być, kim chce, może uwierzyć, że w poprzednim życiu była kobietą. Poza tym Kościół dawał jej kontrolę nad własnym życiem. Czy bowiem nie tęsknimy czasem ukradkiem za prosto wytyczoną drogą, choćby z zakazami i nakazami, drogą, na której ktoś wskaże nam, jak żyć? Koniec przygody Kate z scjentologią pokazuje jednak dobitnie, że stare problemy bledną może na chwilę, ale nie znikają. Pojawiają się za to nowe, związane z członkostwem w strukturze autorytarnej – przez scjentologów zwanej „organizacją”. 


Ciocia Katie

 

Po 12 latach Kate odchodzi z kościoła, wkrótce zaczyna przygotowywać się do operacji zmiany płci. Jako kobieta czuje się znacznie lepiej, ale nie przestaje być wyrzutkiem. Nie lubią jej środowiska transseksualistów, bo zaczyna mówić o tym, że nie czuje się ani kobietą, ani mężczyzną, środowisko lesbijek też nie wita jej z otwartymi ramionami, bo nie jest do końca kobietą. Po raz kolejny zaczyna myśleć o samobójstwie, ale odnajduje jednak znów sens dalszego życia. „Rób wszystko, byś widział w życiu sens, tylko nie krzywdź innych” – zdanie to powtarza w książce, w wywiadach, na swoim blogu i w książce Hello Cruel World (Witaj okrutny świecie), czyli poradniku dla tych, którzy miewają myśli samobójcze (tutaj można przeczytać jego skondensowaną na czterech stronach wersję).


Od kilkunastu lat jest w szczęśliwym związku z kobietą, przestała przeprowadzać się z miejsca w miejsce. Odnalazła sens życia w pomaganiu innym, którzy zmagają się ze swoją tożsamością, osobowością, środowiskiem, tak jak ona. Robi to z lekkością i poczuciem humoru. Śmiech i dystans to również strategia przetrwania, a dzięki temu, że wciąż obecne są w tej książce, Kate nie wzbudza za bardzo współczucia dla siebie, raczej zrozumienie i poczucie wspólnoty losu u każdego, kto się z życiem zmaga. Daje też nadzieję – „ciocia Katie”, jak często podpisuje się na swoim blogu, w wieku 38 lat stała się kobietą, spełniła marzenie życia, zaczęła żyć od nowa, później znalazła spokój. 


Książkę czyta się lepiej niż niejedną dobrą powieść, napisana jest bez nadęcia, swobodnie, i pełno w niej przygód, które, jak gwarantuje autorka na pierwszych stronach, wszystkie wydarzyły się naprawdę.


Kate Bornstein, A Queer and Pleasant Danger: A Memoir, Beacon Press 2012.

 

Tekst przygotowany w ramach projektu "Park książki" realizowanego przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brozowskiego przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij