Miłosz znika z listy lektur i się pojawia, choć nie w podstawie programowej. Majstrowanie przy naszym nobliście mnie nie dziwi, choć...
Komunizm zniewalał umysły intelektualistów, co błyskotliwie opisał i wytłumaczył naiwnemu Zachodowi Miłosz. „Dobra zmiana” żadnego intelektualisty nie zniewoli. Intelektualistów PiS ma ze trzech i wszyscy sami się zniewolili prostym resentymentem wynikającym z poczucia niedocenienia. I tak Ryszarda Czarneckiego nie zastąpią, więc to on jest wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a nie profesorowie Legutko czy Krasnodębski. I to jest cała prawda o tym, jak PiS-owi brakuje zniewolonych umysłów.
Kaczyński głupi nie jest i Miłosza za szkodnika nie uważa. Nie sądzę też, żeby chciał wymieniać elity na inne, bo elity go nie interesują. Interesuje go władza, której elity intelektualne mu ani nie dadzą, ani zdobyć nie pomogą. Miłosza w programie lektur pewnie by wolał mieć, gdyby to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. To są raczej pomysły posłusznych akolitów, którzy wierzą w misję reformy światopoglądu Polaków. Jak Kaczyński uderza w nacjonalistyczne tony, to oni wierzą, że Kaczyński jest nacjonalistą. I wyrzucają Miłosza albo gmerają przy liście lektur. Żeby był, ale jakoby go nie było. Jak Trybunał Konstytucyjny mniej więcej.
Kaczyński żadnym -istą nie jest, bo jego interesuje czysta, bezprzymiotnikowa władza. Kurski jest szefem największego medium dla mas, bo najcelniej odczytał jednopunktową filozofię polityczną prezesa: „ciemny lud to kupi”. Nie żadne tam „zniewolone umysły”. Minister kultury i wicepremier Kurskiego nie ruszy, żaden inny polityk też nie, bo oni wierzą w coś więcej. Uwierzyli, że o coś ważnego tu chodzi i reformują, reformują aż się spocą.
Oni się zajmują Miłoszem, a Kaczyński tym, żeby było czym grzać: „Póki mam uchodźców i socjal, to mam i faszyzm i socjalizm, a Miłosz nie przeszkadza. Niech sobie będzie na liście lektur. Albo nie będzie”.
Kaczyński na „zniewalaniu umysłów” elit się nie przejedzie, ale na zniewalaniu ciemnego ludu może. Polski lud może liberałów nie lubi, ale dyktatorów też nie.
A sam Miłosz się potrafi odwinąć nie tylko elitom. To on pierwszy, na długo przed Marcem, zauważył, że „Spadkobiercą ONR-u jest partia”. To on, jako wyjątkowo celny krytyk komunizmu, kapitalizmu i nacjonalizmu, pierwszy może się przydać do zrozumienia polskiej powikłanej tożsamości, bez której zagadki sukcesu PiS-u, jak wcześniej partii i ONR-u, rozbroić się nie da.