Film

Noé: „Love” to moja autobiografia emocjonalna

Mieli grać Cassel i Bellucci, ale jak wczytali się w projekt, to stwierdzili: nie jesteśmy w stanie tego zrobić.

Jakub Majmurek: Murphy, bohater pana filmu Love, młody amerykański filmowiec studiujący w Paryżu, mówi w jednej scenie, że chciałbym zrobić film zdolny przedstawić „uczuciowość seksu”. O to chyba chodzi też panu. Udało się?

Gaspar Noe: Myślę, że się udało. Udało się pokazać uczuciowość, w jaką uwikłany jest seks z osobą, na punkcie której ma się obsesję. Choć wyszła z tego bardzo smutna historia miłosna. Nie wszystkie są tak smutne jak ta: para poznaje się, przeżywa burzliwy romans, boleśnie się rozstaje. Ta historia działa dzięki charyzmie odtwarzających ją aktorów. Tak jest często w kinie, nawet mierną historię jest w stanie unieść charyzma aktorów, postaci, ich fizyczna obecność na ekranie. Wiele jest więc zasługą aktorów: Klary Kristin, Karla Glusmana i Aomi Muyock. Poza Karlem nikt nie jest zawodowym aktorem.

Gdzie pan ich znalazł?

Od dawna miałem projekt takiego filmu; początkowo, wiele lat temu, chciałem go robić z Vincentem Casselem i Monicą Bellucci. Vincenta poznałem kiedyś w jakimś klubie w Paryżu, opowiedziałem mu o tym projekcie, on odpowiedział: „to ciekawe, może spróbujemy to zrobić z Monicą”. Od początku wiedziałem, że chcę pokazać bardzo emocjonalny melodramat, historię miłosną zawierającą niesymulowane sceny seksu między parą głównych aktorów, a oni byli małżeństwem aktorskim, wydawało się to świetnym pomysłem, żeby kręcić taki film z nimi. Szybko udało się zebrać finansowanie. Ale jak zaczęli wczytywać się w projekt, powiedzieli mi: przepraszamy, ale jednak nie jesteśmy tego w stanie zrobić. Za pieniądze, jakie zebraliśmy, nakręciłem więc z nimi Nieodwracalne.

Dlatego teraz szukał pan aktorów poza zawodowym mainstreamem? Aktorka porno Chloe Amour pisała na swoim blogu, że przesłuchiwał pan ją do filmu, pytał o aktorów porno, jakich by mogła polecić.

Robiłem z nią castingi, ale nie ma jej w końcu w filmie. Na pewno nie chciałem tego nakręcić całkowicie z ludźmi z branży porno. Do głównej roli szukałem przede wszystkim bardzo otwartej pary, najlepiej spoza świata kina. Takiej, która już jest ze sobą blisko, nie ma problemów z pokazaniem intymności na ekranie, z seksualną otwartością – ze scenami w trójkącie, w klubie dla swingersów itd. Nie udało mi się nigdzie znaleźć takiej pary. Musiałem ją stworzyć przed kamerą. Klara i Karl po raz pierwszy pocałowali się u mnie na planie. Ale potem zadziałała już magia kina i naprawdę zaiskrzyło na ekranie między nimi.

Podobno dialogi też w dużej mierze są dziełem aktorów, były improwizowane na planie.

Tak, zawsze pracuję w ten sposób. Nie piszę szczegółowych scenariuszy. Scenariusz do tego filmu miał 6-7 stron.

Na planie wspólnie z aktorami wymyślaliśmy dialogi. Dziś dzięki cyfrowym kamerom można kręcić dużo materiału bez martwienia się o to, czy ma się dość taśmy. To pozwala improwizować. Ja nagrywam nawet część scen castingowych i wykorzystuję je potem w filmie. Nie lubię robić castingu bez gotowych kostiumów czy lokacji, więc od samego początku szkicujE sytuacjE, które mogą trafić do ostatecznego montażu.

Taki sposób pracy nie nastręcza problemów z producentami?

Sam produkuję swoje filmy, choć ich sam nie finansuję. Ale wspierający mnie koproducenci wiedzą, że taka metoda daje najlepsze rezultaty. Mój największy kasowy sukces, Nieodwracalne, powstał na podstawie scenariusza liczącego trzy strony. Moje filmy są też dość tanie, więc producenci dużo nie ryzykują. Przy tym filmie nie mogłem narzekać na producentów, zależało im, by był jak najlepszy, by trafił do Cannes. Sami tam chcieli pojechać, bo to najlepsza impreza w świecie filmu.

Sfotografował pan film w 3D. Dlaczego?

By wyglądał jak hollywoodzki hit. Jak melodramat grany po angielsku, nakręcony w formacie szerokoekranowym. Z głośną, majestatyczną muzyką – od Bacha do Pink Floydów. Chciałem z tego zrobić wielki spektakl. 3D nadaje poza tym filmowi pewnej dziwności. Zbliża kino do teatru lalek – tak czuje się widz. Film można też oglądać w 2D, działa w obu wersjach, ale w 3D ma dodatkowy wymiar. Tak jak muzyka słuchana w stereo – w mono też działa, ale trochę inaczej. Stereo nie zmienia melodii, ale pozwala ją odczuć w nowym wymiarze.

O Love już się dyskutuje w kontekście zacierania granic między kinem artystycznym a pornografią. Jak się pan do tego odnosi?

Nie bardzo wiem, czym tak naprawdę miałoby być kino artystyczne, ale nie o nie mi tu chodziło. Chciałem przedstawić swoje życie, życie swoich przyjaciół, dotknąć emocjonalnej prawdy. Love to moja emocjonalna biografia. Nakręcona jak hollywoodzki hit. Nie opiera się na faktach z mojego życia, ale emocje są prawdziwe. Dlatego nie uważam, by mój film zacierał cokolwiek – raczej rozjaśnia. Pokazuje, jak to jest być młodym cudzoziemcem w Paryżu, jak to jest żyć w trójkącie, co znaczy rozstanie.

Film rozgrywa się współcześnie?

Tak.

Pytam, bo uderza jego „analogowość”. Nie widzimy bohaterów ze smartfonem w ręku, jak przeglądają swoje profile w mediach społecznościowych, szukają partnerów przez aplikacje takie jak Tinder. Nie widać tego, jak nowe środowisko sieciowe zmienia wzorce intymności.

Celowo chciałem, by był pod tym względem trochę nie na czasie. Nie chciałem kręcić filmu, gdzie bohaterowie przez trzy czwarte czasu są przyklejeni do swoich iPhone’ów. Zwłaszcza że nie wiem, czy za pięć lat te iPhony i cała gorączka komunikacji mediów społecznościowych nie stanie się właśnie czymś najbardziej anachronicznym. Dlatego, jeśli już Murphy rozmawia przez komórkę, to jest to najtańsza Nokia.

Obrazy seksu we współczesnej kinie i kulturze wizualnej często mają eksploatacyjny charakter, zwłaszcza obrazy kobiet. Nie bał się pan tego?

Z mojego doświadczenia wynika, że tym filmem bardziej poruszone są kobiety niż mężczyźni. Dlatego, że on pokazuje, jak miłość i seks łączą się z ciążą, macierzyństwem, ojcostwem.

Na ogół seks i doświadczenie rodzicielstwa są w kinie całkowicie rozdzielone. W Love chciałem pokazać, jak się łączą.

Ale moją główną obawą na planie było to, czy uda mi się opowiedzieć, co znaczy przeżywać rozstanie. Jak mówiłem, ten film jest bardzo silnie o mnie, chciałem przede wszystkim zachować wierność sobie. Nie tylko w temacie relacji z kobietami, seksu, namiętności. Włożyłem w ten film wszystko, co mnie ukształtowało. Moich rodziców – postaci nie przypadkiem noszą ich imiona. Filmy, które były dla mnie fundamentalne – Murphy na ścianach swojego mieszkania ma plakaty z najważniejszych także dla mnie filmów: Salo, Taksówkarza, 120 dni Sodomy. W roli policjanta prowadzącego sprawę Murphy’ego obsadziłem Vincenta Merevala – szefa firmy produkcyjne Wild Bunch, z którą tworzę od lat swoje filmy. On także mnie ukształtował. Jest też ważna dla mnie muzyka. Park, w którym po raz pierwszy spotykają się bohaterowie, to park koło mojego mieszkania w Paryżu. Chodzę tam, gdy chcę usiąść na powietrzu, poczytać książkę, gdy jestem smutny.

Murphy w jednej scenie nosi t-shirt z napisem Fassbinder, napisanym taką samą czcionką jak nazwa zespołu Metallica – taką samą ma pan teraz ma na sobie.

Tak, w tym filmie jestem cały ja, moja prawda.

We Francji film wywołał kontrowersje co do klasyfikacji wiekowej.

W końcu dostał etykietkę od 18 lat, co oznacza w praktyce, że nie będzie pokazywany w telewizji. Walczyliśmy, by dostał od 16. Zwłaszcza że od 16 dozwolone jest np. Salo, czyli 120 dni Sodomy Pasoliniego – film dla młodych ludzi niewątpliwie bardziej niepokojący. Od 13 lat dozwolone było Życie Adeli – gdzie też są bardzo dosłowne przedstawienia seksu między dwiema młodymi dziewczynami. Na obradach komisji wydającej certyfikaty wiekowe pojawiały się argumenty, że trzeba chronić dzieci i młodzież, by przypadkiem nie zobaczyły naszego filmu w telewizji.

Bo są w nim niesymulowane sceny prawdziwego seksu między aktorami. No są, ale rozumowanie rady przyznającej certyfikaty to absurd – dzieciaki, jak chcą dziś znaleźć porno, to nie wysiadują w nocy przed telewizorem, tylko odpalają Google’a.

Jak ktoś chce bronić dzieci przed porno, wprowadzając komercyjnie zabójczą dla filmu kategorię wiekową, to pokazuje tylko, jak bardzo oderwany jest od rzeczywistości.

W Polsce Nieodwracalne też było pokazywane w kinach od 21 lat – wprowadzono specjalną kategorię wiekową dla tego filmu.

W przypadku Nieodwracalnego to może i miało sens. Choć we Francji ten film dozwolony był od 16 lat. Ale w przypadku obrazu tak słodkiego jak Love ograniczenie wiekowe od lat 18 nie ma żadnego sensu. To jest film o problemach młodych ludzi. Nastolatki zalewane są co dzień pornografią. Love daje im szansę spojrzeć na seks z innej strony, w kontekście emocji i relacji – ale cenzura nie pozwala im go obejrzeć. Żyjemy w silnie patriarchalnym społeczeństwie, w którym sprawujący władzę mężczyźni pragną kontrolować seksualność kobiet i innych mężczyzn. I chyba tylko o to chodzi komisji od ograniczeń wiekowych.

**Dziennik Opinii nr 243/2015 (1027)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij