Kultura

Żadan: Grudzień

W grudniu można by obchodzić jakiś międzynarodowy dzień utraty wszystkich oczekiwań i wielkiego końca wszelkich nadziei.

Najgorzej jest oczywiście w grudniu. Od stycznia też nie ma co oczekiwać nic dobrego, ale grudzień jest wyjątkowy. Opuszcza cię na ziemię i szykuje na najgorsze. W grudniu mocno i dobitnie rozumiesz, że w najbliższym czasie w ogóle lepiej na nic nie liczyć. W najbliższej przyszłości wszystko będzie bez zmian – późne poranki, wczesne zmierzchy, przemarznięte pomieszczenia teatrów i bibliotek (jeśli chodzisz do bibliotek i teatrów), brudne schody na klatkach, przeciągi w oknach, przeciąg w sercu. A przede wszystkim nie ma żadnego przebłysku słońca, żadnego promienia, żadnej przejrzystości ani koloru.

Szare niebo, niskie chmury, czarny stary śnieg, drzewa mokre od tego śniegu – zima w tym kraju zaczyna się jak kryzys rodzinny – nieubłaganie i przewidywalnie. I nic nie zrobisz, nijak nie unikniesz, i chciałoby się liczyć dni do pierwszych odwilży i marcowego słońca, ale co tu liczyć, kiedy wszystko dopiero się zaczyna. W grudniu nagle lęk budzi kompletna ciemność, która zalega w przechodnich podwórkach, i boisz się w nie wchodzić – kto wie, czy tym razem wyjdziesz, w takich ciemnościach? A jeśli wyjdziesz, to dokąd?

Właśnie w grudniu zaglądasz do jam i głuchych kątów, gubisz się, gubisz ważne rzeczy. Jak tu nie zgubić w ciągłych ciemnościach, w takich słotach? Jasne, że wszystko gubisz, nic nie rozpoznajesz. I nie możesz nikomu wyjaśnić, czego zapomniałeś, gdzie, czego żałujesz, czego ci w ogóle brak. Wszystko dobrze, usprawiedliwiasz się, po prostu depresja, tak-tak – znów w grudniu, znowu ja, kto by pomyślał. Z zewnątrz tak to właśnie wygląda – mało słońca, dużo dymu, gardło choruje przez ostre i stalowe, jak kuchenne noże, nocne powietrze, tlen rani gardło, ono nie utrzymuje go w sobie, wydycha w przestrzeń gorące litery, które brzmią tak czule i niespokojnie, ale z których nie poskładasz nic, oprócz przekleństw i skarg.

W grudniu można by obchodzić jakiś międzynarodowy dzień utraty wszystkich oczekiwań i wielkiego końca wszelkich nadziei. Można by nawet urządzić uroczysty marsz z okazji święta. Powiedzmy, przez przechodnie podwórka. Pod mokrymi drzewami. Żeby ostatecznie podkreślić całkowitą beznadzieję.

W grudniu dobrze czują się sceptycy i panikarze. Widzicie, mówią pierwsi, ostrzegaliśmy, że będzie źle. A będzie jeszcze gorzej – przytakują im drudzy. I jak im zaprzeczysz? Zaprzeczać nie ma jak: grudzień to nie najlepsza pora na optymizm i brawurę.

Wyjątkowo ciężko się w grudniu czeka. Trudno zetknąć się z nadzieją, trudno zetknąć się z wiarą. Z tymi rzeczami i stanami, które przychodziły tak łatwo, powiedzmy, we wrześniu i którymi zresztą nawet w październiku niezbyt się przejmujesz. Teraz natomiast wszystko staje się złudne i niepewne – skąd nadzieja, kiedy masz przed sobą cztery miesiące awitaminozy? Skąd wiara, kiedy powietrze nagrzeje się naprawdę w kwietniu? A właściwie – pod koniec kwietnia. Teraz jest czas na depresje i załamania nerwowe, na rozczarowania i zwątpienia, na milczenie i chłód. W grudniu nie ma na co czekać, w grudniu nie warto nikomu wierzyć.

Ale czekać w ogóle jest ciężko. I ciężko wierzyć. Szczególnie, jeśli wcześniej też niezbyt wierzyłeś i niczego szczególnego nie oczekiwałeś. Ale jeśli wiedziałeś, na co liczyć i czego się spodziewać, wszystko nie wygląda tak beznadziejnie nawet teraz na początku chłodów. Właśnie dlatego mówię, dobrze, podejrzewałem, że to się musi stać, że będzie zimno i strasznie, żal będzie samego siebie, żal wszystkich wokół. Naprawdę popadałbym w rozpacz razem z nimi, jeśli bym myślał, że nic z tego wszystkiego nie wyjdzie i że to się wszystko wreszcie nie skończy, tak jak się skończyć powinno – dobrze i jasno.

Jednak nigdy tak nie myślałem i właśnie dlatego nikt mnie nie przekona, że wszystkie te mroki i depresje muszą odebrać nam pewność i zdecydowanie.

Basta, mówię, samo poczucie pracy ciepłych serc na ulicach i placach nie pozwala poddać się zmęczeniu i kapitulować, samo tylko wypowiadanie ważnego dla mnie imienia czyni powietrze słodkim i lekkim, samo tylko wspomnienie całej tej ilości słońca, która na wszystkich czeka, czyni wszystkie nasze ruchy i gesty niedaremnymi i skrajnie niezbędnymi.

Przecież każde twoje słowo jest niedaremne, każdy twój ruch jest niezbędny. Dlatego mów i nie przestawaj. Czyli wierz i się nie rozczarowuj.

przeł. Michał Petryk

Tekst ukazał się na stronie TSN.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Serhij Żadan
Serhij Żadan
Ukraiński pisarz i poeta
Ukraiński pisarz, poeta i tłumacz, z wykształcenia germanista. Mieszka w Charkowie.
Zamknij