Prawa ofiar przemocy stały się kartą przetargową w zabiegach o poparcie Kościoła katolickiego przed zbliżającymi się wyborami.
Debata nad Konwencją Rady Europy o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej toczy się od trzech lat. Podpisana przez rząd Konwencja na ratyfikację przez parlament czeka dwa lata. Dokument ten jest przedstawiany przez wielu hierarchów Kościoła katolickiego oraz środowiska konserwatywne jako zagrożenie, które miałoby zniszczyć rodzinę, tradycję oraz promować homoseksualizm. Część polityków wykorzystuje go jako straszak mający zapewnić wygraną w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. W tym czasie Konwencja została ratyfikowana przez 15 państw, w tym również kraje takie jak Włochy i Malta, gdzie Kościół katolicki odgrywa ważną rolę w społeczeństwie.
Przemoc wobec kobiet oraz przemoc domowa są w Polsce powszechne. Według badań prof. Beaty Gruszczyńskiej z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości co roku w Polsce od 700 tysięcy do miliona kobiet doświadcza przemocy fizycznej lub seksualnej. Co roku w wyniku przemocy domowej ginie 150 kobiet. Wśród dorosłych Polek 11 procent doświadczyło gwałtu lub usiłowania gwałtu, a każdego roku 30 tysięcy kobiet zostaje zgwałconych.
Państwo przymyka oczy
Koronnym argumentem przeciwników Konwencji jest stwierdzenie, że prawo w Polsce skutecznie przeciwdziała przemocy domowej, a państwo skutecznie ściga sprawców. Niestety – to nieprawda. Podstawowym warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa ofierze jest odizolowanie od niej sprawcy oraz wymierzenie mu kary. Tymczasem na 10 zgłoszonych policji przypadków 7 postępowań jest umarzanych. W pozostałych, jeżeli dojdzie do skazania, w 86 procentach karę wymierza się w zawieszeniu. Jedynie w 5 procentach wyroków sąd nakłada na sprawcę obowiązek opuszczenia mieszkania lub zakaz zbliżania się do ofiary przemocy.
Często ofiary muszą same przekonywać prokuraturę lub policję do tego, że bicie, przemoc psychiczna oraz seksualna są przestępstwem, które wymiar sprawiedliwości ma obowiązek ścigać.
W praktyce tak właśnie wygląda stosunek organów ścigania do przeciwdziałania przemocy domowej.
Konwencja Rady Europy to umowa międzynarodowa, która nakłada na państwa w niej uczestniczące obowiązek prowadzenia działań w kilku kierunkach: zapewnienia realnej ochrony, skutecznego karania sprawców oraz działań prewencyjnych. Przykładami konkretnych rozwiązań, które w Polsce nie działają, a które Konwencja wprowadza, mogą być: 24-godzinna bezpłatna infolinia dla ofiar przemocy, ośrodki specjalistyczne dla ofiar przemocy seksualnej, dostosowana do skali potrzeb sieć schronisk i ośrodków pomocy dla ofiar przemocy domowej oraz wprowadzenie do prawa pojęcia przemocy ekonomicznej.
Prywatna przemoc
Przemoc domowa oraz przemoc wobec kobiet w społecznych wyobrażeniach są uznawane za mniej istotne i mniej zagrażające ogółowi formy przemocy. Mamy skłonność do oceniania przemocy, w której ofiary znajdują się w relacjach intymnych ze sprawcami lub są z nimi spokrewnione, raczej w kategorii „wewnętrznych problemów rodziny” lub „problemóww związku”. Również ofiary przemocy domowej oraz przemocy seksualnej często myślą o doznanych przez siebie krzywdach w kategoriach „prywatnej przemocy”. Najbliższe otoczenie wspiera taki sposób myślenia sugerując, że „on nie jest taki zły” lub „może jakoś go sprowokowałaś”.
Często ofiara przemocy domowej lub seksualnej, która zgłasza policji przestępstwo, staje się czarną owcą, a sprawca jest uznany za ofiarę pomówienia. Ofiara w wielu przypadkach musi najpierw udowodnić swoją prawdomówność oraz brak ukrytych intencji, aby otoczenie i odpowiednie służby zechciałby uwierzyć w jej wersję wydarzeń. Polskie sądy nie są wolne od uprzedzeń, w wyniku których co trzeci wyrok za przestępstwo zgwałcenia to wyrok w zawieszeniu, a średni wymiar kary za gwałt ze szczególnym okrucieństwem wynosi w Polsce 3,3 lata więzienia.
Przemoc, narzędzie władzy
Przemoc wobec kobiet oraz przemoc domowa to przede wszystkim problem mężczyzn. Według statystyk policyjnych to oni stanowią 92 procent sprawców. Wśród ofiar 67 procent to kobiety, 22 procent to dzieci.
Sprawcy stosują przemoc nie z powodu wrodzonego sadyzmu, ale w celu utrzymywania władzy i kontroli nad bliskimi. W ich wyobrażeniach mężczyzna będący głową rodziny ma prawo karać za nieposłuszeństwo podległą mu kobietę i dzieci.
U tej grupy myślenie w kategoriach: „jeśli się baby nie bije, to jej wątroba gnije”, „brudy pierz w domu” albo „gwałt w małżeństwie nie istnieje” jest bardzo silne. Bez zmiany tych postaw w całym społeczeństwie nie jest możliwe skuteczne przeciwdziałanie przemocy.
Poświęcenie ofiar
Zbyt często bezpieczeństwo i ochrona rodziny są przez skrajnych zwolenników tego poglądu utożsamiane z zapewnieniem bezkarności sprawcom przemocy domowej. Nie można bronić modelu państwa, które poświęca bezpieczeństwo najsłabszych jednostek w imię ochrony interesów sprawcy przemocy.
Niestety prawa ofiar przemocy stały się kartą przetargową w zabiegach o poparcie Kościoła katolickiego przed zbliżającymi się wyborami. Być może politycy blokujący ratyfikację Konwencji gotowi są poświęcić życie kilkudziesięciu kobiet rocznie oraz zdrowie kilkuset tysięcy ofiar przemocy domowej, aby zdobyć głosy wśród sprawców oraz części konserwatystów bojących się zniszczenia polskiej tradycji. Będzie to wyraźny sygnał dla społeczeństwa, że interesy polityczne wybranych grup są ważniejsze od społecznej solidarności i ochrony bezpieczeństwa najsłabszych jednostek.
Zablokowanie Konwencji może przynieść niektórym politykom sukces wyborczy, jednak cenę tego „sukcesu” poniosą ofiary przemocy.
Renata Durda, szefowa Pogotowia „Niebieska Linia” IPZ;
Grzegorz Wrona, adwokat;
Draginja Nadaždin, dyrektorka Amnesty International Polska;
Sergio de Arana, Głosy Przeciw Przemocy;
Joanna Piotrowska, prezeska Fundacji Feminoteka
Apel do posłów o ratyfikację Konwencji można podpisać tutaj.
Pełna wersja tego artykułu ukazała się na portalu Wyborcza.pl