Kultura

AiJay: To nie lenistwo, to kryzys

Zawsze miałem dach nad głową, łóżko, parę swoich rzeczy i jakieś perspektywy, a w tej chwili nie mam nic – mówi AiJay, uczestnik okupacji Hotelu Madryt, w rozmowie z Igorem Stokfiszewskim.

Igor Stokfiszewski (Krytyka Polityczna): Kiedy rozpoczęła się okupacja Hotelu Madryt?

AiJay: 15 października tego roku, podczas trwania demonstracji na Puerta del Sol.

 

W jaki sposób doszło do zajęcia hotelu?
Ja osobiście dołączyłem do okupacji później, ale z tego, co wiem, drzwi były otwarte i ludzie po prostu tu weszli i się zabarykadowali, by uniknąć wtargnięcia policji. Zgodnie z prawem budynek zostaje przejęty w chwili, gdy zajmowany jest przez 72 godziny. Tyle okupujący musieli się w nim utrzymać. I udało się. Poprzedni właściciel tej nieruchomości zawiadomił policję, ale nic tak naprawdę nie mógł zrobić. Jest pod zarzutami korupcji, budynek już do niego nie należy.

 

Czy policja starała się go odzyskać po zajęciu przez okupujących.
Tak, policja przyszła i starała się z nami rozmawiać. Prowadziliśmy pokojowy opór. Policja nie miała jednoznacznych rozkazów, by wtargnąć do hotelu, nie było również postanowienia sądu. Chcieli wynegocjować z nami pokojowe opuszczenie budynku, co prędzej czy później będzie musiało nastąpić, nie dążymy do konfrontacji, nie chcemy być aresztowani czy mieć wyroków na karku. Póki co jednak, uparliśmy się, że zostajemy.

 

   

 

Jak zorganizowane jest życie w hotelu?
Staramy się uczynić z tego miejsca ośrodek społeczny. Na pierwszym piętrze znajduje się punkt informacyjny, kuchnia, fryzjer, magazyny, w których trzymamy rzeczy pierwszej potrzeby. Współpracujemy z innymi ośrodkami społecznymi, wymieniamy się ubraniami na przykład. Magazyny są potrzebne właśnie na ubrania czy inne produkty. Wielu ludzi przychodzi do nas z prośbą o wsparcie. Tworzymy listy najpotrzebniejszych rzeczy i zdobywamy je. 

Na drugim piętrze znajdują się pomieszczenia socjalne, służące odpoczynkowi, byciu razem, ale również przeznaczane na zgromadzenia ludowe. My sami funkcjonujemy i podejmujemy decyzje na bazie zgromadzeń, nikt tu nie dowodzi, owszem – są osoby cieszące się szacunkiem ze względu na staż w tego typu akcjach lub wkład pracy w działania ośrodka, ale ostatecznie decyzje podejmowane są podczas zgromadzeń. W pomieszczeniach na drugim piętrze odbywają się również spotkania innych grup i nie tylko nasze zgromadzenia. Zbliża się zima i coraz trudniej gromadzić się na otwartych placach. Centra takie jak nasze udostępniają więc swoje pomieszczenia wszystkim grupom, które ich potrzebują. 

Na trzecim piętrze znajdują się kwatery prywatne ludzi, którzy na stałe tu mieszkają. Czwarte i piąte piętro wciąż czekają na adaptację, jeszcze nie zdecydowaliśmy, co będzie się na nich mieścić.

 

Ile ludzi mieszka w tej chwili w Hotelu Madryt?
Ok. 45 osób. Są one tu od początku okupacji i zajęły hotel właśnie po to, by w nim mieszkać. Zdarza się, że w hotelu czasowo przebywają inne osoby, ale nie dostają one swoich pomieszczeń, nocują  w pomieszczeniach grupowych. Mamy również pokoje przeznaczone dla osób, czy całych rodzin, które zostały eksmitowane i nie mają się gdzie podziać. Jak pewnie wiesz, ze względu na głęboki kryzys finansowy i restrykcyjne prawo, umożliwiające łatwą eksmisję na bruk, takich ludzi jest w Hiszpanii coraz więcej. Zostają u nas do czasu, gdy nie znajdą sobie porządniejszego lokum.

 

A do której z tych grup ty się zaliczasz?
Nie zostałem eksmitowany, bo nie miałem swojego mieszkania, ale nie mogłem znaleźć żadnego zajęcia i nie stać mnie było na dalsze wynajmowanie tego, w którym żyłem, więc wylądowałem na ulicy. Po raz pierwszy coś takiego mi się zdarzyło i wciąż trudno mi w to uwierzyć. Jestem typowym przedstawicielem klasy średniej, imałem się różnych zajęć – od prac fizycznych po projektowanie plakatów, zawsze miałem dach nad głową, łóżko, parę swoich rzeczy i jakieś perspektywy, a w tej chwili nie mam nic. Boję się, że wszystkich prędzej czy później czeka taki los. Mieszka tu młoda prawniczka, która do niedawna miała wszystko, a dziś jest bezdomna. 

Powiem ci coś jeszcze. Gdy rozpoczęły się protesty Ruchu Oburzonych, pod wpływem relacji medialnych byłem przekonany, że to jakaś banda dzieciaków, która manifestuje przeciw nie wiadomo czemu, a potem wylądowałem na ulicy i już wiedziałem, co było powodem ich oburzenia. Odwrócili się ode mnie przyjaciele, moja matka wciąż nie może pogodzić się z tym, że jej syn jest bezdomny, choć powoli zaczyna rozumieć, że powodem nie jest moje lenistwo, ale fatalna sytuacja w Hiszpanii, która dotyka nie tylko młodych ludzi. W hotelu mieszkają dwie starsze panie.  Nie mają rodzin, straciły dach nad głową, nie miały się gdzie podziać. Tu wszyscy mają podobną biografię do mojej. I teraz mieszkam tu i w zamian za mieszkanie pracuję na rzecz hotelu. Zupełnie zmieniłem poglądy. Sam jestem Oburzony. 

 

Jaka będzie przyszłość hotelu?
Zbliżają się wybory do parlamentu i nie sądzę, by w najbliższym czasie chciano nas stąd wyrzucić. Potem będzie okres formowania się nowego rządu, a następnie święta, które nie sprzyjają akcją przeciw obywatelom. Z drugiej strony, zjawiają się u nas ludzie, którzy pytają czy od 1 stycznia nowego roku mogliby się u nas zakwaterować, bo to dzień, na który wyznaczono datę ich eksmisji. Wyobrażasz sobie. Obchodzisz Sylwestra, a następnego dnia musisz się wynieść ze swojego domu na ulicę. Wiadomo również, że nie da się okupować budynku wiecznie. Podczas zimy mogą się zdarzyć przecieki, zalania, które finalnie doprowadzić mogą do osłabienia konstrukcji budynku i zmniejszyć nasze bezpieczeństwo tutaj. Niemniej jednak, mam nadzieję, że zima ostudzi trochę zapał polityków do pozbawienia nas dachu nad głową. Być może więc dopiero w przyszłym roku, na wiosnę zaczną się jakieś działania przeciwko nam.

Z drugiej strony, być może do tego czasu staniemy się na tyle dobrze zorganizowani i ludzie będą patrzeć na nas jako na placówkę na tyle przydatną społecznie, że jakimś cudem władze uznają, że nasz ośrodek mógłby tu pozostać, skoro ten budynek i tak stoi pusty. Nic by cię nie stało, gdyby politycy przeznaczyli na ośrodek społeczny jeden z pięćdziesięciu tysięcy madryckich pustostanów.

 

Madryt, 11 listopada 2011 r.

 

*AiJay – bezrobotny, bezdomny, jeden z okupujących Hotel Madryt, wywodzi się ruchu The Venus Project, działa na rzecz Ruchu Oburzonych. 

 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Igor Stokfiszewski
Igor Stokfiszewski
Krytyk literacki
Badacz, aktywista, dramaturg. Współpracował m.in. z Teatrem Łaźnia Nowa, Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards, Rimini Protokoll z artystami – Arturem Żmijewskim, Pawłem Althamerem i Jaśminą Wójcik. Był członkiem zespołu 7. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie (2012). Autor książek „Zwrot polityczny” (2009), „Prawo do kultury” (2018).
Zamknij