Kraj

Leszczyński: Lewico, oszczędzaj siły do walki z PiS. Platforma za moment zapadnie się sama

Zabawnie i przyjemnie jest wdeptywać w ziemię przegrywających liberałów. Lewica jednak powinna zachować siły na prawdziwego przeciwnika w tych wyborach − PiS. PO jest w stanie mentalnej i organizacyjnej rozsypki. Trzeba dbać o to, aby została przy życiu, a nie szukać łatwej satysfakcji − pisze Adam Leszczyński.

Konwencja programowa PO była spektakularnym przykładem upadku tej formacji − programowego i organizacyjnego. Główna siła opozycji pokazała się na niej jako partia anachroniczna i niezborna, która nie ma nikomu niczego ciekawego do zaproponowania.

Było to widowisko tak boleśnie żałosne, że aż przykro było patrzeć. Kandydatka na premierkę − osoba prywatnie miła i zacna, która jednak nigdy dotąd nie okazała temperamentu liderki − zacinała się, czytając z telepromptera, i nie mogła znaleźć własnego programu.

„O Boże, zapomniałam o in vitro”, czyli konwencja Koalicji Obywatelskiej

Nic dziwnego: parę dni wcześniej sam Grzegorz Schetyna, występując w radiu, nie potrafił wymienić wszystkich punktów „szóstki Schetyny”. Nawet hasło wyborcze to kwintesencja bezradności i braku wiary w zwycięstwo: „Jutro może być lepsze”. Może? Może będzie, a może nie będzie. Może jutro spadnie deszcz?

Pewne wyobrażenie o horyzoncie mentalnym liderów PO daje ich pakiet programowy. To zbiór niespójnych propozycji od Sasa do Lasa: zaczynając od darmowego internetu dla młodych (halo, Ziemia do Platformy − to mogło być nośne w 2001), po skomplikowany system dopłat do pensji, którego nikt nie rozumie. Brak energii, brak wiary we własne siły, amatorska organizacja − to wszystko wróży PO dramatyczną wyborczą klęskę.

Sześciopak Schetyny za Bóg zapłać

Liberalne komunały są dziś tak zużyte i ośmieszone przez rzeczywistość, że ich obrona przypomina obronę gospodarki centralnie planowanej w latach 80.: nikt już ich nie traktuje poważnie, poza paroma panami w wieku średni+, których z litości nie wymienię z nazwiska. Mało kto traktuje już serio opowieści o biednych, uciśnionych przedsiębiorcach, którzy stworzyliby Polakom doskonałe miejsca pracy − gdyby tylko obniżyć im podatki.

Mało kto traktuje już serio opowieści o biednych, uciśnionych przedsiębiorcach, którzy stworzyliby Polakom doskonałe miejsca pracy − gdyby tylko obniżyć im podatki.

Tymczasem program gospodarczy PO, jak mówił jego główny autor prof. Andrzej Rzońca, konsultowany był regularnie z organizacjami pracodawców − i to widać. Nie ma w nim nic, co mogłoby konkurować ze złożoną przez PiS jasną obietnicą podwyżki płacy minimalnej.

Liberalna beczka śmiechu

Łatwo też − zbyt łatwo − wyśmiewać oderwanych od rzeczywistości i żyjących w świecie własnych wyobrażeń liberałów, do których z dużym opóźnieniem i z oporami dociera, w jak głębokim poważaniu naród ma ich idee.

„Nie chcę odejść” − zarzeka się Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla „Newsweeka”. Trudno nie dostrzec w tym nuty desperacji. Ktokolwiek wybrał ten tytuł na okładkę, oddał ojcu transformacji niedźwiedzią przysługę: przegrany zapewnia, że nie przegrał, że biega szybciej od studentów i że jeździ na rowerze. Brzmi jak doskonały pomysł na zachowanie zdrowia na emeryturze.

Liberał w okopach św. Leszka

Rzeczywistości liberałowie dzisiaj nie lubią, bo zbyt często im przeczy. Wróżą deficyt wynoszący 100 mld złotych, od czterech lat zapowiadają, że programy socjalne PiS i podwyżka płacy minimalnej zamienią Rzeczpospolitą w Wenezuelę i Grecję. Jednak gospodarka uparcie rośnie, bezrobocie spada, wzrost płac bije rekordy, a PiS tylko śmieje się z tych prognoz.

Liberałowie gryzą więc palce, klną po cichu w kącie i czekają na kryzys. Kiedyś się doczekają, ale to dlatego, że kapitalizm rozwija się w cyklach, a nie dlatego, że cokolwiek przewidzieli czy zrozumieli. Nawet zepsuty zegar nie myli się dwa razy na dobę.

Drodzy liberalni rodzice, wasza nostalgia już nigdy nie wygra z PiS

Właściwie wystarczy ich cytować, kompromitują się sami. Żeby czytelnika nie zanudzić, ograniczę się do jednego tylko jeszcze wesołego przykładu: z wywiadu udzielonego przez kandydatkę na premierkę OKO.press (a dokładniej niżej podpisanemu). Poprosiłem ją o ocenę programu 500+. Oto odpowiedź: „Rozmawiałam w kampanii z pewną panią na Podkarpaciu, która z zadowoleniem stwierdziła, że nie musi już pracować, bo ma 4 dzieci, a w związku z tym otrzymuje pieniądze. «Ale gdyby poszła pani do pracy, miałaby pani dwa razy tyle tych pieniędzy» – mówię. Zastanowiła się i mówi: «Ale ja nie pomyślałam w ten sposób»”.

Wyobraźmy sobie tę sytuację: miła i dobra pani przyjechała z Warszawy i podpowiada kobiecie z ludu, że gdyby ta poszła do pracy, miałaby więcej pieniędzy! Lud jest, jak wiadomo, zupełnie nieogarnięty i nic nie rozumie. A najmniej rozumie, że pieniądze biorą się z pracy.

Myślałem, że MKB zorientuje się, co powiedziała, i wyrzuci ten fragment przy autoryzacji. Oczywiście go zostawiła.

Beczka śmiechu, prawda? Po prostu boki zrywać. Politycy PO powinni opowiadać tę historię częściej. Ludzie wtedy pozabijają się w kolejkach do urn wyborczych. Żeby głosować na PiS, naturalnie.

Prawdziwym przeciwnikiem jest PiS

Mamy więc partię konserwatywno-liberalną zmierzającą dziarsko w stronę kilkuprocentowego − naturalnego dla niej w polskich warunkach − poziomu społecznego poparcia. W porządku: klasa średnia i jej interesy zasługują na proporcjonalną reprezentację.

Do lewicy: Mamy koalicję, teraz zjednoczenie

Mamy też wracającą z politycznych bezdroży lewicę, dziś jeszcze słabszą w sondażach, ale szybko wyrastającą na głównego konkurenta partii Schetyny. Lewica ma atuty: nie obciąża jej wspomnienie 8 lat gnuśnych rządów Platformy, nie opowiada wyborcom starych dowcipów o tym, że obniżka podatków zapewni wszystkim dobrobyt (wierzy w to pięć procent), prezentuje jasne stanowisko w kwestiach świeckiego państwa, przywrócenia prawa do przerywania ciąży czy wolności małżeńskiej.

Warto w takiej sytuacji pamiętać, kto pozostaje teraz dla lewicy głównym przeciwnikiem. Tak, upadek i kompromitacja dominującego przez dwie dekady neoliberalnego dyskursu (przepraszam za słowo „dyskurs”, jest brzydkie, ale niestety pasuje) to niewyczerpane źródło dowcipów. Starsi panowie − bo są to zwykle starsi panowie − liberalni publicyści wygłaszają nadal z namaszczeniem te same komunały co w 1995 roku, nie widząc, jak bardzo świat się zmienił i jak Polska się zmieniła. Śmieszne? Jeszcze jak! Miłe? Oczywiście. I wygodne.

Transfery socjalne, nie obyczajówka. Jak PiS wygrał eurowybory

Prawdziwym przeciwnikiem, groźniejszym i trudniejszym, pozostaje jednak PiS. Partia Kaczyńskiego zagraża demokracji w sposób realny, a nie zmyślony.

W kraju urządzonym według marzeń prezesa PiS nie będzie więcej miejsca dla Adriana Zandberga niż dla Grzegorza Schetyny. I lewica, i liberałowie będą skazani na polityczny niebyt. PiS może zmienić podatki na bardziej progresywne, takie wątki pojawiają się w przedwyborczych zapowiedziach, i dać 500+, ale pozostaje partią wrogą wszystkim lewicowym ideałom.

W kraju urządzonym według marzeń prezesa PiS nie będzie więcej miejsca dla Adriana Zandberga niż dla Grzegorza Schetyny.

Zaniedbuje całą sferę usług publicznych, w tym zwłaszcza edukację i służbę zdrowia. O klerykalizacji państwa i nacjonalistycznej indoktrynacji prowadzonej przez nie nawet nie będę wspominał: nikt, kto ma oczy i uszy otwarte, nie może od niej uciec.

Lewico, oszczędzaj więc siły. Platforma już przegrała. W tej chwili partia Schetyny to masa upadłościowa w poszukiwaniu syndyka. Nie kop przegranych − tym bardziej, że nie ma innych sojuszników w walce o demokratyczną Polskę. To PiS jest tu prawdziwym wrogiem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Adam Leszczyński
Adam Leszczyński
Dziennikarz, historyk, reporter
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Autor dwóch książek reporterskich, „Naznaczeni. Afryka i AIDS" (2003) oraz „Zbawcy mórz” (2014), dwukrotnie nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak za reportaże. W Wydawnictwie Krytyki Politycznej ukazały się jego książki „Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980” (2013) i „Eksperymenty na biednych” (2016). W 2020 roku ukazała się jego „Ludowa historia Polski”.
Zamknij