W polskiej literaturze szuka się mostu, który połączy nostalgiczne „kiedyś” z „tu i teraz”, a PRL to dziura, którą trzeba zasypać.

W polskiej literaturze szuka się mostu, który połączy nostalgiczne „kiedyś” z „tu i teraz”, a PRL to dziura, którą trzeba zasypać.
Obecnie coraz oczywistsze staje się, że monogamia na całe życie to bardziej mit niż fakt, zaś rodzina nuklearna należy do zagrożonych gatunków.
Naprawdę sukces Pienkowskiej to nie wywalczenie podwyżek w służbie zdrowia, a udowodnienie, że jest godna Borusewicza?
Bardziej rewolucyjne było wynalezienie pralki. Fragment książki „23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie”.
Każda dumna peerelowska kobieta w książce Oryszyn to albo zapijaczona, wulgarna kurwa, albo głupia fanatyczka, albo rozrośnięta samica, albo narcystyczna okrutnica.
Stephen King ma jedną, podstawową wadę – za dużo pisze. „Joyland” jednak pokazuje, że wciąż potrafi pisać tak jak kiedyś.
Elżbieta Cherezińska chciała napisać powieściowy odpowiednik filmu Tarantino. Ale dziarscy chłopcy z Brygady Świętokrzyskiej nie pasują do roli herosów polskiej popkultury.
Wiele czarnych kobiet uznało fakt, że zawsze pracowały poza domem, za dowód swego wyzwolenia i doszło do wniosku, że ruch feministyczny nie jest im potrzebny.
W szkołach uczymy się o Przybyszewskim. Legenda głosi, że ostro pił. O jego dziełach należy się wypowiedzieć na maturze. A o Dagny nie wiemy nic.
W „Lepperiadzie” niekompetencja i niemoralność przylegają do siebie tak ściśle, że wydają się synonimami.
To książka szaleńca o innym szaleńcu. I uroda tego szaleństwa jest – przyznajmy to – zniewalająca.
Oto w końcu mamy współczesną powieść, przy której nie trzeba zgrzytać zębami ze stresu, że znowu siedzimy w tym samym polsko-konserwatywnym dyskursie.