Reality show początków XXI wieku to eksperyment społeczny. W roli współczesnej swatki występuje nauka, a na planie roi się od ekspertów.
Od czerwca duńska telewizja Kanal 4 prowadzi casting do nowego reality show. Ciąża z nieznajomym to program, w którymi samotne kobiety poszukują dawców nasienia. Uczestniczki z różnych przyczyn nie chcą żyć w związkach z mężczyznami, ale nie mogą odmówić sobie komfortu posiadania (to chyba najlepsze słowo) dziecka, mężczyźni przechodzą testy, wykazują się sprawnością i zostają ojcami.
Razem z programem pojawiły się pytania i wątpliwości. Krytycy widzą w nim emanację zachodniego egoizmu, objaw rozpadu wartości i rodziny, za które odpowiada feminizm, liberalizm i konsumpcjonizm. Czyli nic nowego. Program rodzi też pytania o granice intymności i władzę telewizji. Jego głównym założeniem jest jednak sprzeciw wobec przypadkowości. Także tej genetycznej. W programie będziemy oglądać, jak show biznes w mariażu z nauką zjada naturę – niedoskonałą i pełną ryzyka.
czytaj także
Księgowa i eksperyment
Tymczasem w Polsce oglądamy drugi sezon innego programu, którego twórcą jest duński Kanal 4. Ślub od pierwszego wejrzenia emitowany przez TVN to lżejsza wersja skandynawskiego „eksperymentu” – samotne osoby z całej Polski zgłosiły się do programu, który miał pomóc im znaleźć „drugą połówkę”. W trakcie eliminacji okazało się, że program nie jest zwykłym reality show, ale „eksperymentem” (słowo to pada w programie nieustannie). Grupa „ekspertów” (to kolejne ważne słowo) na podstawie preferencji uczestników, pomiarów antropologicznych, testów i badań wybierze dla singli idealnego kandydata na męża albo żonę. Już w pierwszym odcinku słyszymy, że idea małżeństwa będącego wynikiem emocji i uczucia się nie sprawdziła. Plaga rozwodów dowodzi, że nie możemy ufać swoim wyborom. „Naukowcy wierzą, że uda im się udowodnić, że powrót do małżeństw aranżowanych ma głęboki sens” słyszymy. Słowo „wiara” pada tutaj nieprzypadkowo, ale o tym później.
W roli współczesnej swatki występuje tutaj nauka. A dokładnie antropologia, która, jak się okazuje, niewiele różni się od starej, dobrej eugeniki.
Trwają szczegółowe pomiary. Prof. Pawłowskiemu nie umknie żaden szczegół.
Opublikowany przez Ślub od pierwszego wejrzenia TVN na 3 października 2016
Księgowe, pracownice korporacji, marynarze, przedsiębiorcy, asystentki, kierownicy dyskontów i wykładowcy akademiccy zgadzają się na zasady obowiązujące w programie. Opowiadają o swoich pragnieniach. Niektórzy marzą o partnerce, wyglądającej jak modelka Victoria’s Secret, inni o Tajce, według kandydatek mężczyzna powinien być odpowiedzialny i męski. Zwierzają się też ze swoich doświadczeń, kompleksów, lęków, pojawiają się łzy. Karol, kontroler jakości, twierdzi, że kobiety zwracają uwagę na pieniądze i samochód. Swojego przyszłego męża (żonę) programu poznają dopiero w urzędzie stanu cywilnego, gdzie na oczach rodziny i kamer TVN wezmą ślub oraz podejmą tak zwaną „decyzję na całe życie”.
„Zakłada pan TĄ koszulkę na noc”
„Dzieją się różne rzeczy w mózgu zakochanej osoby, których my nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć”, mówi profesor Bogusław Pawłowski, jeden z ekspertów. Pawłowski jest pracownikiem Wydziału Nauk Biologicznych, Katedry Biologii Człowieka Uniwersytetu Wrocławskiego. W gronie ekspertów jest też Piotr Mosak – psycholog i Monika Staruch – seksuolożka. Wszyscy oni pełnią w programie rolę współczesnych demiurgów – to oni mają władzę, decydują. Są symbolem nowej religii zachodniego społeczeństwa, czyli nauki. Albo tego, co zostało z nauki w telewizji. „Dajemy im szansę” mówią eksperci i łaskawie ofiarowują uczestnikom nadzieję na znalezienie miłości. A uczestnicy, karmieni autorytetem ekspertów, oddają im władzę. „Wierzę w psychologów, wierzę w siebie” mówi jedna z uczestniczek. Widzowie i single mają uwierzyć w metodę, w niepewnym świecie tylko nauka daje szansę na uleczenie złamanych serc.
W budowaniu każdej relacji najważniejsza jest szczera rozmowa. Zgadzacie się?
Opublikowany przez Ślub od pierwszego wejrzenia TVN na 6 października 2016
A jaka to nauka? „Mężczyźni to mniej skomplikowana płeć” mówi profesor (profesor!) Pawłowski. Mówi też, że „uczucie jest bardzo ważne”. Chyba nie możemy się z tym nie zgodzić? Eksperci pracują na prezentacjach w power poincie, kiedy wypowiadają się przed kamerą w tle widzimy książki i gabloty z ludzkimi czaszkami. Telewizyjni specjaliści mają bardzo poważnie wyglądające wykresy, ankiety, testy. Powołują się na „najnowsze amerykańskie badania”. Ich język wypełniają określenia takie, jak parametry („pozytywny parametr w ocenie sylwetki”), pomiary antropologiczne i obiektywne testy atrakcyjności. Naukowcy mierzą czaszki i ciała. Skojarzenia z eugeniką nie są tu pozbawione podstaw. Niektórzy uczestnicy nie mają bowiem szans na miłość (tzw. eugenika negatywna). Jedna z kandydatek jest zbyt wysoka, w jej rodzinie pojawiały się choroby genetyczne. Skreślona! Bardzo ważny przy doborze partnera jest głos (zwłaszcza dla kobiet), sylwetka i masa ciała (zwłaszcza dla mężczyzn), wzrost (zwłaszcza dla kobiet) i zapach (zwłaszcza dla kobiet). Mężczyźni zakładają na swoje świeżo umyte, dokładnie zmierzone ciała koszulki, które potem szczelnie zamykają w słoikach. Kobiety wąchają. Tak się robi miłość!
Jak to jest z tymi domatorami Drogie Panie? 🙂
Opublikowany przez Ślub od pierwszego wejrzenia TVN na 5 października 2016
Do jakich wniosków te wszystkie testy doprowadzają ekspertów? „Prawnikom małżeństwa udają się tylko z prawnikami” mówi psycholog. Pawłowski podczas swoich wieloletnich badań doszedł na przykład do wniosku, że „partner i partnerka mają podobny poziom asymetrii ciała” oraz, że „uczucie jest ważne”. Trzecią twarzą nauki, mamy tu bowiem do czynienia z naukową triadą, jest seksuologia. Seksuolożka mówi z wielkim przekonaniem, że życie seksualne jest bardzo ważne w związku. Piotr Mosak dodaje: „Ona będzie ogniem, a on wodą. Albo na odwrót”.
Zgadzacie się?
Opublikowany przez Ślub od pierwszego wejrzenia TVN na 4 października 2016
Wszystko to może brzmieć bardzo zabawnie, gdyby nie było przerażające. Eksperci wypowiadają bowiem same banały i potwierdzają stereotypy. Posługują się pseudonaukowymi metodami, skompromitowaną eugeniką, która wraca do nas w popkulturowym, psychologicznym przebraniu. Opinie wypowiadane przez „naukowców” to mądrości ludowe, ich podparte autorytetem nauki sądy niczym się nie różnią od słów, które słyszeliśmy od naszych babć, wujków. Przypomina się scena z Sailora Normana Leto, w której artysta w zabawny sposób próbował przełożyć język nauki na język polskich przysłów. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Matka kurwa, córka dziwka. Prymitywna naukowość promowana w programie Ślub od pierwszego wejrzenia bazuje na szacunku Polaków do tytułów naukowych, autorytetów. Recepta na miłość jest tu jak opinie doktora Zięby na temat szczepień i pajączek z Telezakupów Mango leczący chory kręgosłup. Polska skłonność do przesądów i religijność łączy się tutaj z tak zwaną „twardą nauką”. Psycholog powie, jak żyć, jest trochę jak ksiądz, ale przerobiony na nowoczesność. Wszystkie te paranaukowe procesy doprowadzają do konstatacji w stylu: Ludzie dobierają się w pary z osobami podobnymi do siebie. W drugim sezonie naukowcy doszli do nowatorskiego wniosku: Społeczeństwo, status społeczny i pochodzenie mają wpływ na to, jakich partnerów wybieramy. Czyli wykształceni z wykształconymi. Brawo!
czytaj także
Naprawdę prawda
W wywodach ekspertów mieszają się badania biologiczne, antropologiczne i socjologiczne. Jest też miejsce na psychoanalizę. Przy wyborze partnerów kierujemy się bardzo konkretnymi parametrami, ale robimy to podświadomie. Aż się prosi o zaproszenie do programu Karla Poppera, człowieka, którego już dzisiaj nikt na pewno nie pamięta, bo przecież falsyfikacja nie jest nikomu potrzebna w świecie telewizyjnej nauki. Bardzo ważną kategorią w programie jest prawda. Dotyczy ona uczestników, którzy pragną zaprezentować się „takimi, jakimi są naprawdę” i znaleźć „prawdziwą miłość”. Jeszcze istotniejsza jest prawda w świecie samych ekspertów i twórców programu, którzy nieustannie próbują udowodnić widzom, że reprezentują prawdziwą naukę, robią to nadużywając pojęć i terminów naukowych, podkreślają, że nauka nie może się mylić i jest jedynym żywym i niepodważalnym źródłem prawdy. Nie można ufać swoim emocjom, rodzinom, przyjaciołom, popędom i doświadczeniom. In Science We Trust.
Mama spadnie z krzesła
Naukowe nowoczesne metody spotykają się w Ślubie od pierwszego wejrzenia z konserwatywnymi wartościami. Co powie mama? Jak zareaguje tata? Bohaterowie próbują odnaleźć akceptację swojej odważnej decyzji w rodzinach, odwiedzają małe miejscowości, z których pochodzą, w towarzystwie kamery opowiadają o swoich decyzjach. I o dziwo, większość z rodzin pomysł akceptuje. Może metoda jest dziwna, ale najważniejszy jest cel, czyli ślub i założenie rodziny. Bohaterowie chcą mieć dzieci, normalny dom, czyli wszystko to, czego brakuje im do szczęścia. Ślub jest tutaj wartością samą w sobie, rytuałem, który ma sens bez względu na partnerkę. Bohaterki dowiadują się o tym, że zostały wybrane przez naukowców, że znaleziono dla nich męża, od seksuolożki. Wzruszają się i płaczą, ich reakcje symulują realne oświadczyny, albo raczej oświadczyny, jakie znamy z filmów i książek. Emocje są takie same, jak podczas romantycznej kolacji z narzeczonym, który klęka i ofiarowuje pierścionek. Nie ma tylko narzeczonego i pierścionka.
Program niechcący pokazuje, jak uwikłani jesteśmy w fantazje, jak jednakowe mamy mieć emocje i marzenia. Wszystkie dziewczynki marzą przecież o białej sukni i wizualizują sobie drogę do ołtarza setki razy. Czyż nie? Jedna z bohaterek mówi, że oczyma wyobraźni już to widzi, widzi ten ślub. W jej wyobraźni jest już wszystko, tylko zamiast twarzy przyszłego męża szara plama, pikseloza, nic. Ale to nieważne. Dla bohaterek największym problemem jest brak czasu. Szybko trzeba kupić buty, wybrać suknię ślubną, załatwić fryzjera. Ślub jest tutaj zazwyczaj narzędziem do osiągnięcia innego celu – wyprowadzenia się od rodziców, udowodnienia sobie i innym dorosłości. I chyba właśnie te reakcje najmocniej ośmieszają instytucję małżeństwa, jego fantomowość i anachroniczność. I żaden ekspert tu nie pomoże.
Program miał być lekarstwem na kryzys małżeństwa i rodziny. Nauka występuje w nim w służbie miłości, ale niechcący ośmiesza tę kategorię, pokazuje jej teatralność i efemeryczność. Miłość jest rolą, którą każdy potrafi zagrać. Z badań ekspertów wynika, że mężczyźni wybierają kobiety o szerokich biodrach i dużych piersiach, bo to właśnie one mają być dobrymi matkami, mają zapewnić im rozmnażanie. Kobiety preferują mężczyzn o szerokich ramionach i zapach odmiennych od ich zapachów, bo gwarantuje to odmienność genetyczną i zdrowe potomstwo. Stare, dobrze znane biologiczne mądrości, że przy wyborze partnerów kierujemy się podskórną logiką spełniają tu rolę performatywną, życzeniową. Bo przecież gdyby tak było, to wszyscy mielibyśmy już dzieci (a nie mamy), Dania nie miałaby „problemu” z przyrostem naturalnym, instytucja rodziny miałaby się świetnie niezależnie od okoliczności i wpływów kultury. A tak nie jest, co podkreślają na początku programu twórcy. Ślub od pierwszego wejrzenia jest więc zaklęciem, reanimacją modelu, który powoli odchodzi do lamusa. Parametry naszych preferencji, potrzeb i pragnień konstruowane przez ekspertów to łabędzi śpiew konserwatyzmu i tradycyjnych ról płciowych. Na zawołanie śpiewa tutaj eksperckość w wydaniu TVN-owskim. I fałszuje strasznie.