Kraj

Czy warto umierać za zakaz handlu w niedzielę?

Zamiast bronić kojarzonego z PiS-em zakazu, Lewica zrobiłaby sensowniej, gdyby na propozycje KO i Trzeciej Drogi odpowiedziała: dobrze, w niedzielę stawka dwukrotna (a nawet 2,5-), gwarancja dwóch niedziel wolnych w miesiącu, ale by sklep otworzył się w ten dzień, konieczna jest też zgoda pracowników.

Jak pokazały sobotnie konwencje prawie wszystkich partii, w tych wyborach jednym z wielu poruszanych tematów będzie zakaz handlu w niedzielę. Koalicja Obywatelska chce jego zniesienia, proponując, by praca w niedzielę była wynagradzana podwójną stawką, a każda osoba pracująca w handlu miała zagwarantowane dwie wolne niedziele w miesiącu.

Propozycja Trzeciej Drogi to po prostu dwie niedziele handlowe w miesiącu. PiS, który wprowadził obecny zakaz, opowiada się oczywiście za jego utrzymaniem. Konfederacja nie ma zdania. Nurt wolnościowy – na gruncie którego zakaz handlu w niedzielę powinien być postrzegany jako „dyktat” opresyjnego państwa – jest korygowany przez dość często integrystyczny katolicyzm wielu konfederatów.

Polska rodzina na samozatrudnieniu – o zakazie handlu w niedzielę

W programie Lewicy czytamy: „Wprowadzimy 2,5 razy wyższe wynagrodzenie za pracę w niedziele, święta i dni ustawowo wolne od pracy, a także prawo do co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla pracowników, którzy nie są obecnie objęci zakazem pracy w niedzielę” – co może sugerować, że Lewica zamierza utrzymać obecny zakaz.

Czy jednak powinna angażować swój niewielki polityczny kapitał akurat w obronę zakazu handlu w niedzielę? Moim zdaniem nie – to nie jest dziś dobrze wybrana bitwa.

Po co nam otwarte sklepy w niedzielę?

Oczywiście pracownicy mają prawo do odpoczynku. Rozumiem argument, że wolna niedziela to często jedyny dzień, który cała rodzina może spędzić razem. Naprzeciw tej potrzeby wychodzą częściowo propozycje Trzeciej Drogi i Lewicy, które większości wyborców będą wydawać się rozsądnym kompromisem między wolnością handlu a potrzebami pracowników.

Bez zakupów w niedzielę można sobie poradzić, nie są jakimś przyrodzonym prawem człowieka. Wysuwając ten argument, warto jednak pamiętać, że mamy wiele branż, które pracują w ten dzień. To dzięki ich pracy zwiększa się atrakcyjność niedzieli jako dnia wolnego, z którego można korzystać na wiele różnych sposobów. Gdyby założyć, że w imię prawa pracowników do odpoczynku z rodziną zamykamy w niedzielę wszystko to, co nie jest niezbędne, stałaby się jednym z najnudniejszych, najbardziej przytłaczających dni w tygodniu, gdy mamy co prawda wolny czas, ale nie da się pójść do kina, teatru, zjeść obiadu ani napić się kawy na mieście, wybrać na publiczny odczyt czy warsztaty, dajmy na to, stolarki.

Co myśleć o zakazie handlu w niedzielę?

Jak to się ma do sklepów czynnych w niedzielę? Ano tak, że niedzielne zakupy dla wielu ludzi w Polsce stały się nie tylko sposobem na zaopatrzenie się w potrzebne – a czasem nie do końca potrzebne – towary, ale też częścią kultury spędzania czasu wolnego. Dlatego zakaz handlu odbierany jest jako tak uciążliwy. Państwo bez wątpienia powinno zachęcać obywateli do tego, by spędzali wolne dni w sposób bardziej rozwijający. Czy jednak faktycznie należy ustanawiać odgórny zakaz?

Jednocześnie mimo zakazu bez problemu działają sklepy franczyzowe, inne znajdują w ustawie luki – np. rejestrując się jako placówki pocztowe, które mogą być czynne w niedzielę. To, jak łatwo obejść zakaz handlu, ośmiesza państwo i eksponuje jego słabość.

Można oczywiście uszczelnić przepisy i poświęcić większe zasoby na to, by pilnować ich przestrzegania. Jednak czy w sytuacji, gdy właściciel chce otworzyć w niedzielę sklep, pracownicy chcą w nim w niedzielę pracować, a klienci kupować, państwo powinno dwoić się i troić, by im to uniemożliwić?

A może pozwólmy decydować pracownikom?

Zamiast bronić kojarzonego z PiS zakazu, Lewica zrobiłaby sensowniej, gdyby na propozycje KO i Trzeciej Drogi odpowiedziała: dobrze, w niedzielę dwu-, a nawet 2,5-krotna stawka, gwarancja dwóch niedziel wolnych w miesiącu, ale by sklep otworzył się w ten dzień, konieczna jest też zgoda pracowników.

Młodsza załoga, złożona z dwudziestolatków bez rodzinnych zobowiązań – albo starszych ludzi z samodzielnymi już dziećmi – mogłaby uznać, że ważniejsza od wolnych niedziel jest dla nich okazja do zwiększenia zarobków. Z kolei pracownicy z dziećmi w wieku szkolnym mogliby wspólnie zdecydować, że priorytetem jest dla nich niedziela z rodziną. Albo wyrazić zgodę na pracę w niedzielę wyłącznie w wakacje czy w okresie przerwy świąteczno-noworocznej, gdy mają dzieci na co dzień w domu i wspólna niedziela nie jest aż tak ważna.

Lewica wiele miejsca w swoim programie poświęca temu, jak zamierza wzmocnić i rozbudować inspekcję pracy. Do jej nowych obowiązków można by dorzucić sprawowanie nadzoru nad tym, czy zgoda pracowników na pracę w niedzielę została uzyskana prawidłowo. Można też sobie wyobrazić, że kwestie handlu w niedzielę będą regulowały układy zbiorowe, zawierane np. na poziomie całych sieci handlowych.

Jeszcze inną, wartą rozważenia opcją jest oddanie decyzji o handlu w niedzielę władzom lokalnym. Polska jest bardzo różnorodna, w bardziej konserwatywnych, przywiązanych do rodziny i tradycji społecznościach wygrywaliby lokalni kandydaci skłonni do zamknięcia sklepów w niedzielę. W miejscach, które są mniej tradycjonalistyczne i wspólnotowe, a bardziej indywidualistyczne, wygrają samorządowcy mający na to inny pogląd.

Zakaz niedzielnego handlu nie powinien być priorytetem

Zastanawiając się, jak uregulować handel w niedzielę, warto też pamiętać, że stajemy się coraz bardziej pluralistycznym społeczeństwem. Mamy różne wartości, style życia, preferencje, a nawet kalendarze – niedziela nie dla każdego jest dniem dla rodziny czy religijnego kultu. Prawo powinno to uwzględniać.

Oczywiście nawet najbardziej spluralizowanemu i zindywidualizowanemu społeczeństwu potrzebne są jednoczące je wartości, symbole, rytuały. Ale wolna od handlu niedziela jest dziś raczej tym, co nas dzieli.

Handel w niedzielę, czyli wolny rynek (ale tylko dla biednych)

Dlatego, gdyby przyszły rząd obozu demokratycznego zajmował się kwestią zakazu handlu w niedzielę, Lewica nie powinna robić Rejtana w jego obronie. Także z przyczyn taktycznych. Mamy dziś w Polsce do załatwienia całe mnóstwo kwestii związanych z pracą – regulacje algorytmów i pracy dla platform, sensowną drogę do skracania czasu pracy, regulację pracy zdalnej, wzmocnienie narzędzi dialogu społecznego, gwarancje dla praw pracowników do samoorganizacji. Zakaz handlu w niedzielę – jeśli ktoś nawet uważa go za dobre rozwiązanie – nie jest nawet w pierwszej setce najważniejszych spraw związanych z pracą w Polsce.

Z kolei wyborcom Lewicy zakaz handlu w niedzielę kojarzy się raczej z obroną ideologicznego monopolu Kościoła katolickiego niż z prawami pracowniczymi. Warto więc poważnie się zastanowić, czy angażować polityczny kapitał w tę bitwę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij