Pisząc o paranoi męskiej szatni, Sroczyński tworzy tendencyjny obraz pary głównych graczy politycznych. PiS jest zasadniczo tożsamy z radykalnym skrzydłem Zjednoczonej Prawicy, za to opozycja to wyłącznie Platforma Obywatelska, a w zasadzie platformerska prawica.
Paranoja w męskiej szatni, czyli pięć rzeczy, które zatruwają polską politykę Grzegorza Sroczyńskiego to przykład tekstu, którego ambicją jest – po raz kolejny w przypadku autora – promocja mniej czarno-białego podejścia do bieżącej krajowej polityki, ucieczka od tego, co niektórzy nazywają plemienną wojną polsko-polską. Ostatecznie jednak tekst ten promuje ów nieszczęsny duopol polityczny.
Sroczyński gorzko komentuje na łamach Gazeta.pl, że „gdy wydaje się, że już nic głupszego nie usłyszysz, a polska debata osiągnęła takie dno, że nie ma w co zapukać od spodu, zawsze można liczyć na to, że Giertych albo Matecki napiszą tweeta, i zabawa zaczyna się od początku”. Dalej czytamy, że choćbyś nie chciał, to musisz się „tym zajmować, bo po chwili cała opozycja brednie Giertycha powtarza, a cały PiS mówi Mateckim”. Dwaj przywołani panowie stają się „personifikacjami” tytułowych „pięciu toksycznych cech, które zatruwają polską politykę”. Te cechy to: toksyczny maczyzm, stawianie na skrajny elektorat, brak odwagi, strach opozycji przed wygraną i kompletna pustka merytoryczna polskiej polityki.
czytaj także
Zostawmy na boku owe cechy, a przyjrzyjmy się temu, jak pokazana jest zatruwana przez nie polska polityka. To o tyle ciekawe i ważne, że autor od lat dostrzega problem polaryzacji i duopolizacji, widzi wady (i zalety) polityk z różnych opcji – za co przyczepiono mu odznakę symetrysty (nie napisze łatkę, bo Sroczyński nosi tę odznakę z dumą).
Tendencyjnie
Pisząc o paranoi męskiej szatni, Sroczyński tworzy tendencyjny obraz pary głównych graczy politycznych. PiS jest w felietonie zasadniczo tożsamy z radykalnym skrzydłem Zjednoczonej Prawicy – autor przywołuje przede wszystkim nazwiska polityków z Solidarnej Polski. Za to opozycja to wyłącznie Platforma Obywatelska, a w zasadzie platformerska prawica: zaciekle anty-PiS-owska, szczątkowo łącząca odrobinę zmiękczony światopoglądowy konserwatyzm z neoliberalizmem gospodarczym. Na dodatek felietonowi reprezentanci kręgów kojarzonych z konserwatywno-liberalną opozycji to osoby spoza parlamentu.
Po bandzie
Sroczyński pisze, że „cała opozycja brednie Giertycha powtarza, a cały PiS mówi Mateckim”. Kim mówi?
Dariusz Matecki to jedna z ważnych postaci prawicowych kampanii, nie jest to jednak ktoś w skali kraju bardzo znany, jest radnym. Roman Giertych dziś politykuje w internecie. Jasne, w środowisku „hardkorowego anty-PiS” pojawiają się teksty, że wszechpolska przeszłość wszechpolską przeszłością, ale – gdyby spojrzeć na sprawę „pragmatycznie” – mecenas Giertych świetnie by pozamiatał jako minister sprawiedliwości w „demokratycznym” rządzie. Dotąd nikt z władz Platformy – nie mówiąc o reszcie opozycji – nie wysunął takiej propozycji.
Cała opozycja, czyli kto? Czy Rafał Trzaskowski używa podobnego języka jak Tomasz Lis, Giertych, czy nawet Radek Sikorski w najmocniejszych wypowiedziach? W trakcie kampanii prezydenckiej w 2020 roku Trzaskowski napisał list do wyborców PiS, a w nim: „Zawsze szukam kompromisu. I dalej będę go szukał, starając się odbudowywać wspólnotę i szanując wszystkich, bez względu na ich poglądy”. Owszem, ten pojednawczy ton może być uważany za czyste frazesy bez pokrycia w realnym działaniu. Bez wątpienia nie jest to jednak język „toksycznego maczyzmu”.
Słyszę uwagi, że to bez znaczenia, bo Sroczyńskiemu nie chodzi o formalnie najważniejsze osoby w partiach politycznych, lecz o oszołomski margines, który według publicysty nadaje ton debacie po obu stronach.
Z przesadą
Czy naprawdę nadaje ton? To jednak Trzaskowski, a nie Giertych i nawet niewspominany Sikorski (być może tym obrotem spraw bardzo niezadowolony) był kandydatem PO w wyborach prezydenckich, to Trzaskowski dostał ponad 10 milionów głosów w drugiej turze i według ostatniego rankingu zaufania IBRiS w początku marca tego roku był najpopularniejszym politykiem w Polsce.
W Polsce – przynajmniej poza światem drak medialnych opisywanych w felietonie – nie ma do dzisiaj tak twardego duopolu jak podział republikanie/demokraci w USA i najnowsze trendy sondażowe wskazują, że jego wizja raczej się oddala.
PO i przychylni jej twitterowicze, w tym prominenci dziennikarstwa III Rzeczypospolitej i dawny wicepremier z LPR starają się robić wiele, żeby taki zero-jedynkowy układ powstał. W tym zakresie przytyki Sroczyńskiego pod adresem obozu „liberałów” są w dużej części zasadne. Nie zmienia to faktu, że dzisiaj 25 proc. wyborców zamierza głosować na inne partie opozycji demokratycznej niż Platforma. W ostatnich latach PO spadała z pierwszego miejsca podium opozycji i ustępowała miejsca czy to Nowoczesnej, czy – przed powrotem Tuska – na rzecz projektu Szymona Hołowni.
czytaj także
W zbyt wielu symetrycznych tekstach nie ma praktycznie niczego na temat „tych trzecich” (czwartych albo piątych). Co zaskakujące w kontekście deklarowanego zmęczenia duopolem. Jeśli wojna polsko-polska jest taka zła i męcząca, to intuicyjne wydaje się szukanie jakichś alternatyw. Rzetelny symetrysta interesowałby się również, a być może nawet przede wszystkim, tymi „innymi opcjami”. W tekście Sroczyńskiego – a nie jest on jedynym w tej konwencji – „ci trzeci” znikają z pola widzenia.
Z grubą przesadą
Konsekwencją zniknięcia z pola widzenia partii innych niż PiS i PO jest narzekanie wielu symetrystów na to, że „opozycja” (w tym ujęciu niezróżnicowana, bo reprezentowana tylko przez PO) nie ma innego programu jak tylko „anty-PiS”.
Czyżby? Dawny dyrektor programowy i prezenter Religia TV nie jest raczej człowiekiem z mojej nomen omen parafii. Czytuję jednak z ciekawości wpisy poszczególnych partii w social mediach. Sprawdźmy – dla przykładu – lutowe wpisy facebookowe Polski 2050, które, stąd ten wybór, relatywnie najsłabiej i najrzadziej atakują rywali. Czego tam nie było! Walka ze smogiem. Likwidacja domów dziecka na rzecz adopcji albo rodzin zastępczych. Rozwój i promocja transportu publicznego. Tania, zielona energia. Zwiększenie wydatków na szkolnictwo. Podwojenie powierzchni parków narodowych. To wszystko w ciągu najwyżej kilku dni. Aż nie mam siły… W jakim stopniu to konkrety, a w jakim frazesy? To właśnie zadeklarowani zwolennicy ucieczki w przyszłość, ku konkretnym problemom, ważniejszym od zadawnionych sporów powinni wziąć takie hasła pod lupę.
czytaj także
Podobną wyliczankę propozycji można by cytować z mediów społecznościowych czy którejś z konwencji Nowej Lewicy i Razem.
Czy to jest akceptowalna trzecia opcja? Czy jest przełamaniem owego „uwiądu intelektualnego” elit politycznych. A jeśli nie, to dlaczego? Po raz pierwszy w życiu poczułem teraz pewne współczucie dla Szymona Hołowni. Być może usłyszawszy, że opozycja musi mieć jasną ofertę dla Polek i Polaków, dwoił się i troił, żeby zademonstrować „konstruktywny program” we wszystkich możliwych dziedzinach, a niewzruszony symetryzm dalej odprawiał swoje mantry: „Opozycja to tylko anty-PiS…”.
Banalnie
Felietony i komentarze takie jak ten Grzegorza Sroczyńskiego mielą tylko stereotypowy spór „PiS–liberałowie”. A że autorzy poruszają się w wąskich ramach duopolu sprowadzonego do skrajnego marginesu, komentują kontrowersje, które właśnie z uwagi na te ramy wydają się sztampowe.
Kość ogonowa miękiszona, czyli Kultura Liberalna adoptuje Terlikowskiego
czytaj także
Sroczyńskiemu w tym felietonie dziwnie blisko do postpolitycznego cynizmu, który kiedyś w bardziej spójnym wydaniu prezentował centro-prawicowy Robert Krasowski. Zdaniem Krasowskiego politycy serwują publiczności niewiarygodnie brutalny teatr, ale jest on czystym symulakrum – niczym u Baudrillarda. Nawet jeżeli mieliby więc ochotę coś istotnego zmienić, krępują ich uwarunkowania wewnętrzne i międzynarodowe (zwłaszcza w kraju o pozycji Polski). Sroczyński pisze: „Wszelkie rozmowy z politykami stają się nudnym rytuałem, w którym nawet spór jest udawany, choć niby gorący i zaklęty na wszystkie świętości”.
Kłopot w tym, że jeśli cały świat polityki zredukujesz do duopolu, a za przedstawicieli duopolu uznasz skrajnych jego reprezentantów, a potem załamiesz ręce, że gadać się z nimi i o nich nie da, to się nie dziw, że w takiej opowieści o świecie wszystko jest płytkie, a wojna polsko-polska trwa w najlepsze.
**
Wiktor Rusin – współzałożyciel inicjatywy kulturalnej „Orgia Myśli” (2005–2016), autor powieści Wakacje (2012), esejów z zakresu polityki i sztuki, publikowanych m.in. w „Glissando”, „Elewatorze”, „Małym Formacie”, Dwutygodniku, wydawnictwach Krytyki Politycznej i Korporacji Ha-art. Współautor scenariuszy i autor dramatów scenicznych (Generał i Dziewczyna, reż. Anna Baumgart). Od 2019 roku publikuje eseje krytyczne na autorskiej stronie „poza tym”.