Miasto

Kozak: Chcecie tęczę? To ją sobie weźcie!

Jeżeli środowiska LGBT chcą mieć swój symbol w Warszawie, to niech zaczną o niego walczyć.

Tak to już jest, że odpowiadając na polemiki, zwykło się rozpoczynać od tego, czego się nie napisało. Czego zatem nie napisałem w swoim tekście o tęczy na placu Zbawiciela?

Przede wszystkim nie napisałem, że stawiam znak symetrii pomiędzy podpalaczami a obrońcami tęczy, a tym bardziej, że stawiam znak symetrii pomiędzy bijącymi a bitymi. Z pewnością jednak postawienie takiego znaku symetrii nam grozi – wystarczy przypomnieć sobie niesławną piosenkę Maleńczuka. Nie napisałem również, że głównym problemem tęczy jest to, że nie podoba się ona pewnym grupom społecznym. Głównym problemem tęczy jest właśnie to, że podoba się ona pewnym grupom społecznym. Jak pisałem, dzisiaj tęcza realizuje przede wszystkim interesy Ruchu Narodowego i Platformy Obywatelskiej. Nie pisałem również, że należy w związku z tym postawić krzyż pod tęczą. „Zmiana treści symbolicznej” tęczy jest jedną z trzech możliwych, opisanych przeze mnie strategii działania. Swego czasu głośny był pomysł tęczy biało-czerwonej. W porównaniu z nim idea tęczy jako znaku tolerancji (również tolerancji religijnej) wydaje mi się rozsądniejsza.

Co napisałem? Przede wszystkim to, że tęczę należy odbudowywać i jej bronić, ale że powrót tęczy na plac Zbawiciela jest znacznie bardziej problematyczny, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Zdecydowanie zbyt wcześnie na optymizm. W związku z tym należałoby się zastanowić, co dalej z tęczą zrobić i jakie strategie działania byłyby najkorzystniejsze, ponieważ te stosowane dotychczas, w moim przekonaniu, zawodzą. Tym bardziej, że jest bardzo prawdopodobne, że tęcza będzie jeszcze niejednokrotnie podpalana. Więcej, można z powodzeniem przyjmować zakłady, czy nie spłonie już 1 czerwca, czyli podczas przemarszu kibiców Legii na zakończenie sezonu Ekstraklasy.

Co zatem robić? Przede wszystkim nie zgadzam się z twierdzeniem Jakuba Dymka, że tęczę należy odbudowywać na tej samej zasadzie, na jakiej odbudowuje się zniszczone przez chuliganów przystanki, kosze na śmieci i inne obiekty użyteczności publicznej. Gdyby to była prawda, to byłby to jeden z głównych powodów, dla których nie powinno się odbudowywać tęczy, tak jak nie powinno się odbudowywać ustawicznie niszczonych przystanków i koszy na śmieci – należałoby je ewentualnie przenieść w inne miejsce, ponieważ nie spełniają swoich podstawowych funkcji jako obiekty użyteczności publicznej. Tymczasem tęczę – powtórzę – odbudowywać należy, chociażby ze względu na to, że nie wypada jej nie odbudowywać.

Nie zgadzam się również z twierdzeniem Dymka, że symboliczna treść tęczy została ustalona z góry i środowiska protestujące przeciwko tęczy zwyczajnie się mylą, traktując ją jako znak cywilizacji śmierci. Tak to już jest z symbolami – a chcemy tego czy nie, to tęcza jest obiektem symbolicznym – że ich treść podlega nieustannym renegocjacjom i należą one do tego, kto po nie sięgnie. Dlatego też bliższe jest mi przekonanie Marty Konarzewskiej, że na dzień dzisiejszy symbol tęczy należy do ruchów narodowych. Więcej, podobnie jak Konarzewska uważam, że tęcza jako symbol ruchów LGBT została stworzona właśnie przez narodowców. 

Podtrzymuję również twierdzenie, że źle się stało, że nie przeprowadzono konsultacji społecznych w sprawie tęczy. Mieszkańcy (a w związku z tym i parafianie) placu Zbawiciela mają prawo do zabierania głosu w sprawach ich dotyczących, a przynajmniej powinni mieć możliwość wysłuchania racji, jakie stoją za takim, a nie innym rozwiązaniem. Nie widzę dobrego powodu, dla którego mielibyśmy tego prawa mieszkańcom odmawiać, w szczególności że konsultacje społeczne mogłyby być dobrą okazją do pozyskania ich sympatii. Ta okazja została zaprzepaszczona.

Żal związany z brakiem konsultacji społecznych nie oznacza jednak, że występuje wyłącznie w obronie interesów mieszkańców i parafian, a zapominam o losie ruchów LGBT. Bez wątpienia słusznie pisze Justyna Samolińska, że istnieje problem związany z brakiem tolerancji wobec osób LGBT oraz agresją przeciw nim wymierzoną. Jeżeli jednak piszę, że jest kłopot z tęczą, to właśnie dlatego, że zależy mi na losie osób LGBT, a w żadnym wypadku dlatego, że stoję po stronie bijących, a nie bitych.

Główne problemy z tęczą są dwa. Pierwszy, o czym pisałem, polega na tym, że obecność tęczy wzmacnia dzisiaj przede wszystkim środowiska wrogie osobom LGBT lub te, dla których los środowisk LGBT jest jedynie kartą przetargową w negocjacjach wyborczych.

Drugi, o czym jedynie wspomniałem, polega na tym, że konflikt pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami tęczy jest nieproduktywny. Ta druga kwestia wymaga wyjaśnienia. Przede wszystkim zaznaczam: ruchy LGBT mają prawo do swojego symbolu w Warszawie i nie istnieje dobry powód, dla którego ktokolwiek miałby im tego prawa odmawiać. Należy zatem, przynajmniej moim zdaniem, tęczy bronić. Jeżeli jednak nie chcemy, żeby konflikt na osi zwolennicy-przeciwnicy tęczy był pusty, to ważne jest, w imię czego bronimy tęczy.

Jeżeli ma być to konflikt między ludźmi uśmiechniętymi i kolorowymi a ludźmi ponurymi i szarobrunatnymi lub spór między inteligencją a ciemnogrodem, to jest on nieciekawy i niczego nie wnosi do dyskusji.

Konflikt na osi zwolennicy-przeciwnicy tęczy ma jednak szansę pusty nie być, ale tylko pod warunkiem, że będzie to rzeczywisty spór o coś – w tym wypadku o prawa osób LGBT. Nie w tym rzecz więc, żeby unikać konfliktu za wszelką cenę, tylko w tym, żeby ten konflikt miał treść. Być może również w ten sposób uda się odzyskać tęczę z rąk narodowców.

Jeżeli zatem środowiska LGBT chcą mieć swój symbol w Warszawie, to niech zaczną o niego walczyć, bo nikt, a już z pewnością nie rządząca Platforma, im tego nie da. Niech się organizują, niech zwołują wiece i pochody. Niech bronią tęczy, ale we własnym imieniu i w imię własnych interesów. Niech maszerują i przemawiają, a przede wszystkim niech zawalczą o godną reprezentację polityczną. Milk z nieba nie zejdzie.

Niech tęcza będzie symbolem walki o związki partnerskie. Niech będzie symbolem walki ze społecznym zezwoleniem na agresję na tle homofobicznym.

To są wszystko sprawy, o które bić się warto i o które bić się należy. A już z pewnością nie można zamykać się na powrót w szafie – chociażby i ta szafa była tak wygodna i pojemna jak plac Zbawiciela – i stawiać przed nią policjanta. Szafy mają niestety to do siebie, że są łatwopalne. 

Czytaj inne głosy o tęczy w Warszawie:

Justyna Samolińska: Bijący i bici

Marta Konarzewska: Somewhere over the rainbow

Jakub Dymek: Tęcza jako potwór morski

Piotr Kozak: Co dalej z tęczą?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij