Dopóki głosujemy tylko portfelem, wciąż będziemy się zadręczać, od którego reżimu kupować ropę i gaz.

Dopóki głosujemy tylko portfelem, wciąż będziemy się zadręczać, od którego reżimu kupować ropę i gaz.
Bańka zachodniego poczucia bezpieczeństwa została przekłuta. Przenika do nas ten sam rodzaj niepewności, który dotąd znali głównie mieszkańcy globalnego Południa.
Najgłupszą rzeczą, jaką można w tej chwili zrobić, byłoby sprezentowanie skrajnej prawicy argumentu, że transformacja energetyczna odbywa się kosztem najsłabszych.
Podobno żyjemy w erze wielkich innowacji. Jednak wynalazki Jeffów Bezosów i Elonów Musków tego świata do złudzenia przypominają XIX-wieczny kapitalizm.
Kto tu jest niepoważny: Greta Thunberg i młodzież strajkująca dla klimatu czy wsłuchani w głos lobbystów panowie w gabinetach?
Nie, Unia Europejska czy też „bogaty Zachód” nie narzucają wcale Polsce zbyt szybkiego tempa reform klimatycznych. Jest dokładnie na odwrót.
Demonstracje KOD-u, obrona sądów, Strajk Kobiet, strajk nauczycieli, strajki klimatyczne, a wreszcie strajk pracowników i pracownic ochrony zdrowia… I co, nic? Niekoniecznie.
Tam, gdzie walczą potężne emocje i interesy klasowe, nigdy nie wygra ten, kto recytuje dane statystyczne. Tak, lewico, to do ciebie.
Jak wiemy, wolny rynek znakomicie rozwiązał większość światowych kryzysów, więc i ze zmianą klimatu poradzi sobie śpiewająco. Prawda?
Łatwo dojść do wniosku, że igrzyska to całkowicie sztuczny, na wskroś komercyjny twór, który od dawna nie ma żadnej wartości. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana.
Kiedy skrajne, absurdalne przekonania wchodzą do głównego nurtu i zmieniają politykę, jest się czego obawiać.
Gdy walczą ze sobą dwa wielkie egoizmy, przegrywamy wszyscy. Albo pójdziemy ścieżką dobra wspólnego, albo wkroczymy w przyszłość zupełnie bezbronni.