Kraj

Elegia dla Mieszkania Plus (i naszego postrzegania mieszkań komunalnych)

Polska to nie tylko europejskie państwo, ale przede wszystkim specyficzny stan umysłu. W kwestii mieszkań przejawia się on tym, że Polacy chcą je głównie posiadać. Czynszówki to dla nas towar wybrakowany, Daewoo Tico wśród mieszkań.

Mieliśmy mieć 100 tysięcy mieszkań z atrakcyjnym czynszem do 2019 roku, będziemy mieli hojne dopłaty do odsetek od kredytów mieszkaniowych. Jak to w Polsce bywa, ambicje mieliśmy spore, ale wyszło jak zwykle. Nasza polityka mieszkaniowa zatoczyła więc koło.

Cofamy się właśnie do czasów programu Rodzina na Swoim z 2007 roku, który realizowała koalicja PO-PSL, ale stosowne przepisy przygotował jeszcze pierwszy rząd PiS. Pod tym względem polska polityka jest więc konsekwentna i charakteryzuje się ciągłością pomimo zmian ekip rządzących. Szkoda tylko, że jest to konsekwencja w popełnianiu błędów.

Deweloper na Swoim, czyli program mieszkaniowy Platformy

Porażka programu Mieszkanie Plus nie jest winą wyłącznie obecnej ekipy rządzącej. Oczywiście to ona przede wszystkim zaliczyła wpadki i zaniechania, ale winnych znajdziemy więcej. Wszak aktywną politykę mieszkaniową w Polsce powinny w pierwszej kolejności prowadzić gminy, dla których jest to jedno z ustawowych zadań własnych. Ich rola w programie również była bardzo ważna, ale gremialnie na tym polu zawiodły. Spore „zasługi” ma też polski elektorat, który walnie przyczynił się do stanu polityki mieszkaniowej w Polsce.

Prezes PiS kontra PiS

Minister Waldemar Buda oficjalnie przyznał, że jego resort właśnie sprząta po Mieszkaniu Plus. O tym, że program nie spełnił oczekiwań, mówił już też wprost Jarosław Kaczyński, więc trudno się z tą opinią spierać, skoro wygłasza ją lider partii rządzącej. Dobitnie pokazała to również kontrola NIK obejmująca lata 2016–2021.

„Rząd deklarował, że do końca 2019 roku wybuduje 100 tysięcy mieszkań – jednak do użytku oddano nieco ponad 15 tys. mieszkań, a 20,5 tys. znajdowało się w budowie (stan na koniec października 2021 r.)” – czytamy w omówieniu wyników kontroli. Według NIK głównymi przyczynami fiaska projektu były brak skutecznych i spójnych przepisów oraz opieszałość we wdrażaniu aktów wykonawczych.

Inaczej mówiąc, autorzy programu najpierw nie zadbali o to, żeby przegłosować ustawy umożliwiające osiągnięcie deklarowanych celów, a następnie zbyt wolno realizowali nawet te wadliwe akty prawne. Przepis na porażkę doskonałą.

Sen z głową w zlewie. Jak się mieszka w mikrokawalerce

Tak naprawdę bezpośrednio z Mieszkania Plus powstało zaledwie kilka tysięcy mieszkań. Mowa o tak zwanej rynkowej części programu, którą realizowała spółka PFR Nieruchomości. Według raportu GetHome.pl do końca 2022 roku spółka oddała 3,5 tysiąca mieszkań w różnych lokalizacjach – zarówno dużych miastach (Kraków, Katowice, Radom, Gdynia), jak i średnich lub małych (Zamość, Nowy Targ, Świdnica, Wałbrzych).

Duża różnorodność inwestycji jest chwalebna, problem w tym, że jest ich stanowczo za mało. Powinno być przynajmniej dziesięć razy więcej, żeby w ogóle traktować to poważnie.

Przypomnijmy, że tylko w zeszłym roku deweloperzy oddali do użytku 144 tysiące lokali. Oczywiście państwo nigdy nawet nie zbliży się do tego poziomu, bo to zbiorczy wynik wszystkich firm z branży, ale dobrze by było, gdyby przynajmniej zrównało się z największymi. Dom Development czy Murapol sprzedają po kilka tysięcy mieszkań rocznie. Osiągnięcia PFR Nieruchomości wypadają więc blado nawet na tle pojedynczych firm deweloperskich.

Jak zdradził już dwa lata temu Jarosław Kaczyński, jedną z przyczyn porażki Mieszkania Plus była niechęć agend rządowych do przekazywania ziemi do Krajowego Zasobu Nieruchomości. „Opór stawiany przez instytucje dysponujące na przykład terenami przed ich przekazaniem do programu Mieszkanie Plus, był dla mnie niepojęty, i to na każdym szczeblu” – mówił prezes PiS w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”. No cóż, jeśli rządzący nie potrafią wymóc określonych działań na podmiotach, które sami nadzorują, to mogą mieć pretensje wyłącznie do siebie.

Kaczyński atakuje deweloperów, ale to PiS budował ich pozycję

Możecie się jeszcze wykupić

Poza tym można było budować na ziemi nabytej na zasadach rynkowych. Przecież PFR Nieruchomości działa na zasadach komercyjnych, o czym zresztą przekonali się sami lokatorzy, którym w ubiegłym roku drastycznie wzrosły czynsze. Można było więc ziemię zwyczajnie kupować, a niższy czynsz uzyskiwać dzięki narzucaniu niższej marży niż prywatna konkurencja. Nawet gdyby warunki nie odbiegały od realiów rynkowych, to już sam fakt pojawienia się na rynku wielu nowych mieszkań pod wynajem miałby pozytywne skutki.

Głośno było również o błędach technicznych, jakie popełniono przy budowie lokali z Mieszkania Plus. Mieszkańcy zgłaszali liczne usterki, co miało być dowodem na nieudolność państwa w zakresie budowania mieszkań – mowa była o zalewanych garażach, zawilgoceniach na ścianach, a nawet wadliwej konstrukcji.

Prawda jest jednak taka, że tego typu usterki zdarzają się praktycznie wszystkim deweloperom. Ważne, żeby były na bieżąco usuwane. „Średnia liczba usterek na rynku komercyjnym w pierwszym roku eksploatacji to od 1 do 5. My od tych statystyk nie odbiegamy” – mówił prezes PFR-N Wojciech Caruk.

Znacznie gorszą przewiną były drastyczne podwyżki czynszów, waloryzowane o wskaźnik inflacji (finalnie zostały w tym roku zamrożone do końca 2025) oraz niekorzystne oferty dojścia do własności składane właścicielom. Szczególnie to ostatnie jest istotne z punktu widzenia wygaszania programu. „Wszyscy ci, którzy otrzymali mieszkania, bo dzisiaj to jest najem, w ramach Mieszkania Plus, na bardzo preferencyjnych warunkach wykupią te mieszkania i zamkniemy ten temat” – stwierdził minister Buda.

Miejmy nadzieję, że te oferty wykupu nie będą „nie do odrzucenia” (albo wykupujesz, albo wyprowadzka). Gdyby lokatorzy Mieszkania Plus zostali w ten sposób postawieni pod ścianą, to w przyszłości zaufanie do publicznej mieszkaniówki będzie tak niskie, że o programach z prawdziwego zdarzenia będziemy mogli zapomnieć na lata.

Strajk włoski samorządów

Rynkowa część programu była jednak tylko jedną z trzech. Drugą, być może bardziej istotną, było wsparcie dla budownictwa komunalnego. Jest ono wspierane z BGK za pośrednictwem Funduszu Dopłat. Skala tego wsparcia się zmieniała – w 2021 roku podniesiono możliwe dofinansowanie aż do 80 procent wartości inwestycji. Nawet to nie zmobilizowało gmin do aktywnej polityki mieszkaniowej. Trudno nawet powiedzieć, żeby nastąpiła jakakolwiek zmiana na lepsze. Prawda jest taka, że gminy budowały więcej mieszkań komunalnych przed utworzeniem Narodowego Programu Mieszkaniowego (bo tak się nazywa formalnie Mieszkanie Plus).

W 2012 roku oddano do użytku 2,4 tys. mieszkań komunalnych, rok później 2,3 tys. W 2014 roku powstało ich 2,2 tys., a w roku dojścia PiS do władzy już tylko 1,7 tys. W latach 2016–2019 powstawało tylko 1,8 tys. mieszkań komunalnych rocznie – czyli troszkę więcej niż w 2015, ale znacznie mniej niż w latach 2012–2014.

Ostatnia bitwa transformacji. Wrocławianie walczą o odzyskanie mieszkań

Ostatnie lata to już zupełna katastrofa. W latach 2020–2022 gminy budowały mniej niż tysiąc mieszkań rocznie, a w samym zeszłym roku było to dokładnie 629 lokali, co było historycznym rekordem – szkoda, że beznadziei. Tak naprawdę w ogóle nie powinno się wliczać mieszkań komunalnych do „osiągnięć” Mieszkania Plus – przecież i bez niego gminy coś tam budowały, i to nawet więcej niż obecnie.

Tylko czy tak dramatycznie słabe wyniki budownictwa komunalnego to też wina PiS? Nawet gdyby Fundusz Dopłat zapewniał 120 proc. kosztów inwestycji, czyli dopłacałby gminom za budowanie lokali, to i tak ich wyniki nie byłyby wiele lepsze. Tajemnicą poliszynela jest, że gminy, w tym również duże miasta, nie chcą nie tylko budować mieszkań, ale nawet ich mieć. Często muszą do nich dopłacać, a inwestycje w lokale komunalne, kojarzone powszechnie w Polsce z ofertą dla społecznego marginesu, wcale nie są mile widziane przez większość członków społeczności lokalnych.

Na przykład w Kępnie w marcu protestowała wspólnota mieszkaniowa, obok której należący do gminy TBS buduje mieszkania komunalne. Sprawa jest o tyle „ciekawa”, że burmistrz Kępna otrzymał pisemne groźby pod swoim adresem, chociaż można mieć nadzieję, że tylko rytualne, a nie realne.

O analogicznej sytuacji w stolicy pisał u nas kilka dni temu Piotr Ikonowicz. Mieszkańcom jednej z warszawskich dzielnic nie spodobały się plany budowy mieszkań komunalnych dla nauczycieli. Co ciekawe, protestujący sami stali się właścicielami, gdyż wcześniej wykupili zajmowane przez siebie lokale komunalne za symboliczną kwotę.

„Frankowicze” wygrywają, ale nadal przykleja się im brzydką gębę

Włodarze miast i miasteczek, zamiast próbować zmieniać podejście mieszkańców do lokali komunalnych, jak powinny to robić elity lokalne z prawdziwego zdarzenia, postanowili nie użerać się z malkontentami i po cichu wycofują się z tego biznesu. Wyprzedają mieszkania na bardzo preferencyjnych warunkach, a na ich miejsce nie budują ułamka tego, co sprywatyzowali. W latach 2020–2022 liczba aktywnych umów najmu komunalnego spadła o 35 tys. – w tym czasie gminy wybudowały mniej niż 3 tys. mieszkań.

Wspierajmy bogatych, biedni sobie poradzą

Można, a nawet należy, krytykować samorządy za ich jawne wykpienie się z jednego ze swoich najważniejszych zadań. Trudno jednak udawać, że się nie widzi słonia w pokoju, jakim jest podejście Polek i Polaków do mieszkalnictwa. Polska to nie tylko europejskie państwo, ale przede wszystkim specyficzny stan umysłu. W kwestii mieszkań przejawia się on tym, że Polacy chcą je głównie posiadać. Czynszówki to dla nas towar wybrakowany, Daewoo Tico wśród mieszkań. Jak nie ma czym jeździć, to i Tico się pojedzie, ale tak ogólnie to jednak wstyd. Dokładnie w ten sposób myślimy o publicznych mieszkaniach czynszowych.

Dowodów na to jest wiele. W zeszłym roku CBOS opublikował wyniki badania Polacy o polityce mieszkaniowej. Zapytano w nim między innymi, w jaki sposób państwo powinno przede wszystkim pomagać w tym obszarze. Zdecydowanie zwyciężyło ułatwianie ludziom zakupu mieszkań lub budowę domów (55 proc. głosów) – czyli dopłaty do kredytów lub wkładu własnego. Dokładnie z tym mamy do czynienia od początku wieku – w kolejności były to Rodzina na Swoim, Mieszkanie dla Młodych, a od lipca Bezpieczny Kredyt 2 proc. A jak wygra PO, to pojawi się najgorszy z nich wszystkich Kredyt 0 proc.

23 proc. pytanych zagłosowało na wsparcie budownictwa czynszowego z opcją wykupu. Wspieranie budownictwa komunalnego wybrało tylko 22 proc. ankietowanych.

Dlaczego prawica nienawidzi termomodernizacji?

To jeszcze nie wszystko. CBOS zbadał też poparcie dla każdej z form wsparcia w poszczególnych grupach dochodowych. Co się okazało? Wspieranie własności zdobyło największą część głosów w każdej grupie dochodowej, ale najwyższe poparcie (57 proc.) miało wśród… najuboższych (dochód na głowę poniżej 1,5 tys. złotych). Najmniej zarabiający Polacy najbardziej popierają dopłaty do kredytów mieszkaniowych, których i tak nie dostaną, bo nie mają zdolności kredytowej. Genialne, winszuję poczucia humoru.

Prawda jest więc taka, że klęska Mieszkania Plus to owoc zgodnej współpracy rządu, samorządów i społeczeństwa. Rząd był niezdarny, samorządy postanowiły wykręcić się z mieszkalnictwa, a ludziom i tak marzy się mieszkanie własnościowe na kredyt. W takich warunkach to i tak dobrze, że w ogóle powstały jakieś lokale.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij