Kraj

Roman Giertych wszedł furtką, którą uchylił Kołodziejczak

Tłum zgromadzony na wiecu Donalda Tuska w Sopocie powitał zapowiedź powrotu Romana Giertycha do polityki gromką owacją. Naprawdę? Tak trzymacie, szanowni wyborcy KO, swojego lidera za słowo?

W niedzielę 27 sierpnia w Sopocie Donald Tusk ogłosił, że Roman Giertych, założyciel współczesnej Młodzieży Wszechpolskiej, polityczny ojciec Krzysztofa Bosaka, były wicepremier i minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006–2007, otrzymał zaproszenie na listę Koalicji Obywatelskiej i wystartuje z ostatniego miejsca w Kielcach, gdzie jedynką PiS ma być sam Jarosław Kaczyński.

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że dla Romana Giertycha nie ma miejsca na listach KO. Za wielu ma wrogów, za mało przyjaciół, zbyt krewko wojuje na Twitterze. Ludzie pamiętają mu antykobiece wypowiedzi, pamiętają nacjonalizm, wyrzucanie ze szkół Gombrowicza i zalecanie surowej dyscypliny wobec uczniów.

Giertych wielkim obrońcą demokracji był

Giertych tak bardzo chciał dostać się do Senatu, że groził sabotażem Paktu Senackiego i planował wystartować w okręgu Magdaleny Biejat. Wiadomo, że nie wygrałby. Ale sam pomysł pokazuje skalę jego ambicji, której wymagający przecież zawód adwokata być może nie jest w stanie zaspokoić. Roman Giertych prze do władzy.

Po skandalu z odwołaniem panelu symetrystów na Campusie wydawało się, że kwestia obecności Romana Giertycha na liście KO jest na dobre zamknięta. A jednak!

Kielecki czyściec

Pomysł jest taki: skoro Jarosław Kaczyński ucieka przed Donaldem Tuskiem w Góry Świętokrzyskie, do PiS-owskiego matecznika, to Tusk nie będzie go tam gonił, ale pozwoli zmierzyć się z nim Romanowi Giertychowi, dla którego Kaczyński stał się wrogiem nie tylko politycznym, ale i osobistym.

Wydaje się, że trudny teren Kielc to swego rodzaju czyściec dla polityków związanych jakoś z KO. (Wyobrażam sobie, jak zirytowany Donald Tusk każe swoim kolegom iść do diabła, a wiadomo – diabeł, Łysa Góra, Kielce). W 2019 roku z Kielc startował Bartłomiej Sienkiewicz, który dał się nagrać w restauracji Sowa i Przyjaciele – ten skandal z dzisiejszej perspektywy można wspominać z rozrzewnieniem, bo był ostatnim, który wstrząsnął opinią publiczną i polityką. Nikt nie przypuszczał, że już za moment skandal będzie gonił skandal, a władza nie będzie sobie robiła nic z obywatelskich protestów. W 2015 roku numerem jeden w tym okręgu był Grzegorz Schetyna, który po odejściu Donalda Tuska z polskiej polityki chciał zająć jego miejsce.

Debaty odmawia się faszystom, nie dziennikarzom symetrystom

W tym roku na liście KO w Kielcach miało nie być „spadochroniarzy”. Jedynką jest posłanka Marzena Okła-Drewnowicz, pochodząca z regionu, a dokładnie ze Skarżyska-Kamiennej.

Roman Giertych – było nie było, spadochroniarz, wchodzi na ostatnie miejsce na tej czyśćcowej liście. Tu może się wykazać, ale też może mieć wystarczająco dużo osobistej nienawiści – przepraszam: motywacji – by zmierzyć się z Kaczyńskim, swoim byłym szefem, dla którego, tak samo jak nieżyjący już Andrzej Lepper, był jedynie skutecznie skonsumowaną przystawką. Siłą Giertycha może być też bardzo dobra znajomość metod Kaczyńskiego, które w 2019 roku opisał w poświęconej kulisom rządów PiS książce Kronika podłej zmiany.

Furtkę uchylił Kołodziejczak

Czy pamiętacie jeszcze, jak Donald Tusk zapowiadał, że nie znajdzie się miejsce na listach KO dla nikogo, kto jest przeciw prawu kobiet do bezpiecznej, legalnej aborcji? No cóż – właśnie widzimy dość spektakularne wycofanie się z tej obietnicy.

„Na biologii wszyscy powinni się uczyć m.in. o ochronie życia człowieka. Uważam, że każde dziecko powinno się dowiedzieć, że aborcja to zabójstwo. Młodzież powinna się szczegółowo dowiedzieć, na czym polega zabijanie dzieci nienarodzonych” – przekonywał Roman Giertych w 2007 roku.

Nie zmienił podejścia. W 2021 roku decyzję PO w sprawie aborcji nazwał „strasznym błędem”. Parę miesięcy później umarła Izabela z Pszczyny, jedna z pierwszych ofiar nieludzkiego wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, a na place wielu miast wyległy tłumy, obecni byli politycy również KO.

Tymczasem właśnie z hukiem wyleciała z listy KO Jana Shostak za proaborcyjną wypowiedź. Kilka dni później zgromadzony na wiecu Tuska w Sopocie tłum powitał gromką owacją zapowiedź powrotu do polityki Roman Giertycha, wyznawcy życia nienarodzonego. Naprawdę? Tak trzymacie, szanowni wyborcy KO, swojego lidera za słowo?

Jak szybko wylecieć z listy KO? Obrażając uczucia antyaborcyjne

Wydaje się, że to Michał Kołodziejczak otworzył wyłom w politycznej wyobraźni wyborców KO, którzy jeszcze do niedawna mogli myśleć, że oto jesienią nastąpi starcie obozu liberalnego z autorytarnym. Wejście na listę KO lidera Agrounii było jednak zgrzytem przede wszystkim estetycznym (te świńskie głowy przywożone do Warszawy), bo jego poglądy wydają się wciąż nieokrzepłe, choć flirtował już ze skrajną prawicą, Robertem Bąkiewiczem, ks. Międlarem i Piotrem Rybakiem skazanym za spalenie kukły Żyda. Potem było już lżej, bo próbował dogadać się z Porozumieniem i Trzecią Drogą.

Wiadomo o nim głównie to, że podobnie jak Giertych bardzo chce do władzy. Jego obecność była wymuszeniem pragmatycznego kompromisu, dzięki któremu obóz anty-PiS może sięgać od Adama Bodnara, obrońcy praworządności i migrantów, przez Zielonych i Hannę Gill-Piątek, której nie spodobał się przechył na prawo Polski 2050, aż po, jak widać, nacjonalistyczną konserwę.

Skoro można przyjąć Kołodziejczaka, można i Giertycha. Tyle że ten ostatni, w odróżnieniu od szefa Agrounii, ma wyrobione dawno temu i najwyraźniej niezmienne poglądy, na które Donald Tusk radzi teraz nie zważać.

Kołodziejczak idzie do Sejmu, żeby coś załatwić, tylko jeszcze nie wie co

Michał Kołodziejczak, zapytany przez dziennikarza o prawo kobiet do aborcji, zaproponował referendum, w którym wzięłyby udział tylko kobiety. Co zaproponuje zapytany o to Roman Giertych? Opcję salwadorską? Czy liberałowie znów będą klaskać? Czy tylko powiedzą, że warto zapłacić taką cenę za zwycięstwo nad PiS?

Populistyczne rękawice

Tak wygląda twardy, współczesny populizm. Nie ma już zasad. Jarosław Kaczyński rozpoczął sobotni wiec w Sokołowie Podlaskim od hymnu – zgromadzeni zaśpiewali wszystkie zwrotki, coraz mocniejszymi głosami, a potem nastąpiło szczucie, kłamstwa i manipulacje. Można się było dowiedzieć, że plan na wypadek agresji Rosji na Polskę w 2008 roku był taki, żeby zostawić ludzi na pastwę rosyjskiej armii bez pomocy, aż do linii Wisły. Znowu padły słowa: „głód, głód dzieci” – o transformacji i dane o bezrobociu, przekłamywanie których stwierdził już sąd. „Donald Tusk był królem bezrobocia” – zawołał Kaczyński, a odpowiedziały mu oklaski i skandowanie „tu jest Polska”.

Dziś mamy podobno kwitnącą gospodarkę i doganiamy Europę, a PiS chce, żeby Polakom żyło się (jeszcze) lepiej. Nie mówi jednak, jak zrobić, żeby 500 plus starczyło na opłacenie psychiatrów, psychologów, lekarzy, szkoły, a teraz też lekarstw dla osób niepełnosprawnych. Z listy 253 chorób uprawniających do bezterminowego orzeczenia o niepełnosprawności pozostało zaledwie 91, dzieci z zespołem Downa nie są już uznawane za chore.

Zdaniem prezesa PiS Donald Tusk działa „z inspiracji Niemiec, ale kłaniał się też bardzo nisko Rosji” – tu Jarosław Kaczyński zapowiedział, że komisja do spraw badania wpływów rosyjskich ma w najbliższym tygodniu jednak powstać.

Powiedział też Kaczyński dwa słowa prawdy, a mianowicie, że nie ma demokracji tam, gdzie wyborcy są okłamywani i manipulowani. Przykładów manipulacji jednak nie podał, a szkoda. Czym innym, jak nie manipulacją, łamaniem zasad prowadzenia kampanii wyborczej jest upychanie referendum w ten sam dzień co wybory, zatrudnianie do pikników wojska, kół gospodyń wiejskich, ministerstw i pieniędzy ministerialnych, Kościoła i prezydenta?

Czy ta nierówność w walce wyborczej usprawiedliwia wszystkie chwyty Donalda Tuska? Spoty, na których AI podrabia głos premiera Morawieckiego, zapowiedzi jeszcze większych zniszczeń ekologicznych, społecznych, gospodarczych i moralnych, jakie muszą przynieść kolejne wzmocnienia bariery na granicy polsko-białoruskiej, i reszta antymigranckich wypowiedzi, a teraz odejście od zapowiadanego „testu na sumienie” w sprawie aborcji?

Giertych Giertychem, ale junta juje

Lewica trzecią siłą

Na tej polaryzacyjnej grze może urosnąć Lewica. W ostatnich badaniach Kantar Public wyprzedziła spadającą na łeb na szyję Konfederację i Trzecią Drogę, by zająć trzecie miejsce na podium. Jeżeli ten trend się utrzyma, jeżeli Lewicy uda się odbić Konfederacji przynajmniej część młodych ludzi, zmobilizować kobiety i utrzymać poparcie bezpiecznie ponad progiem, to może okazać się siłą decydującą o kształcie przyszłego rządu.

Populistyczne, polaryzujące rękawice – jak lubią to określać Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski – które przywdział Donald Tusk, mogą pozycję Lewicy jeszcze wzmocnić. Bo ostatnimi działaniami: ostrą retoryką w sprawie migracji, wyrzuceniem Shostak, przyjęciem Giertycha – KO oddaje Lewicy jej wyborczynie, przyciągnięte prowadzoną od dwóch lat progresywną narracją.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij