Rozmowa z Jankiem Simonem i Maxem Cegielskim, kuratorami wystawy „One Man Does Not Rule a Nation”, poświęconej współpracy między PRL i Ghaną w latach 60.

Rozmowa z Jankiem Simonem i Maxem Cegielskim, kuratorami wystawy „One Man Does Not Rule a Nation”, poświęconej współpracy między PRL i Ghaną w latach 60.
Jeśli już zakładamy, że nie możemy w 2025 roku podwyższyć uniwersalnego świadczenia – bo musimy wydać 150 miliardów na armię – to powinniśmy przynajmniej zadbać o zasiłki rodzinne dla ubogich dzieci.
Chińczycy mają wypracowaną strategię zarówno wobec Polski, jak i całego naszego regionu. My żadnej strategii wobec Chin w naszej polityce zagranicznej nie mamy. Podobnie jak wobec Indii, globalnego Południa, wschodzących rynków – mówi prof. Bogdan Góralczyk
Bez całkowitej przebudowy wizerunku partii i sposobu jej komunikacji z wyborcami trudno będzie pozyskiwać rozczarowanych wyborców koalicji 15.10. Obawiam się, że skuteczniejszy w tym może być raczej populizm Konfederacji.
Czy nie idąc na kompromis z wartościami partii skrajnych, nie należałoby jednak zachować elementarnych form politycznej uprzejmości wobec jej polityków – choćby jako wyraz szacunku dla ich wyborców?
Solidarna Polska sprawiała od początku wrażenie partii nie do końca przekonanej o sensie własnego istnienia jako samodzielny polityczny podmiot.
Politycy PSL, wchodząc w sojusz z PiS, nadużyliby zaufania ludzi, którzy poparli ich 15 października. Jednak zmiana frontu przez ludowców w przypadku wygranej PiS nie naruszałaby w niczym konstytucyjnych reguł.
Oglądając film Jude, można odnieść wrażenie, że tak jak Rumunia dostała jeden z najgorszych wariantów realnego socjalizmu, tak teraz z całą pewnością nie dostała najlepszego wariantu kapitalizmu.
Wbrew fantazjom z „głośnego tekstu” pewnego kiedyś błyszczącego na lewicy publicysty, jakakolwiek lewica sprzymierzona z PiS skazuje się na rolę całkowicie pozbawionej podmiotowości przystawki.
Część popierających Kamalę Harris republikanów to bardzo nieoczywiści sojusznicy, zwłaszcza w oczach bardziej liberalnych wyborców demokratów.
Druga kadencja Trumpa mogłaby oznaczać dla nas niepewność w obszarze bezpieczeństwa, jakiej nie doświadczaliśmy od naszej akcesji do Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1999 roku.
W mieście „patrolowanym” przez wzmożonych, młodych mężczyzn, przekonanych, że bronią ojczyzny, swoich braci i sióstr przed morderczą, obcą inwazją, nikt tak naprawdę nie może czuć się bezpiecznie.