Czytaj dalej

Piszą samotnie, walczą wspólnie

Fot. Kaja Malanowska

Dyskusja o sytuacji pisarzy i pisarek w Polsce często kończy się argumentem, że dobra literatura obroni się sama, a każdy twórca jest kowalem własnego zawodowego losu. W takim przekonaniu utwierdza ich rynek wydawniczy, słabo wspomagające tę gałąź kultury państwo, a nierzadko nawet lepiej zarabiający koledzy po fachu. Tymczasem lwia część publikujących autorów i autorek o utrzymywaniu się z pisania może co najwyżej pomarzyć. Czy nowo powstałe Stowarzyszenie Unia Literacka ma szansę to zmienić?

Kiedy w 2014 roku pisarka Kaja Malanowska najpierw na Facebooku, a potem w felietonie opublikowanym na naszych łamach napisała o niskiej sprzedaży swojej książki i kiepskich zarobkach w branży, w mediach i środowisku literackim zawrzało. Autorka, powołując się na własne doświadczenia (16 miesięcy pracy nad powieścią przyniosło jej niewiele ponad 7 tys. przychodu w skali roku), odważyła się bowiem podjąć trudną, kontrowersyjną i powszechnie unikaną dyskusję o pieniądzach. W dodatku takich, które zarabia się niekoniecznie braną na poważnie i równie niepoważnie wycenianą pracą intelektualno-twórczą.

Co wolno wojewodzie, to nie pisarzowi

Literatura utowarowiona

Pisarze i pisarki, choć nierzadko znajdują się w dramatycznie złym położeniu finansowym, o kasie rozmawiać nie lubią. Jeśli boją się przypięcia im niechlubnej łatki niewystarczająco ciężko pracujących nieudaczników albo malkontentów niepotrafiących zadbać o swoje interesy, mają ku temu powody. Pokazały to choćby komentarze, którymi Malanowską uraczyli dziennikarze i lepiej od niej radzący sobie zarobkowo literaci. „Pani Kaju, proszę się, kurwa, nie mazgaić i nie kompromitować naszego zawodu” – pisał Jakub Żulczyk, sugerując, że problem nędzy literackiej jest albo wyssany z palca, albo wywoływany przez ludzi, którzy po prostu „nie potrafią w pisanie”.

Szybowicz: Autokompromitacja agresywnych luzaków

Jednocześnie pojawiły się tezy, że współcześnie książkę należy traktować jak każdy inny towar, który trzeba po prostu umieć szybko i dobrze wyprodukować, a potem równie umiejętnie sprzedać. Kto tego nie wie, musi polec.

Podsumowując burzliwą dyskusję, Kaja Malanowska wyliczyła najbardziej palące jej zdaniem problemy pisarzy i pisarek i zaapelowała do piszących kolegów i koleżanek, by dołączali do artystów działających przy związku zawodowym Inicjatywa Pracownicza.

Pisarzu, pisarko, dołącz do nas!

Dziś jest członkinią Stowarzyszenia Unia Literacka, które w połowie stycznia tego roku zwołało swoje pierwsze walne zebranie. – Oczywiście jestem daleka od twierdzenia, że mój apel miał wpływ, a na pewno nie bezpośredni, na utworzenie SUL. Nie wiem też, na ile nowe stowarzyszenie spełni postulaty, o których pisałam kilka lat temu. Nie zmienia to jednak faktu, że cieszę się z powstania tej inicjatywy, którą jak najbardziej wspieram i wspierać zamierzam – podsumowuje krótko pisarka.

Unia Literacka, czyli co?

Początki stowarzyszenia sięgają 2017 roku, kiedy to reprezentujący Polskę na Międzynarodowych Targach Książki w Londynie Jacek Dehnel, Olga Tokarczuk, Zygmunt Miłoszewski i Piotr Tarczyński, zainspirowani przykładem kolegów z zagranicy, postanowili powołać nową organizację dbającą o interesy literatów w Polsce. Istniejące polskie instytucje, Związek Literatów Polskich i Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, „nie spełniają potrzeb naszego pokolenia” – wyjaśniał wtedy Dehnel. Niedługo potem dołączyli do nich kolejni znani twórcy i twórczynie, m.in. Sylwia Chutnik, Anna Dziewit-Meller, Dorota Masłowska, Grażyna Plebanek, Marcin Szczygielski i Grzegorz Kasdepke.

Obecnie lista członków i członkiń Unii Literackiej przekroczyła siedemdziesiątkę, ale dopisywać się do niej można cały czas. Grupa podkreśla też swoją inkluzywność – przyjmuje w swoje szeregi wszystkich: powieściopisarki, reportażystów, poetki – zarówno tych, którzy mogą się pochwalić pokaźną bibliografią, jak i początkujących (warunek: co najmniej dwie książki wydane w profesjonalnym wydawnictwie, choć są też przewidziane wyjątki); pełnoetatowych twórców, a także tych, którzy poza literaturą parają się innymi dziedzinami, na przykład dziennikarstwem. Twórców jest wielu, a cel jeden: usprawnić wymianę informacji w środowisku literackim i wywierać nacisk na zmiany prawne oraz instytucjonalne wsparcie artystów.

– Pisanie to samotnictwo, dyscyplina indywidualna, rzadko widzi się drugą osobę. Trudno więc o przepływ informacji na temat wydawnictw, samego rynku, festiwali czy targów książki. Stowarzyszenie to rodzaj związku zawodowego, gdzie – oprócz kontaktu – stwarzamy również możliwość wymiany doświadczeń – wyjaśnia mi Sylwia Chutnik.

W praktyce SUL chce realizować te założenia poprzez intensywną edukację pisarzy i pisarek w zakresie funkcjonowania rynku wydawniczego, prawa autorskiego, negocjacji wynagrodzeń czy warunków zawieranych z wydawcami umów. Bo jak mówi Zygmunt Miłoszewski w rozmowie z Agatą Napiórską opublikowaną w książce Jak oni pracują 2, pisarz powinien dziś funkcjonować i postrzegać siebie jak „jednoosobowe przedsiębiorstwo literackie”.

– Z mojego punktu widzenia Unia Literacka to nic innego jak gildia, która jest rozszerzeniem nowego, technokratycznego myślenia o pisaniu i odejściem od postrzegania literatury wyłącznie w kategoriach sztuki – mówi mi autor Ziarna prawdy, który w zarządzie SUL pełni funkcję sekretarza. – Pisarz to nie tylko uduchowiony artysta, ale także ktoś, kto powinien się orientować w prawie autorskim, wiedzieć, jak prowadzić księgowość, czytać i rozumieć umowy, które podpisuje. Wbrew pozorom wielu z nas tę wiedzę posiada, jednak rzadko ma okazję przekazać ją dalej. Sama działalność pisarska jest wręcz absurdalnie zindywidualizowana, co bywa przytłaczające dla samego autora i niekorzystne dla całego środowiska literackiego – dopowiada Miłoszewski.

O biednych i oszukanych, czyli pisanie to też praca

Mój rozmówca wskazuje również na powszechne, choć nie do końca świadome przekonanie wśród pisarzy, że wiele rozwiązań związanych z publikacją swojej twórczości muszą przetestować na własnej skórze, a rynek badać samodzielnie – metodą prób i błędów. Brak odpowiedniej wiedzy i umiejętności poruszania się już przetartymi w świecie wydawniczym szlakami skutkuje tym, że twórca bezwiednie „psuje rynek” lub staje się łatwym łupem dla nastawionych wyłącznie na własny zysk oficyn.

Znaj prawo i walcz o bezpieczeństwo

– Skala i sposoby łamania prawa autorskiego i proponowania iście złodziejskich stawek w Polsce to temat na co najmniej osobny artykuł. Codziennością jest to, że wydawnictwo albo uczelnia, zamawiając jakiś tekst lub podpisując umowę dotyczącą prawa do wydania książki, zapisuje w umowie także prawo do wszystkich przyszłych książek danego autora, tłumaczeń, adaptacji filmowych, teatralnych itd. Oczywiście wszystko to odbywa się przy możliwie jak największym obcięciu zysków dla twórcy. Nierzadko dostajemy w kość, ale upychamy te doświadczenia w głębokich szufladach swoich biurek. Ambicją Unii Literackiej jest zmiana tego podejścia – słyszę od Miłoszewskiego, który wychodzi z założenia, że im pisarz lepiej zna swoje prawa i dba o kwestie formalne i biznesowe, tym więcej zarobi pieniędzy, zyskując komfort oraz czas potrzebne do dalszego pisania.

Światowy Dzień Pracownic i Pracowników Poezji

Dlatego jednym z postulatów SUL jest stworzenie tzw. umów modelowych, które pozwalałyby twórcom i twórczyniom na sprawdzanie, czy ich interesy są należycie chronione. Miłoszewski podkreśla jednak, że nie jest możliwe stworzenie jednego obligatoryjnego wzorca dokumentu. Jego zdaniem każdy twórca ma prawo dogadywać się z wydawcą tak, jak chce i jak mu pasuje. – Nam chodzi raczej o to, by skonstruować coś w rodzaju przewodnika czy też kodeksu dobrych praktyk. Oczywiście będziemy też próbowali wpływać na wydawców, by przestrzegali pewnych standardów – precyzuje pisarz.

W podobnym tonie wypowiada się Sylwia Chutnik, która zauważa jednocześnie, że pisarze i pisarki znajdują się „na końcu układu pokarmowego rynku wydawniczego”. – Wystarczy spojrzeć na konstrukcję umów: wydawca ma prawa, a my same obowiązki. Zmusza się nas do podpisywania niekorzystnych zapisów zrzekania się praw autorskich bądź przekazywania licencji na lata i na różne obszary. Skraca się również czas oddania tekstu – obecnie oczekiwanie, że książka zostanie napisana w pół roku, to niemal standard! – opowiada pisarka i przypomina również o tym, że większość twórców nie pracuje na etacie, w związku z czym nie ma żadnego zabezpieczenia socjalnego.

Artystko, chcesz być ubezpieczona?

– Wyobraźcie sobie najwybitniejszych pisarzy i pisarki młodego i średniego pokolenia, którzy na emeryturze będą żyć w nędzy. Niektórzy żyją tak i teraz. Dlatego część z nas zakłada jednoosobową działalność gospodarczą, ale po okresie płacenia niższego ZUS-u zawiesza ją, bo nie ma funduszy. Błędne koło. W SUL chcemy więc walczyć o zapewnienie ubezpieczeń dla twórców i twórczyń – podkreśla autorka. – Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że rynek wydawniczy działa w ramach rynku kapitalistycznego – niestety, tu nie ma miejsca na sentymenty. Dlatego tak ważne jest zadbanie o tych, którzy nie odnajdują się w neoliberalnej matni „poradzisz sobie”. Nie, nie każda osoba potrafi i chce aplikować o stypendia, zapomogi itp., których zresztą jest niewiele. SUL jest po to, aby dbać nie tylko o siebie, ale i o tych, którzy zadbać o siebie z różnych powodów nie mogą. Literatura i poezja może się obronią, ale czy ich twórcy i twórczynie będę mieli za co żyć? – pyta retorycznie pisarka.

SUL zamierza również intensywnie pośredniczyć w kontaktach pisarzy z instytucjami i organizacjami publicznymi. – Zależy nam, by głos literatury był słyszalny na zewnątrz, ponieważ często napotyka ograniczenia polityczne. Oczywiście działa on najlepiej wtedy, gdy jako pisarze i pisarki prezentujemy możliwie jednogłośne, wspólne i zdecydowane stanowisko – zauważa Miłoszewski.

Światowy Dzień Książki, na którą cię nie stać

– Plany mamy wielkie, ale wszystko zależy od tego, ile uda nam się zebrać pieniędzy, ilu znaleźć partnerów. Warto jednak pamiętać, że stworzyliśmy stowarzyszenie nie tylko po to, żeby dbać o siebie, ale też szerzyć i wspierać kulturę czytelniczą. Świetnie więc byłoby w ramach tej inicjatywy stworzyć festiwal literacki czy czytelniczy, ufundować nagrodę niekoniecznie związaną z konkretnym koncernem medialnym, instytucją czy samorządem. Jestem dobrej myśli – dodaje pisarz.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij