Pisarkę interesują pomyłki i ich konsekwencje.
Opowiadania urodzonej w 1931 roku Alice Munro przeważnie rozpoczynają się w latach 50. i 60. XX wieku na kanadyjskiej prowincji. Na losy jej bohaterek składają się małżeństwa, skromny awans społeczny, rodzenie dzieci, rozstania z nimi, poszukiwanie erotycznego spełnienia, rozwody, podjęcie pracy zawodowej, rozczarowania z nią związane, opieka nad starszymi rodzicami. Monotonia, banał? Niekoniecznie. Pisarka po mistrzowsku potrafi uchwycić momenty zwrotne, punkty spojeń w konstrukcji ludzkich życiorysów. Od sukcesów znacznie częściej opisuje niepowodzenia w pogoni za szczęściem i niezależnością. Towarzyszy temu rozwinięta empatia wobec cierpiącego ciała. W jej lakonicznych opisach chorób i umierania znajdujemy zrozumienie bez cienia rozczulania się.
W charakterystyczny, daleki od sentymentów sposób, zwraca uwagę na niedocenianą, zwykle kobiecą pracę towarzyszenia, bycia obok, nieuchylania się od czyjegoś bólu.
Podobną dyskretną empatię widać także w jej podejściu do niepełnosprawności, która pojawia się w zaskakująco wielu jej opowiadaniach. Munro potrafi traktować ją bez sensacji, jako po prostu pewną formę istnienia, tak samo uprawnioną jak inne, lecz wywołującą cały wachlarz intensywnych reakcji. Szczególnie mocno wbija się w pamięć opowiadanie Dziecięce igraszki ze zbioru Zbyt wiele szczęścia, gdzie dziewięcioletnia bohaterka wraz z przyjaciółką topi niepełnosprawną umysłowo koleżankę, która pragnie nawiązać z nimi kontakt. Dziewczynkami powoduje strach, że zostaną wciągnięte w rodzaj wspólnictwa, pokrewieństwa z niepokojącą innością. Morderstwo nie zostaje wykryte, lecz pozostawia trwały ślad na narratorce. Jako dorosła kobieta staje się ona antropolożką, która bada podejście do odmienności fizycznej i umysłowej w różnych kulturach. Takie odkupienie zbrodni jednak nie wystarcza, musi się jeszcze zmierzyć z potrzebą rytuału oczyszczenia u swojej byłej wspólniczki.
Pisarkę interesują pomyłki i ich konsekwencje. W opowiadaniu Sztuczki z tomu Uciekinierka młoda bohaterka szukając zaginionej torebki po przedstawieniu teatralnym poznaje mężczyznę, który wywołuje w niej wzajemną fascynację. Umawiają się, że po upływie roku przyjdzie ona do prowadzonego przez niego sklepu w tej samej zielonej sukience, w której była, kiedy się poznali. Dziewczyna marzy o mężczyźnie przez cały rok. Jednak w określonym dniu pralnia zawodzi i sukienka nie jest gotowa. Bohaterka, pełna złych przeczuć, wkłada więc inną w tym samym kolorze. Gdy przybywa do sklepu, jej obawy potwierdzają się: sprzedawca wrogim gestem wyprasza ją za drzwi. Po wielu latach, w czasie których nie wyszła za mąż, kobieta przez przypadek odkrywa zaskakującą prawdę o nieżyjącym już tajemniczym mężczyźnie. Otóż miał on głuchoniemego bliźniaka, który czasami zastępował go w sklepie. To nie sukienka była przyczyną, że znajomość nie miała dalszego ciągu, czysty przypadek sprawił, że jej życie nie obrało zupełnie innego kierunku…
Podczas lektury opowiadań Munro nie raz łapiemy się na poczuciu, że błąd stanowi źródło większości naszych decyzji, wręcz osnowę ludzkiego losu.
Ta ewentualność nie wyklucza wpływu porządku społecznego na kształt pojedynczych, nacechowanych porażką życiorysów. Przeciwnie, to właśnie ograniczone alternatywy sprawiają, że niewłaściwy wybór staje się przeznaczeniem. Widać to w powieści/zbiorze opowiadań Za kogo ty się uważasz?. Rose, urodzona w latach 30. XX wieku, mieszka po „gorszej” stronie prowincjonalnego miasteczka Hanratty wraz z macochą Flo i bijącym ojcem. Ich dom jest schludny i ubogi, linoleum na podłodze zostało poskładane ze skrawków, a obrus i firanki wręcz krzyczą o swojej niskiej cenie. Łazienkę od kuchni oddziela jedynie cienka dykta, co sprawia, że wszystkie wydawane tam odgłosy są doskonale słyszane przez resztę domowników. Jednak prawdziwy stres związany z jawnością procesów wydalania dziewczynka przeżywa nie w domu, lecz w szkole. Ustępy okazują się otworami w ziemi, poprzedzielanymi jedynie niskimi przepierzeniami. Dzieci muszą w nich kucać na mrozie wśród zamarzniętych odchodów, narażone na to, że rówieśnicy je zobaczą i nigdy im tego nie zapomną.
Szkoła bowiem okazuje się miejscem, w którym bardzo łatwo narazić się na prześladowania. By ich uniknąć, należy jak najmniej rzucać się w oczy, dostosować się do rzeczywistości okrutnych rytuałów. Ich ofiarą pada w pierwszej kolejności niepełnosprawna uczennica, która za cenę okruchów złudnej akceptacji czy po prostu nie widząc alternatywy, cierpliwie znosi dokonywane na niej publicznie gwałty. Jedynym elementem w szkolnej rzeczywistości, który wykracza poza wszechobecną przemoc i zaniedbanie, są zawieszone pod sufitem tablice z barwnymi ptakami. Są one „radosne i wymowne, w tak ogromnym kontraście do całej reszty, że zdawały się przedstawiać nie same ptaki, nie niebo i śnieg, lecz jakiś inny świat odważnej niewinności, bogatej informacji, uprzywilejowanej beztroski”. To ich wpływowi bohaterka przypisuje swoją decyzję, by dalej się kształcić. Macocha akceptuje ten wybór, ale nie pojmuje ambicji pasierbicy. Przy różnych okazjach zadaje jej tytułowe pytanie: „Za kogo ty się uważasz?”.
Sęk w tym, że Rose nie umie na nie odpowiedzieć ani w tym, ani w żadnym innym momencie swojego życia. Wie tylko tyle, że chciałaby być kimś innym. Munro ukazuje to w kapitalnej scenie, która ma miejsce już w szkole średniej po „lepszej” stronie Hanratty. Na zajęciach z higieny, mających przybliżyć zasady zdrowego żywienia, młodzi ludzie zostają zapytani o to, co zwykle jadają na śniadanie. Padają różne odpowiedzi, wśród nich wybija się deklaracja Rose: połówkę grejpfruta. Nikt w całym Hanratty nie zjadłby takiego śniadania, mieszkańcy uważają surowe owoce za niezdrowe i zbyt lekkie, by móc się do nich ograniczyć przed dniem pełnym pracy. Toteż słowa dziewczyny powracają do niej w postaci szyderstwa. Rose poci się z powodu swoich aspiracji (Munro by oddać jej wstyd wykorzystuje podobieństwo słów aspire i perspire), ale z nich nie rezygnuje.
Pójście do college’u okazuje się możliwe dzięki spełnieniu dwóch warunków. Pierwszy to zapewnienie sobie mieszkania u kapryśnej filantropki, pomagającej młodym dziewczętom, o ile ich ubóstwo ma wdzięk. Drugim jest zdobycie pracy w bibliotece, dzięki czemu może opłacić naukę. Tam poznaje Patricka, syna właściciela sieci supermarketów, który zakochuje się w niej, bo przypomina mu ona postać z obrazu Burne-Jonesa Król Kofetua i Żebraczka. Na obrazie zmysłowa bosa kobieta siedzi wstydliwie nad zakochanym w niej monarchą. Patrick pragnie widzieć swoją miłość jako społeczne wyniesienie Rose, jej szczęśliwą odmianę losu. Dziewczyna czuje się nieswojo w narzuconej roli, ale przystaje na nią, gdyż pochlebia jej uwielbienie mężczyzny. Para zaczyna oficjalnie być razem, co prowadzi do nieuniknionego: wizyty Rose u rodziców Patricka.
Bohaterka przybywa do ich gustownego świata w tandetnym swetrze z angory i czym bardziej usiłuje być swobodna, tym wyraźniej czuje, że jest nie u siebie. Nawet jej inteligencja okazuje się w ich oczach wadą, ponieważ nie stoi za nią „klasa”. Jeszcze gorzej wypada wizyta z Patrickiem w jej rodzinnym domu. Rose „(w)stydziła się jedzenia i łabędzia na ceratowym obrusie; wstydziła się za Patricka, ponurego snoba, który skrzywił się z zaskoczenia, gdy Flo podała mu pojemnik z wykałaczkami; wstydziła się Flo z jej nieśmiałością, hipokryzją i pretensjami: a najbardziej wstydziła się za siebie”. Narzeczony uznaje, że Rose do tej pory mieszkała w norze i musi się cieszyć, że stamtąd uciekła, w niej zaś tworzy się „ochronna warstwa lojalności” wokół wspomnień z dzieciństwa. Mimo niezgody w tej kwestii para pobiera się, a Patrick przejmuje interesy ojca. Bohaterka pławi się w jego adoracji i rosnącym dobrobycie, ale za cenę tego, że nie ma wiele do powiedzenia we własnym domu. Rodzi im się córka, mimo to ich drogi coraz bardziej się rozchodzą. Patrick ewoluuje w stronę agresywnego konserwatyzmu, ona ciąży coraz bardziej ku kręgom artystycznym, intelektualnym.
Decyzja o rozwodzie zapada po jej nieskonsumowanej próbie zdrady i pojawieniu się przemocy z jego strony. Bohaterka opuszcza wspólny dom, musi podjąć pracę. Zostaje aktorką, z powodu niskich dochodów dorabia wykładami. Jej zajęcia wymagają ciągłych podróży, mimo to postanawia zatrzymać przy sobie córkę. Dziewczynka początkowo cieszy się z takiego obrotu sprawy, jednak po sytuacji kryzysowej, kiedy Rose nie mając jej z kim zostawić, zabiera ją w podróż ponad dziecięce siły, podjęta zostaje trudna decyzja o rozdzieleniu. Córka wraca do ojca, matka natomiast zaczyna wieść życie samotnej inteligentnej kobiety. Rose marzy o nowym związku, niekoniecznie małżeńskim. Niestety, także na tym polu spotkają ją niepowodzenia. Na drodze do realizacji jej pragnień stają pomyłki, awarie pociągów i samolotów, ataki chorób.
Wkrótce zresztą mężczyźni schodzą na dalszy plan, ponieważ okazuje się, że Flo, która już dawno pochowała męża, sama zaczyna niedomagać. Rose widzi w tym szansę na przełamanie swojej samotności, chciałaby się odnaleźć w pielęgnowaniu macochy, powrócić do bliskiej relacji z dzieciństwa. Jak bardzo złudne są to marzenia, pokazuje znakomita scena udziału schorowanej Flo w bankiecie po przyznaniu Rose nagrody aktorskiej. Macocha pojawia się na nim w dziwnie dobranych, jaskrawych ubraniach, między innymi niebieskiej futrzanej czapce z wiewiórki. Czuje się zupełnie zagubiona, ale kiedy wreszcie udaje jej się coś wykrztusić, nie są to gratulacje dla pasierbicy, ale rasistowski komentarz na temat innego laureata… Po jej śmierci Rose zostaje zupełnie sama. Tuż przed wyjazdem z Hanratty spotyka dawnego szkolnego kolegę, teraz inwalidę wojennego, który jako jedyny wydaje się ją rozumieć. Poczuciu wspólnoty sprzyja podobny u obojga talent do parodii. Zaledwie jednak Rose zaczyna czuć pokrzepienie, okazuje się, że mężczyzna zmarł lub popełnił samobójstwo.
Za kogo ty się uważasz? powstało w 1978 roku, rok po Miejscu dla kobiet Marilyn French i trzy lata po Amatorkach Elfriede Jelinek. Różnica między książką Munro a dziełami Amerykanki i Austriaczki rzuca się w oczy natychmiast.
W odróżnieniu od nich Kanadyjka nie oskarża wprost niesprawiedliwej rzeczywistości. W jej wizji świata uderza melancholijna świadomość ograniczeń, zgoda na to, że pomyłki kształtują nasze życie. Zarazem staje ona po stronie swoich bohaterek, przekazuje im między wierszami gesty solidarności, akceptacji. Nie stroni przy tym od mocnych, dosadnych sformułowań, zwłaszcza gdy porusza temat kobiecej seksualności. Alice Munro potrafi jednym celnym literackim ciosem ogłuszyć, doprowadzić do zamiany poziomu z pionem. A wszystko to za pomocą minimum słów i maksimum uwagi, skupionej na rzekomo trywialnym, codziennym życiu.
Czytaj także:
Kinga Dunin, Kobiety na skraju emancypacji