Raz otwarty szlak trudno będzie zamknąć i budowa muru do tego nie wystarczy. Kryzys klimatyczny i konflikty zbrojne będą sprawiały, że nawet tak desperacka alternatywa będzie dla wielu ludzi jedyną możliwością ratowania swojego życia. Zamknięcie strefy nie oznacza końca kryzysu. Pokazuje to najnowszy Raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Strefa zakazana, patosfera, w której prawa obywatelskie i prawa człowieka przez dziesięć ostatnich miesięcy były zawieszone – najpierw w ramach wprowadzonego tu we wrześniu stanu wyjątkowego, potem w ramach rozporządzenia MSWiA – przestała istnieć. 1 lipca rozporządzenie przestaje obowiązywać i do 183 obrębów ewidencyjnych na terenie województwa podlaskiego i części województwa lubelskiego można już wjechać.
Na stronie ministerstwa czytamy, że powodem jest zaawansowany poziom budowy zapory granicznej. Mur kosztuje podatników 1,6 mld zł, docelowo ma mieć 186 km długości i 5,5 m wysokości. Zgodnie z zarządzeniem wojewody podlaskiego nie można się do niego zbliżać na odległość mniejszą niż 200 metrów.
czytaj także
W przygranicznych lasach wciąż są ludzie. Pojawiają się fotografie zawieszonej na gałęzi kroplówki, stóp ze zmianami martwiczymi, odmrożonych palców u trzynastoletniej dziewczynki, którą lekarka zostawiła w zaroślach, mając nadzieję, że jakimś cudem nie trafi w ręce najpierw polskich, a potem białoruskich funkcjonariuszy. Wciąż znajdowane są ciała, choć liczba ofiar trudna jest do oszacowania właśnie ze względu na zakaz wstępu do strefy. Koszmar trwa. Podlasie, „magiczna” kraina ze wspaniałym szlakiem rowerowym i kajakowym, stało się sceną setek tragedii.
Raport
Dzięki ogromnemu wysiłkowi aktywistów, wolontariuszy, medyków czy działaczy prawnoczłowieczych kryzys humanitarny, z którym mamy do czynienia na polskiej granicy, jest badany, dokumentowany i opisywany. Na początku grudnia Grupa Granica opublikowała pierwszy raport, teraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka publikuje kolejny. Napisany bardzo powściągliwym, rzeczowym językiem.
Raport przypomina o powodach migracji, manipulacjach strony białoruskiej, która otworzyła szlak migracyjny, o powodach, dla których ludzie z Bliskiego Wschodu i wielu państw Afryki decydują się na tę niebezpieczną podróż. Twórcy raportu opisują metody, jakimi państwo polskie próbuje ten szlak zamknąć, czyli najczęściej „zawracanie do linii granicy” cudzoziemek i cudzoziemców, popularnie zwane push-backiem lub wywózką. Bez rozpatrzenia dokumentów, ze świadomością, że po drugiej stronie granicy zawróconych ludzi mogą spotkać tortury, gwałty, śmierć.
czytaj także
Raport analizuje poszczególne elementy kryzysu i konsekwencje utworzenia zamkniętej zony dla dziennikarzy, aktywistów, a przede wszystkim – organizacji humanitarnych.
Medycy
Medycy, którzy samodzielnie organizowali pomoc, obszernie relacjonowali swoje doświadczenia w czasie posiedzenia komisji zdrowia w Sejmie. Ich głosy przywołuje również raport. Wynika z nich, że migranci utracili zdrowie w wyniku warunków, na które skazało ich państwo polskie, odmawiając im schronienia i odsyłając nawet kilkanaście razy do linii granicy. Całkowicie zdrowi ludzie, którzy mogliby być samodzielni i pracować wiele lat, zostali narażeni na cierpienie. Medycy podkreślali, że w warunkach leśnych mogli zaledwie starać się ratować życie, ale nie mieli szans przywrócić pacjentom zdrowia.
Raport przypomina wypowiedzi medyków: „Stan zdrowia osób, które wymagają pomocy medycznej w podlaskich lasach, jest związany w ogromnej liczbie przypadków wyłącznie z warunkami, w jakich przebywają. Są to osoby, które cierpią z powodu wychłodzenia, braku dostępu do wody pitnej i jedzenia. To sprawia, że medycyna uprawiana na tych terenach jest medycyną pola walki. Jest medycyną, która cofa się w czasie. Udzielając tam pomocy, mieliśmy do czynienia ze stanami, o których czytaliśmy tylko w książkach z historii medycyny. Stopa okopowa – to są takie zmiany martwiczo-ropne stóp, powstające na skutek wychłodzenia, urazów i wilgoci – była przypadłością typową dla żołnierzy przebywających w okopach. I była też typową przypadłością naszych pacjentów. Kolejną typową przypadłością było to, że te osoby często od kilku dni – nieraz dwóch tygodni – nie miały dostępu do wody pitnej i przesączały znalezioną wodę przez liście. Taką wodę spożywały i na skutek tego wymiotowały, miały bóle brzucha. To się działo. To jest medycyna, którą my uprawialiśmy w XXI wieku w kraju Unii Europejskiej”.
Ciała
Wiadomo, że nie wszystkich udało się uratować, jednak twórczynie raportu nie potrafią podać dokładnych danych. Wciąż znajdowane są ciała, w różnym stanie. Wiadomo, że wiele ciał jest też po stronie białoruskiej. Udokumentowano przypadki, kiedy funkcjonariusze polscy lekceważyli informację o leżących zwłokach: „Jedna z migrantek podczas wywiadu opowiedziała, że wraz z dziećmi była świadkiem śmierci młodego mężczyzny z Jemenu, który wpadł do bagna po polskiej stronie granicy przy ujemnej temperaturze powietrza. Jak relacjonowała migrantka, po wydostaniu się z bagna mężczyzna dostał drgawek, zaczął bardzo szybko oddychać, a następnie zmarł. Podróżujące wcześniej z mężczyzną osoby po wyjściu z terenu objętego zakazem przebywania i spotkaniu funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej poinformowały ich o śmierci. Informacja ta miała jednak zostać zignorowana:
«Mówiliśmy polskim funkcjonariuszom, że tam jest ciało. Nie chcieli nas słuchać. Zapakowali nas w auto i wywieźli do Białorusi». Po około tygodniu ciało zostało znalezione przez jednego z mieszkańców Podlasia. Świadkini, przebywająca obecnie w Syrii, potwierdziła tożsamość mężczyzny, rozpoznając go na zdjęciu”.
Mieszkańcy
Na znalezienie zwłok narażeni są mieszkańcy, a także turyści, którzy tu przyjadą. Raport zbiera wypowiedzi mieszkańców strefy, którzy wobec zakazu wjazdu zostali osamotnieni i osobiście odpowiedzialni za ratowanie życia ludzi zamarzających w lasach i których codziennym udziałem stał się widok rosomaków, wojskowych ciężarówek, patroli na każdym niemalże skrzyżowaniu. Jak czytamy w publikacji: „Mamy już dość i boimy się. Białowieża stała się strefą militarną. Rząd nie daje już dotacji, biznesy upadają, ludzie nie będą mieli innego wyjścia, jak się stąd wyprowadzić. […] Teraz na środku postawili miasteczko żołnierzy [namioty wojskowe] i kolumny strzelnicze z karabinami. […] Ludzie ponoszą największe konsekwencje, prawie każdy, kto pomagał, ma PTSD [zespół stresu pourazowego]. […] nie śpimy po nocach, mamy depresję i koszmary o umierających ludziach w lesie”.
Brudne sumienie chrześcijańskiego narodu, czyli koniec patosfery na granicy
czytaj także
Służby
Raport zwraca też uwagę na same służby, wśród których widać wzrost skali przemocy, również w stosunku do aktywistów próbujących ratować życie migrujących. Często dochodzi do prób zastraszeń, oskarżeń o pomoc w nielegalnym przekraczaniu granicy. Autorki raportu podkreślają, że w strefie wyjętej spod społecznej kontroli służby obu państw dopuszczają się łamania praw człowieka. Ich brutalność uwidoczniła się szczególnie po likwidacji magazynu w Bruzgach, w którym migrujący byli przetrzymywani przez białoruskie służby. Potwierdzają to aktywistki, mieszkańcy Podlasia i sami migranci. Raport podkreśla, że kondycja służb i nadużywanie przez nie władzy będą niekorzystnie odbijać się na całym społeczeństwie. Służby wywoziły ludzi do lasu, przepychały ich przez granicę, wiedząc, czego dopuszczają się służby białoruskie. Za to były nagradzane przez państwo, co demoralizację tylko napędza.
Nikt nie dba o życie. Ważne, by śmierć nastąpiła po drugiej stronie granicy
czytaj także
To dopiero początek
Raport kończy się obawą, że raz otwarty szlak trudno będzie zamknąć i budowa muru do tego nie wystarczy. Kryzys klimatyczny i konflikty zbrojne będą sprawiały, że nawet tak desperacka alternatywa będzie dla wielu ludzi jedyną możliwością ratowania swojego życia. Wobec tego należy przygotować procedury zapobiegające utracie zdrowia i śmierci oraz systemowe rozwiązania polityki migracyjnej, budowanej na podstawie poszanowania praw człowieka.
Jeśli tych pięknoduchów nie posłuchamy, wszyscy obudzimy się w koszmarze. Skala pomocy udzielonej uchodźcom z Ukrainy pokazuje, że koszmaru nie chcemy. To, co nas przed nim broni, to respektowanie praw człowieka, a nie usprawiedliwianie ich łamania. Ta odpowiedzialność spoczywa na państwie i na każdym z nas.