Film

Majmurek: Kino i sobowtóry

„Sils Marię” pokazałbym różnym polskim instynktownym konserwatystom ze wszystkich stron naszej publicznej debaty.

W słynnym eseju Freuda o zjawisku niesamowitego, wśród wielu różnych jego przejawów (obok manekinów, automatycznych lalek, obcych przestrzeni miejskich), pojawia się figurę sobowtóra. Spotkanie z kimś, kto wygląda tak samo jak ja – lub kimś, kto przynajmniej wykazuje do mnie jakieś dziwne, niepokojące podobieństwo – zawsze niesie ze sobą pewną trwożliwą ekscytację.  Wiele kultur spotkanie sobowtóra uważa za zwiastun śmierci.

Europejska literatura upodobała sobie tę postać w XIX wieku. Złowieszczy sobowtór, reprezentujący wszystko to, co bohater w sobie tłumił, przejmujący władzę nad jego życiem, pojawia się u Dostojewskiego, Edgara Allana Poe, Gogola. Historie o mrocznych sobowtórach po literaturze przejęło też kino. Jeden z pierwszych filmów niemieckiego ekspresjonizmu, zaginiony dziś Student z Pragi Stellana Rye z 1913 roku opowiada o studencie, którego zaczyna prześladować jego lustrzane odbicie, wyrywające się z ram zwierciadła. Na motywie sobowtóra opierają są takie późniejsze arcydzieła jak choćby Zawrót głowy Hitchcocka. Motyw postaci, która wchodzi w nasze życie i je kradnie, często pojawiają się też w mniej fantastycznej formie, choćby we Wszystko o Ewie Josepha L. Mankiewicza – gdzie Anne Baxter, wzięta „z ulicy” asystentka gwiazdy Broadwayu stopniowo wkracza w jej życie, zawłaszcza je, w końcu zajmując miejsce swojej pracodawczyni. Sobowtór nawiedza też tegoroczne Nowe Horyzonty.

Dostojewskipunk

Z Petersburga XIX wieku przenosimy się do bliżej końca lat 60., początków cybernetyki, ostatnich lat zarządzanego przez państwo kapitalizmu. Ten świat jest jednak stylistyczną fantazją na temat tej epoki, tak jak steampunk jest bardzo współczesną fantazją na temat czasów wiktoriańskich. W tych mglistych i nie dających się dopasowac do znanej nam rzeczywistości okolicznościach toczy się adaptacja Sobowtóra Dostojewskiego autorstwa Richarda Ayoade’a. Ayoade, brytyjski komik, który kilka lat temu zadebiutował w kinie rewelacyjnym, kinofilsko-autobiograficznym filmem Moja łódź podwodna, połączył w tej produkcji siły z rodzeństwem Korine’ów – Harmony (twórca Spring Breakers) wyprodukował film, jego mniej znany brat Avi był współautorem scenariusza.

Sobowtór to fantazja utkana z filmowych odniesień. Podczas gdy Moja łódź podwodna była hołdem złożonym francuskiej Nowej Fali, Sobowtór w najbardziej bezpośredni sposób nawiązuje do mrocznych, barokowych dystopii znanych z kina Terry’ego Gilliama. Oglądając film można wręcz odnieść wrażenie, że jesteśmy w trochę mniej totalitarnej wersji Brazil.

Tytułową podwójną rolę gra Jesse Eisenberg i jest to chyba najlepsza kreacja w jego karierze. Jest rewelacyjny zarówno jako potwornie nieśmiały, dający sobą wszystkim pomiatać, wiecznie przepraszający, że żyje Simon James; jak i jako ekspansywny, pewny siebie, uwodzicielski, z łatwością przechodzący od sukcesu do sukcesu James Simon. W pracy Simona – makabrycznym, przypominającym ministerstwo z Brazil biurze zajmującym się bliżej nieokreślonym przetwarzaniem danych – zjawia się pewnego dnia James. Jak się okazuje, obaj z Simonem mieszkają w jednym budynku. Zaprzyjaźnia się z sąsiadem-nieudacznikiem, tylko po to, by kraść efekty jego pracy, robić kosztem niego karierę w firmie, uwieść dziewczynę, w której ten się podkochuje (Mia Wasikowska), a w końcu odebrać mu nawet mieszkanie.

Relacja łącząca Simona i Jamesa przypomina trochę tę między bohaterem i Tylerem Durdenem w Fight Club. James jest skonstruowaną według społecznych wzorów fantazją Simona o męskości. Ta realizuje się przez pewność siebie, umiejętność naginania reguł, finansowe i erotyczne sukcesy. James jest więc fantazją, której Simon w realnym życiu nie może sprostać, a która przychodzi prześladować go jako widmo.

Czy film Ayoade’a wnosi coś szczególnie nowego do znanego tematu? Niekoniecznie. Ale stanowi na tyle zabawną, mroczną, wprawkę w ćwiczeniach z niesamowitości i grozy, że nie mogę go nie polecić.

Zachodzić się nie wzbraniać i świecić nie żądać

Z kolei film Oliviera Assayasa Sils Maria wprowadza motyw znany z Wszystko o Ewie. Starzejąca się gwiazda Maria Enders (Juliette Binoche) dostaje od znanego reżysera teatralnego propozycję zagrania w sztuce, od której zaczęła się jej kariera, napisanej przez zaprzyjaźnionego z nią szwajcarskiego autora, który właśnie popełnił samobójstwo. Przed laty Maria grała w niej młodą asystentkę dojrzałej przedsiębiorczyni. Jej bohaterka uwodziła swoją pracodawczynię, podporządkowała ją sobie, by zostawić ją, gdy nic już więcej nie jest w stanie wydobyć dla siebie z tej relacji. Teraz, po latach, Maria ma zagrać przedsiębiorczynię. W roli jej młodej asystentki ma wystąpić hollywoodzka gwiazdeczka Jo-Ann Ellis (Chloë Grace Moretz), znana z ról w filmach o mutantach, pijackich skandali i burzliwych, opisywanych przez tabloidy związków i jeszcze burzliwszych rozstań. Maria waha się czy przyjąć propozycję. Boi się zmierzyć na scenie z nadchodzącą starością, nie wie, czy chce pracować z Jo-Ann, której świata nie rozumie. Towarzyszy jej w tych dylematach jej młoda asystentka, Valentine (Kirsten Stewart), która próbuje wprowadzać ją w obcy Marii świat dwudziestokilkulatków.

Stara gwiazda i jej świat będzie musiała ustąpić młodej i jej światu. Jo-Ann będzie musiała zastąpić na piedestale Marię, tak jak ona pewnie kiedyś zastąpiła inną diwę. Podobnie jak jeden z poprzednich filmów reżysera, Pewnego lata, Sils Maria mówi o doświadczeniu zmierzchu. Nie tylko kariery jednej gwiazdy, ale też całej kulturowej formacji, jaką reprezentuje. Pewnego etapu rozwoju mieszczańskiej kultury zachodniej Europy. Assayas patrzy na ten zmierzch bez instynktownego, starczego konserwatyzmu, potępiającego wszystko co nowe. Choć film ma dużo empatii dla Marii,  to wyraźnie stoi na stanowisku, że ona i jej świat muszą odejść. Jak słońce wieczorem mają etyczny obowiązek „zachodzić się nie wzbraniać i świecić nie żądać”.

Jak Wszystko o Ewie, tak i film Assayasa przywodzi na myśl kino Wernera Herzoga, zwłaszcza Szklane serce. Nie chodzi tylko o majestatyczne górskie krajobrazy, mgłę, która przybierając kształt pełzającego węża, wlewa się do alpejskiej doliny, czy nawet przywodzącą na myśl herzogowskie kino muzykę. Na początku Szklanego serca XIX wieczny arystokrata, świadomy, że jego świat właśnie przemija, pyta, czy ruiny fabryk staną się kiedyś takimi samymi symbolami dawno zapomnianej przeszłości, jak dziś ruiny zamków. Ta sama refleksja nad rytmem przemijania, wznoszenia się i obumierania kulturowych formacji, towarzyszy filmowi Francuza. Świat reprezentowany przez Jo-Ann jest obcy Marii i, być może, także samemu reżyserowi. Ale ta obcość nie tylko nie zwalnia od ciekawości wobec niego, ale wręcz czyni ją etycznym obowiązkiem.

Chętnie pokazałbym ten film różnym polskim instynktownym konserwatystom ze wszystkich stron naszej publicznej debaty, niezdolnym intelektualnie zaangażować się we współczesny świat, poza rytualnymi narzekaniami na Big Brothera, tabloidy, pornoszyk, upadek autorytetów, indywidualizm i egoizm młodych pokoleń, śmierć boga lub innych wielkich narracji, świat „kuku, papu i lulu”, czy Cząstek elementarnych.

Sils Maria pokazuje czego brakuje mi nie tylko w polskim kinie, ale być może w całej polskiej kulturze: odwagi ciekawości.

Czytaj także:

Jakub Majmurek z Nowych Horyzontów, Węgierskie psy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij