Kraj

Za prawa pracowników warto umierać [polemika]

Kuba Majmurek pyta, czy warto umierać za wolne niedziele. Nie ma takiej potrzeby, ale za co właściwie miałaby Lewica chcieć umierać, jeśli nie za prawa pracownicze? Polemika Kajetana Woźnikowskiego.

Kilka dni temu na łamach Krytyki Politycznej pojawił się tekst Jakuba Majmurka Czy warto umierać za wolne niedziele?. Ukazał się w godzinach przedpołudniowych, podnosząc ciśnienie, dzięki czemu można było ominąć drugą kawę. Jeśli nie czytaliście, krótko streszczę: autor przytacza dobrze znane argumenty przeciwko wolnym niedzielom dla pracowników w handlu i namawia Lewicę, by przestała być lewicą, a była bardziej Platformą.

1 marca 2018 roku weszła ustawa, która stopniowo wprowadziła zakaz handlu w niedziele. Jej wejście w życie od razu podzieliło społeczeństwo w sposób idealnie wpisujący się w narrację Prawa i Sprawiedliwości: oto PiS wprowadza wnioskowaną przez Solidarność ustawę, która ułatwia zwykłym ludziom życie, a Platforma i liberalne media protestują, nie przejmując się losem sprzedawców.

Czy warto umierać za zakaz handlu w niedzielę?

Po co nam wolne niedziele?

Jakub Majmurek w swoim tekście pyta, po co nam wolne niedziele. Przyznaje, że pracownicy mają prawo do odpoczynku i że rozumie, dlaczego to ważne, aby jeden dzień w tygodniu rodzina mogła spędzić razem. Wreszcie sięga po rozwiązanie proponowane przez Trzecią Drogę, które wydaje mu się rozsądnym kompromisem między wolnością handlu a potrzebami pracowników.

Dlaczego jednak zestawiamy „wolność” i „potrzeby”? Czy nie jest to manipulacja? Tomasz Markiewka już w 2017 r. na łamach „Nowego Obywatela” prostował, że zamiast mówić o osi sporu „zwolennicy wolności kontra jej przeciwnicy” należałoby raczej mówić o „wolności konsumentów kontra wolności pracowników”. Bardziej trafnym określeniem byłby zatem „kompromis między potrzebami pracowników a zachciankami konsumentów”.

Handel w niedziele nie jest nam dzisiaj do niczego potrzebny, z czym Jakub Majmurek się zgadza. Używa jednak reductio ad absurdum, rzucając tezę, że gdybyśmy zlikwidowali wszystkie zawody, które nie są potrzebne w niedziele, to nie moglibyśmy wyjść do kina czy restauracji. Nikt tego oczywiście nie postuluje i postulować nie zamierza. Natomiast od lat muzea i wiele atrakcji turystycznych jest nieczynnych w poniedziałki.

Jeden wolny dzień tygodnia, zawsze ten sam, to coś więcej niż dodatkowe płatne godziny czy możliwość wybrania wolnego w inne dni. Daje przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Pozwala pracownikom zaplanować wycieczkę czy imprezę rodzinną za miesiąc czy pół roku, a nie układać sobie życie pod dyktando kapryśnego firmowego grafiku.

Czy to musi być niedziela? Nie musi, ale może. Majmurek słusznie zauważa, że dla wielu osób niedziela nie jest już dniem świętym, ponieważ społeczeństwo się laicyzuje, a w Polsce wykształciła się kultura spędzania niedziel na zakupach. Jest to potraktowanie kultury w sposób dość instrumentalny. Zwyczaj handlowego weekendu jest dość nowy, bo sklepy otwarte w niedziele to twór neoliberalnej III RP, a więc są z nami dopiero od lat 90. A mimo laicyzacji niedziele wciąż traktowane są przez społeczeństwo jako dzień wolny.

Handel w niedzielę, czyli wolny rynek (ale tylko dla biednych)

GUS nie opublikował jeszcze spisu powszechnego z 2021 roku, więc trudno mówić, ilu Polaków deklaruje się jako wierzący bądź nie. Śmiem jednak przypuszczać, że wśród pracowników sklepów odsetek ten będzie większy niż wśród dziennikarzy „Krytyki Politycznej”. Wiemy za to, że zakaz handlu w niedzielę popiera 52 proc. badanych, a 44 proc. go nie popiera (na podstawie raportu Maison & Partners z 2019 roku).

A może pozwólmy decydować pracownikom?

Inny raport, sporządzony przez firmę NEXTMEN HR Consulting, wykazał, że ponad 90 proc. pracowników popiera zakaz handlu w niedziele. Ten raport powstał na zlecenie Solidarności, więc ktoś złośliwie może zakwestionować jego wynik. Warto jednak postawić pytanie, dlaczego media podają zwykle wyniki ankiety wśród całego społeczeństwa, a więc w głównej mierze wśród konsumentów? Przeciętny pracownik sklepu nie ma tymczasem możliwości wyrażenia swojego zdania w mediach, nie ma też platform o równie dużym zasięgu. Może napisać, co myśli, na własnych kontach społecznościowych, ale szansa, że taka wypowiedź pójdzie w świat i zostanie zauważona, jest nikła.

Pozostawienie decyzji wyboru indywidualnie każdej osobie jest pułapką i naiwnym skrajnie wolnorynkowym myśleniem, bo zakłada, że pracownik i pracodawca są równymi partnerami. Za odmowę przyjścia do pracy w dzień wolny pracownik może stracić premię, pozycję w firmie, a w skrajnych przypadkach pracę. Wielu pracowników może się godzić na pracę w niedzielę tylko z tego powodu.

Po której stronie bije serce 16 mln polskich pracowników?

Jest też oczywiście powód bardziej prozaiczny – dodatkowe pieniądze zawsze się przydają i czasami, jeśli nikt nas nie zmusi do urlopu, zapracowujemy się na śmierć. Polacy są w czołówce Europy, jeśli chodzi o długość pracy w tygodniu: 39,4 godz. tygodniowo w 2021 r. według OECD i bez uwzględnienia pracy dodatkowej, a według danych Eurostatu nawet 41,3 godz. tygodniowo, co daje nam czwarte miejsce w Unii Europejskiej. Czy przekłada się to na jakość życia? Nie wiem, choć się domyślam.

Nasze i wasze priorytety

W swoim tekście Majmurek stwierdza, że zakaz handlu nie powinien być priorytetem, bo nie mieści się „nawet w pierwszej setce najważniejszych spraw związanych z pracą w Polsce”. Takie postawienie sprawy przywodzi mi na myśl polityków, którzy nie potrafią wyrazić swojego zdania na „niewygodne” tematy lub boją się to zrobić, by nie utracić poparcia. W 2022 r. rzecznik rządu Piotr Müller tematem zastępczym nazywał aborcję. Kto ma prawo decydować, co dla kogo jest priorytetem?

Może dla klasy pracującej przed komputerem kwestia zakazu handlu w niedziele rzeczywiście jest drugorzędna: bo to kłótnia o „wolność” sprowadzającą się do tego, czy będą mogli w niedzielę pochodzić po sklepach. Jednak temat jest istotny o tyle, że bezpośrednio wpływa na życie wielu Polek i Polaków. Według danych GUS z 2020 r. w handlu pracowało od półtora do dwóch milionów osób; obok zatrudnionych w przemyśle jest to najliczniejsza grupa pracowników. Do tego interesariuszami są przecież także ich rodziny, na których życie czas pracy partnera bezpośrednio wpływa.

Paternalizm, nie socjalizm. Ile jest propracowniczej lewicy w PiS-ie?

Wolne niedziele dla pracowników handlu wywołują emocje podobne do świadczenia 500+. I trudno się dziwić, bo jedno z drugim wiele łączy. Oto po rządach Platformy Obywatelskiej i PSL-u przyszedł PiS i, czy nam się to podoba czy nie, poprawił jakość życia ludzi. Jak zauważa Majmurek, wszystkie partie musiały się do tego ustosunkować – poza Konfederacją, która na ten temat o dziwo nie ma nic do powiedzenia..

Zamiast pracy w niedzielę, 500+. Albo 1000+

Jest jeszcze jeden argument wytaczany przez przeciwników zakazu handlu w niedzielę: przykład osób, które mogą pracować tylko w weekendy. Na przykład rodzice, którzy w tygodniu zajmują się dziećmi, gdy ich partner jest w pracy, a w weekendy mogli dorobić. Tylko czy naprawdę to ma być argument za pracą w niedziele? Czy ceną za godne życie ma być rozbijanie rodzin i odbieranie ludziom całego wolnego czasu? Zwłaszcza że jest program 500+, który zdaniem liberalnej opozycji miał doprowadzić gospodarkę do ruiny. Tak się nie stało, za to realnie nowe świadczenie poprawiło sytuację wielu rodzin.

Są jeszcze studenci na studiach dziennych, którzy w weekendy mogliby sobie dorobić. I znowu: czy naprawdę chcemy, aby studenci dorabiali w niedzielę w handlu, aby opłacić wikt i akademik? Tutaj znów warto zaznaczyć spory punkcik dla Prawa i Sprawiedliwości, który osoby do 26. roku życia zwolnił z podatku PiT, a także wprowadził minimalną stawkę godzinową na umowach śmieciowych, na których zwykle zatrudniani są studenci. Wcześniej pracowano po 3 zł za godzinę!

Studenci do nauki? Marzenie, a nie rzeczywistość

Akurat dla studentów Lewica chyba jako jedyna wystosowała ofertę w swoim programie: 1000+. Można oczywiście dyskutować o szczegółach tego rozwiązania, jego wadach i zaletach. Niewątpliwie jest to jednak na ten moment najlepsza (spośród wszystkich partii) propozycja dla studentów. Bo jedyna.

Jeśli ktoś naprawdę chce pracować w weekend, to przecież mamy wiele opcji: gastronomię, branżę turystyczną czy eventową. Te sektory największy obrót mają w weekendy, podobnie jak muzea, a ich pracownicy bardzo często odpoczywają się w poniedziałki.

Co powinna Lewica?

Ostatni argument podniesiony przez Majmurka głosi, że wyborcom Lewicy wolna niedziela kojarzy się z monopolem Kościoła katolickiego, więc trzeba się zastanowić, czy warto podnosić ten temat. Na szczęście dla Lewicy nie gramy w Dixit czy w Tajniaków, więc skojarzeniami swoich odbiorców nie muszą się tak bardzo przejmować. Gdybym ja miał zgadywać skojarzenia Polek i Polaków, to śmiało postawiłbym, że Lewica kojarzy się jako najbardziej antyklerykalna w Polsce. I trudno mi wierzyć, że nagle się to zmieni, a antyklerykalni wyborcy uciekną do Platformy czy Hołowni. Warto też pamiętać, że lewicowe poglądy nie wiążą się automatycznie z brakiem wiary.

Lewica w odróżnieniu od Koalicji Obywatelskiej powinna być dla ludzi i zawsze po ich stronie. Z kolei w kontrze do Prawa i Sprawiedliwości powinna dbać o prawo i o relacje z Unią Europejską. A w kontrze do wszystkich pozostałych powinna dbać o prawa i mniejszości, i większości: osób LGBTQ+, kobiet, pracowników fizycznych, mieszkańców małych miejscowości. Bardzo uważać, by nie wspierać jednych kosztem drugich.

Jak uzwiązkowić Żabkę i Ubera?

czytaj także

Czy warto umierać za zakaz handlu w niedzielę? – pyta w tytule tekst Majmurka. Zadajmy inne pytanie i od razu na nie odpowiedzmy: czy Lewicy grozi śmierć za popieranie wolnych niedziel dla pracowników w handlu? Nie grozi. A czy Lewica powinna za wszelką cenę bronić praw pracowniczych? Tak. Po to właśnie jest.

**
Kajetan Woźnikowski jest dziennikarzem, memiarzem z Żywca, studentem politologii.

***

Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij