Kraj

Koniec obciągania królom Polski

Będziemy was dręczyć ogniem, rozgrzanym woskiem, paznokciami, zębami, obcasami szpilek. Aż wszyscy królowie czmychną z banknotów w popłochu. Niech spierdalają, skoro nie potrafią służyć nam, kobietom, tak samo dobrze jak wam – mężczyznom.

Ten ranek zapamiętają wszyscy… Zostanie nazwany „Hologramowym Wdupoczwartkiem” i tak zapamiętany na wieki. Zdjęcia z tego zdarzenia obiegną świat. Tego dnia Polska wysunie się na pierwsze miejsce w mass mediach, socialach i innych nierealach, ale i na językach ludzi.

Tego dnia wstaniemy rano jak zwykle, lecz zamiast normalnego outfitu ubierzemy się w ultraobcisłe stroje, całe na czarno, a na twarze naciągniemy czarne pończochy bądź kominiarki.

Potem szybko zgromadzimy się w wielkich stadach pod bankami i instytucjami parabankowymi i przejdziemy do ofensywy. Napadniemy na nie! Z bronią w ręku, wyposażone w noże kuchenne, lakiery do włosów w sprayu, spryskiwacze do prania wypełnione nie wodą, tylko acetonem, krety do przepychania rur w zlewie, wałki do ciasta, elektryczne łapki na muchy, drewniane szczotki do włosów, packi do przewracania naleśników…

Must-fuck współczesnego człowieka

czytaj także

Nie zabijając nikogo, zwiniemy stamtąd cały hajs, a potem wrócimy z nim do was. Nie zdefraudujemy go w drodze do domu, co często lubicie nam zarzucać („przecież mówiłem ci, że to ma starczyć na cały tydzień!”). A jeśli akurat zdarzy się tak, że poprosimy was o pieniądze, bo nie będziemy mieć „tych swoich”, po prostu przyjdziemy z tym hajsem skradzionym do domów, w których tak często spotyka nas z waszej strony ekonomiczna przemoc. Przemoc, która odbiera nam godność każdego dnia, kiedy przypominacie nam o tym, że nie zajmiecie się niczym poza pracą, bo prawdziwa praca trwa minimum osiem godzin, choć akurat nam musi wystarczyć połowa.

„To chyba dobrze, Agnieszka, Justyna, Anka, Weronika, że chociaż jedno z nas zarabia prawdziwe pieniądze, prawda?” No właśnie niedobrze! By my także byśmy chciały zarabiać te prawdziwe, ale rzadko jesteśmy tak samo wynagradzane. I rzadko mamy na tę samą pracę tyle samo czasu, bo wykonujemy prócz niej także tę, której często nie widać gołym okiem, a za którą nikt nam nie płaci, chociaż powinien.

Nie chodzi tylko o pracę emocjonalną. Chodzi o wszystkie cholerne obowiązki domowe przypisane nam kulturowo i w ten sposób dyskryminujące nas na polu zawodowym. Dlaczego w tym kraju opieka nad chorym dzieckiem w 90 proc. spada na matkę? Kto powiedział, że przytulanie chorego dziecka i podawanie syropków nie może udać się także mężczyźnie? Że tylko matka może dostać u lekarza zwolnienie, że to ona powinna opiekować się dzieckiem po rozwodzie? Kto powiedział, że dziecko defaultowo powinno być przypisane matce, a kobiety pragnące spełnić się zawodowo w dziedzinach do tej pory obsadzanych głównie przez mężczyzn mogą to robić tylko wtedy, kiedy będzie „uprane, wysprzątane, ugotowane” – a zatem najczęściej po nocach?

I kto, no powiedzcie mi, kto wpadł na pomysł, że na szczycie hierarchii powinien stać właśnie mężczyzna? Że w ogóle musi być jakaś hierarchia, a struktura społeczna czy ekonomiczna nie może wyglądać inaczej?

Po męskość, po hit! Krótka historia filmu, który wyruchał Żeromskiego

Wróćmy jednak do naszego napadu.

Żadnych trupów, żadnych poważniej rannych. Cywile z twarzą do podłogi wgapiają się w nas z podziwem. Nie dość, że dobrze wyglądamy, to jeszcze robimy coś dziwnego z banknotami. Wylizujemy je i wdychamy. Inhalujemy się nimi jak vaporubem. Wdech. Wydech. Wdech. Hologram pizga tęczowo po ślepiach. Jest pięknie. Banknotowe oświecenie. Potem, jak u Felliniego, zasysamy waginami niezliczoną ilość monet i z impetem wypuszczamy je z siebie, tryskając nimi na oszołomionych, leżących także twarzą do ziemi bankierów. Nauczone doświadczeniem część monet, na czarną godzinę, pozostawiamy w waginach.

A teraz wracamy do was. Z grubaśnymi plikami świeżo wydrukowanych pieniędzy, upchanymi w obcisłych strojach. Z setkami królów Polski z hologramem w tle, w legginsach, majtkach, stanikach, w rękawach. W jamach ustnych i cipkach.

Jesteście w szoku, bo wyglądamy inaczej niż zwykle, i pachniemy inaczej. Bardziej wartościowo. Nie musimy was nawet specjalnie kusić, byście tego ranka dali się namówić na seks. W końcu mamy na sobie wszystkie te atrybuty, o które często chcielibyście nas nawet poprosić, ale wolicie odpalić laptopa – obcisłe stroje, lycrę udającą lateks, zasłonięte twarze, pozwalające wam zapomnieć o nas podczas stosunku. Wszystko idzie gładko, toteż udaje nam się, bez większego wysiłku, namówić was na związanie. „Zabawmy się dzisiaj bardziej na ostro, kochanie” – tyle wystarczy, byście zgodzili się na skrępowanie… Ile razy marzyliście o BDSM, ale w tym innym układzie? Że to my będziemy przez was chlastane?

Jesteśmy szybkie, sprytne, nad wyraz efektywne. Mamy to wszystko przemyślane – marzymy bowiem o tej karze nie od dziś. Krępujemy was waszymi paskami od spodni, naszymi paskami od torebek, sznurkami z suszarek do suszenia prania, sznurówkami, a potem zaczynamy ceremonię. A będą nas setki, tysiące, setki tysięcy.

Sięgamy teraz po skradzione bankom banknoty i wkładamy je wam, w rulonach, w każdą możliwą dziurkę. Będziemy was dręczyć ogniem, rozgrzanym woskiem, paznokciami, zębami, obcasami szpilek. Aż wszyscy królowie czmychną z banknotów w popłochu. Niech spierdalają, skoro nie potrafią służyć nam, kobietom, tak samo dobrze jak wam – mężczyznom. Skoro zarabiamy od was wciąż o około 30 procent mniej, skoro nie płacicie nam za nasze prace domowe i pracę emocjonalną, skoro zawsze, kiedy choruje w domu dziecko, to my musimy iść na zwolnienie i rezygnować z pracy, bo przecież to wy zarabiacie na życie, podczas gdy my się tylko bawimy w pracę.

Czy kastracja jest remedium na marazm antropocenu?

Dzierżone w anusach, uszach, dziurkach od nosa i jamochłonach rulony pieniędzy zapłoną, a wy będziecie nas błagać o koniec. A wtedy tylko świst bacika nad głową, a wtedy tylko mocniej ściśniemy gardziołko paskiem od torebki. Dziki plask pacek od naleśników, szast i prast łapek na muchy, jeb jeb jeb paletką do ping-ponga po gołej pupie, i już nigdy więcej, kapitalisto, nie przyłożysz mi tekstem o wyższości swojej pracy nad naszą, nad moją!

W tym momencie wjeżdża na chatę policja. Kapitalista z płonącymi rulonami w tyłku i w ustach, socjalistka w lycrze i w kominiarce, z packą do naleśników świstającą jeszcze dziko w powietrzu… Niech i policji Łokietek w gardle stanie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij