Kraj

Marsz Niepodległości 2022: Rozrost przez podział grzybni

Dziś kolejna edycja największej demonstracji nacjonalistycznej w Europie. Zobaczmy, jakie środowiska pójdą w tym roku w Marszu Niepodległości, a jakie nie i dlaczego. Kto będzie klaskał na widok Bąkiewicza, kto zatykał nos, a kogo w ogóle tam nie będzie?

Marsz Niepodległości to największa nacjonalistyczna demonstracja w Europie. W 2018 roku uczestniczyło w niej prawie 250 tys. ludzi. Oprócz jednak licznych przypadkowych uczestników, których przyciąga patriotyczna atmosfera święta, bierze udział w manifestacji liczna reprezentacja ekstremistów.

I to nie tylko z Polski, bo także z Ukrainy, Węgier, Włoch, Szwecji, Słowacji, Bułgarii, Serbii, Czech, Hiszpanii, Francji czy USA. To popularny hub spotkań dla tych środowisk, a demonstracji przez lata towarzyszyły koncerty, dyskusje czy konferencje tematyczne. Od 2018 roku impreza jednak powoli wymyka się z rąk dawnych organizatorów i coraz bardziej zbliża się do kręgów pisowskich.

Kluczowy dla tego procesu jest Robert Bąkiewicz i jego zwolennicy, którzy po konflikcie z politykami Konfederacji i grupami neofaszystowskimi krok po kroku stają się częścią obozu władzy. Jednocześnie, na nacjonalistycznym „firmamencie” wschodzi nowa youtube’owa „gwiazda” Wojciecha Olszańskiego.

Aktora jednak i jego ludzi nie zobaczymy na ulicach Warszawy. I to nawet nie dlatego, że został niedawno zatrzymany przez policję w celu odbycia kary pół roku więzienia. Swoich kamratów zwołał on bowiem do Krakowa na kopiec Kraka, zupełnie bojkotując warszawską demonstrację. Zjechać do stolicy Małopolski mają najbardziej zradykalizowani antysemici i rusofile, pozostawiając ulice stolicy bardziej „cywilizowanym” nacjonalistom.

Czy jednak uczestnicy Marszu Niepodległości wyczyścili swoje szeregi z ekstremistów? Niekoniecznie. Przyjrzyjmy się głównym grupom uczestników i ich ideologicznym pozycjom, a także głównym liniom konfliktu wewnątrz samego marszu.

Jutro 11 listopada: polskimi flagami znów będą machać biali, wrzeszczący faceci w kominiarkach

Polskie środowiska nacjonalistyczne można z grubsza podzielić na cztery główne grupy. Są to prorządowi „Bąkiewiczowcy”, ultrareligijni neoendecy z Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej, rasistowscy neofaszyści należący do małych organizacji narodowo-socjalnych (takich jak Niklot, Trzecia Droga, Obóz Narodowo-Radykalny, Socjalna Alternatywa, Nacjonalistyczne Południe, ruchy szturmowców i autonomicznych nacjonalistów) i neonazistowskich (Krew i Honor, Combat18, Misanthropic Division, Atomwaffen Division) oraz „wielcy nieobecni” w Warszawie Rodacy Kamraci, czyli „Olszewicy”.

Co ich różni? W dużym skrócie: stosunek do rządu PiS, Rosji, Ukrainy, USA, wolnego rynku i religii katolickiej. Co łączy? Nacjonalizm, homofobia, antysemityzm, antylewicowość, antyliberalizm i niechęć do Unii Europejskiej.

„Bąkiewiczowcy” to na ogół nacjonaliści proukraińscy, prorządowi, antykremlowscy. Po zbliżeniu z rządem zaczął być wyciszany ich dawniej głośny antysemityzm. Bąkiewicz przestał straszyć odzyskaniem przez Żydów bezspadkowego mienia ofiar Holocaustu i wyciszył zupełnie swoją akcję Stop447. Antysemityzm, antyamerykanizm i ataki na Ukraińców zastąpiły w przekazie jego środowiska fanatyczna religijność, islamofobia i niechęć do środowisk LGBT.

Działający w Konfederacji neoendecy z Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego są od dawnych kolegów z kręgów Bąkiewicza dużo bardziej prorosyjscy. Tworzą w końcu jedną partię z takimi tubami kremlowskiej propagandy jak Grzegorz Braun czy Janusz Korwin-Mikke.

Nacjonaliści z Konfederacji są mniej widoczni w rosyjskich kampaniach dezinformacyjnych, ale i oni próbują budować wizję zagrożenia, jakie stanowić mają na rynku pracy i kulturowo Ukraińcy, i podgrzewają temat mordów Polaków na Wołyniu w latach 1943–1944. Przez wiele lat środowisko to wskazywało dodatkowo na system, jaki stworzył w Rosji reżim Putina, jako dobry przykład wprowadzania w państwie „tradycyjnych wartości” i walki z zachodnią dekadencją, homoseksualizmem czy laicyzacją.

Gospodarczo są ultrawolnorynkowi. Religijnie to integrystyczna sekta z antyszczepionkowym twistem. USA nie lubią. Z Izraelem mają podobnie, siedząc w ławach poselskich z niepodważalnie najbardziej zajadłym polskim antysemitą w Sejmie, Grzegorzem „Szczęść Boże” Braunem.

Neofaszyści z kolei są zasadniczo bardzo proukraińscy, wychodząc z pozycji etnonacjonalistycznych. Z Rosją, owszem, mają problem, kiedy grać chce ona rolę imperium, ale z nacjonalistami rosyjskimi współpracują, choć tylko wtedy, kiedy akceptują oni, że Rosja to ziemie etnicznych Rosjan, a nie Buriatów, Kałmuków czy Jakutów, a tym bardziej Ukraińców.

Co nie przeszkadza wielu polskim neofaszystom snuć fantazji o powołaniu dość imperialnej z ducha federacji międzymorza (mającej obejmować Polskę, Ukrainę, Białoruś i Litwę), która tylko dziwnym trafem przypomina całkiem wyraźnie granice I Rzeczpospolitej.

Gospodarki chcą socjalnej, kapitalizmu nie lubią. Operują kategorią rasy i promują „separatyzm rasowy”, czyli coś w rodzaju apartheidu, w skrócie sugerując, że czarni i smagli są w porządku, pod warunkiem, „że siedzą u siebie”. Religię biorą raczej jako cywilizacyjną bazę, a zdarzają się u nich, dość rzadko, ale jednak, zwolennicy dopuszczalności aborcji, czy już liczniej, neopoganie. Antysemici z nich jednak żarliwi, homofoby agresywne i chętne do akcji bezpośredniej. Demokracji nie lubią. Jedyny plus, że zdecydowanie rzadziej niż konfederaci są to antyszczepionkowcy.

Faszyzm to pragnienie zemsty. Czy będzie powtórka z Weimaru?

Nieobecni w Warszawie „Olszewicy” z Rodaków Kamratów, to niezwykłej wprost klasy zbieranina teoriospiskowców, antysemitów, ukrainożerców, antyszczepionkowców, przebierańców i lumpennazistów, czyli wszystkich tych, którzy dotychczas głosowali na Konfederację, ale spadający potencjał „szuryzmu” w szeregach tej formacji, dążącej do zdobycia głosów klasy średniej i scalenia ideologicznie i wizerunkowo z fanbazą idola drobnomieszczan Sławomira Mentzena, sprawił, że przestali się odnajdywać pośród ubranych w zacne garniturki eksradykałów, dziś zadowolonych z siebie panów około czterdziestki.

Rodacy Kamraci nienawidzą Izraela, USA, Ukrainy, Unii Europejskiej, Billa Gatesa, Klausa Schwaba, Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, Konfederacji, Bąkiewicza, więc zupełnie nie dziwi, że planowali własny nacjospęd w Krakowie.

Jednak nie wiadomo, w jakiej formie on się ostatecznie odbędzie, bo Olszański znalazł się właśnie w więzieniu z wyrokiem pół roku odsiadki na koncie i coraz bardziej zapowiada się, że z racji ultraszuryzmu, zamiast zostać reinkarnacją Bolesława Piaseckiego, stanie się raczej nowym Bolesławem Tejkowskim.

Prezes i faszyzm

Skąd się wzięły tak wyraźne podziały w gronie nacjonalistów? Przyczynami są przede wszystkim prywata, egotyzm i pisowskie „knucie”. Kluczowy był rok 2018 i marsz w stulecie polskiej niepodległości. PiS obawiał się, że nie uda mu się przebić frekwencyjnie zorganizowaną przez siebie demonstracją imprezy nacjonalistów. Rozpoczął więc naciski na organizatorów, aby ci usunęli z grona manifestantów neofaszystów i ich rasistowskie hasła („Europa będzie biała albo będzie bezludna”, „Wszyscy równi, wszyscy biali”), które źle wyglądałyby w amerykańskich mediach.

Od tego kroku uzależnili zgodę na marsz, w którym dodatkowo mieliby wziąć udział prezydent i premier. Pełniący wówczas funkcję prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości (SMN) członek zarządu ONR Bąkiewicz ugiął się pod pisowską presją i usunął z marszu ekstremistów i jak twierdzą ekskoledzy, został przy okazji klasyczną „sześćdziesioną”, współpracując z policją w namierzaniu swoich dawnych kompanów.

Wzbudziło to wściekłość u „sztywniutkich” i „prawilnych” neofaszystów. Bąkiewicz u nich jest już na wieki wieków spalony. Macierzysty ONR wyrzucił go wraz z kilkoma najbliższymi współpracownikami, takimi jak Tomasz Kalinowski czy ekskierownik ONR Tomasz Dorosz.

Bąkiewicz jednak nie odszedł z pustymi rękami. Jako prezes SMN dzierżył bowiem dwa największe zasoby polskiego nacjonalizmu – sam marsz i kanał YT Media Narodowe z ćwiercią miliona subskrypcji. I tak zaczął się konflikt z dawnymi kompanami z Ruchu Narodowego.

Bąkiewicz bowiem raz zdobytej władzy oddać nie chciał, wiedząc, że bez wpływu na te dwa zasoby jest i będzie, tak jak Bóg przykazał, nikim. Szybko złamał więc zasadę rotacyjnego kierownictwa w SMN i nie przekazał władzy komuś z grona wszechpolaków, jak to było wcześniej w gronie liderów ustalone. Spór trwa do dziś, a kilka dni temu wypłynęło pismo, w którym konfederaci żalą się, że Bąkiewicz przyjmuje en masse do organizacji nowych ludzi, chcąc w wyborach planowanych na 2023 roku dać się łaskawie wybrać na kolejną kadencję.

To w efekcie tych tarć mamy w tym roku dwa plakaty i dwa hasła marszu. Wszechpolacy ogłaszają, że „Polska państwem narodowym”, a z kolei Bąkiewicz utrzymuje, że jednak oficjalnym sloganem jest „Silny Naród – Wielka Polska”.

Bąkiewicz skłócony z neofaszystowskimi „dołami” i dawnymi „towarzyszy broni” skazał się sam na kooperację z PiS. Partia Kaczyńskiego zaś, jak można przeczytać w mailach Michała Dworczyka, była cała szczęśliwa takim obrotem spraw i rzeczy wśród nacjonalistów. Sama, tracąc bowiem ideologiczne zaplecze, coraz bardziej przesuwała się na nacjonalistyczne pozycje, przyjmując w swoje szeregi takich polityków jak byli liderzy Młodzieży Wszechpolskiej Adam Andruszkiewicz czy Sylwester Chruszcz.

W efekcie doszło do pełnego zbratania się „Bąkiewiczowców” z machiną polityczną PiS. Prezes SMN zaczął mnożyć organizacje mające na celu zasysanie publicznych pieniędzy i tak powstały stowarzyszenia: Roty Marszu Niepodległości, Straż Narodowa, Marsz Zwycięstwa, a rząd zaczął im hojnie przydzielać fundusze z Funduszu Patriotycznego, Narodowego Instytutu Wolności, Kancelarii Premiera, ministerstw kultury i edukacji czy Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.

W efekcie nacjonaliści od Bąkiewicza zaczęli nabywać za te środki nieruchomości, samochody, sprzęt telewizyjny, inwestować w rozwój Mediów Narodowych, założyli Centrum Kształcenia Młodzieży „Kuźnia” na Woli i aktualnie budują własną telewizję kablową.

W zamian, jak na mutację ORMO przystało, odpowiedzieli na apel prezesa Kaczyńskiego o obronę kościołów przed protestującymi przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, jednocześnie odciągając krok po kroku wyborców-nacjonałów od Konfederacji do PiS. Dziś reprezentujący Solidarną Polskę minister w KPRM Michał Wójcik mówi wprost, że nie widzi problemu, żeby Bąkiewicz znalazł się na listach partii Ziobry.

Antifa: codzienny antyfaszyzm

czytaj także

W marszu jednak pójdą i konfederaci, i neofaszyści. Zatykając nos i plując na Bąkiewicza, ale jednak nie mają wyboru. Bojkot oznaczałby dla nich marginalizację i byłby zgodą na zupełne przejęcie marszu przez „Bąkiewiczowców”. Neofaszyści, podzieleni na liczne małe organizacje od kilku lat próbują powołać coś w rodzaju ogólnokrajowej koordynacji. Być może „Nacjonalistyczna Kolumna”, którą maszerują 11.11, będzie jej początkiem?

Na konkurencję dla nich w zradykalizowanym elektoracie wyrastają jednak Rodacy Kamraci Olszańskiego, których trudno przebić w rasizmie, antysemityzmie czy przemocowych fantazjach. Czy jednak organizacja przetrwa aresztowanie lidera? Czy kolejny za kratami znajdzie się prawa ręka „Jaszczura”, czyli Marcin Osadowski ps. Ludwiczek? I czy neofaszyści zaakceptują jako wodza kogoś, komu bliżej do reinkarnacji postkomunistycznego szura-nacjonalisty „z odzysku” Bolesława Tejkowskiego niż endeka-faszysty Piaseckiego? Nie wiadomo.

Warto zadać sobie też pytanie, czy częste zatrzymania Olszańskiego przez służby mundurowe nie mają aby na celu wykreować go na samodzielnego gracza. Dla PiS byłoby to o tyle korzystne, że podział głosów skrajnej prawicy, gdyby udało się Olszańskiemu zgłosić listy wyborcze, mógłby zablokować wejście Konfederacji do Sejmu. A tu im mniej partii, tym dla PiS i przelicznika procentów w wyborach na mandaty lepiej.

Takie same kroki zresztą podejmuje PiS na lewicy, wspomagając oskrzydlanie Nowej Lewicy z nowoprawicowej „lewej” (po linii Remigiusza Okraski i Rafała Wosia), wspierane, co zabawne, przez PO, które promuje w tym samym celu centrolewicowych rozłamowców z SLD skupionych wokół PPS i UP i własne lewicowe skrzydło z Barbarą Nowacką na czele.

Opozycji w Polsce potrzeba treści, a nie wymuszonej jedności

Mimo że narasta podział środowisk nacjonalistycznych, nie maleje jednak liczba uczestników tego ruchu. Przeciwnie, powstają nowe media, stowarzyszenia i fundacje hojnie dotowane przez liczne pisowskie „źródełka”. Sami ludzie Bąkiewicza uzyskali w dwa lata (2021–2022) 6,5 mln złotych dotacji, a wnioskowali o 11 mln. Pieniędzy, które otrzymały inne organizacje nacjonalistyczne czy ultrareligijne z NIW, Funduszu Patriotycznego czy od ministra Czarnka, będzie już kilkadziesiąt milionów.

Sama impreza została włączona do PiS-owskiej machiny politycznej. Dziś jeszcze jako bulterier na dość krótkiej smyczy, ale wraz z dekompozycją obozu Zjednoczonej Prawicy może się okazać, że PiS wyhodował nam większy problem polityczny niż te wszystkie nieudolne Sasiny, cyniczne Morawieckie czy żenujące Mejzy.

I już nikogo nie będą dziwić posłowie Bąkiewicz i Kalinowski, tak jak już przyzwyczailiśmy się do Brauna, Krzysztofa Bosaka czy Roberta Winnickiego w sejmie. A stojąca nad faszystowską przepaścią polska scena polityczna wykona kolejny odważny krok naprzód.

Oby nie, bo tego szlamu z naszego państwa nie wypłuczemy do końca nigdy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Przemysław Witkowski
Przemysław Witkowski
Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych
Przemysław Witkowski – poeta, dziennikarz i publicysta; dwukrotny stypendysta Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu; absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; opublikował „Lekkie czasy ciężkich chorób” (2009); „Preparaty” (2010); „Taniec i akwizycja” (2017), jego wiersze tłumaczono na angielski, czeski, francuski, serbski, słowacki, węgierski i ukraiński.
Zamknij