Hanna Gill-Piątek

Nienawiść – nowy łódzki towar eksportowy

„Ja układałem – to ja rozjebe” – ten napis dołączony zdjęcia zadymiarza z Marszu Niepodległości, którzy rzuca wyrwanym brukiem w policję, krąży od paru dni jako mem po internecie. Zobaczyłam go i poczułam wstyd, choć nie pałam miłością do kibolstwo-naziolstwa rozwalającego corocznie Warszawę. Autor tego obrazka niechcący zaszył w nim to, do czego trudno nam się przyznać: całą pogardę dla mniej wykształconych ludzi, dla ich codzienności, niepewnej pracy, problemów, dla ich niedostatków tak zwanego „kapitału społecznego i kulturowego”, który kieruje ich prosto w ramiona radykałów ze swastyką zamiast mózgu. A my, elity, patrzymy na nich z góry z mocnym poczuciem przewagi na polu etycznym i symbolicznym. Jesteśmy biegli w gadaniu, wiemy bardzo dużo. Potrafimy ośmieszyć i pokonać w debacie każdą postać ze skrajnej prawicy, gdybyśmy tylko chcieli z nią rozmawiać. Czujemy się z tym super.

Miesiąc temu organizowaliśmy spotkanie w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu. Kazia Szczuka mówiła o współczesnej literaturze. Zeszło też na lektury szkolne i ukryte w nich przestarzałe wzorce, również te dotyczące traktowania zwierząt. Na sali za rzędami pełnymi czytelniczek i nauczycielek polskiego usiadło z tyłu pięcioro dzieciaków z ONR-u czy Młodzieży Wszechpolskiej, w wieku na oko licealnym. Nawet próbowali zadawać pytania, przy czym pierwsze, ze strony ich lidera, było agresywnie skierowane w stronę Kazi. Rozległ się pomruk dezaprobaty. Następne dotyczyło jednej z omówionych lektur, ale chłopak, który je zadał, plątał się i nie pamiętał tytułu książki. „Puc, Bursztyn i goście” – podpowiedział ktoś z przodu. „Zapraszam do mnie na lekcję” – powiedziała któraś ze słuchaczek i wtedy cała sala ryknęła otwartym śmiechem. Narodowcy zmyli się, nie czekając na koniec. Wtedy ta sytuacja wydawała mi się zabawna. Oto my, kultura, i oni, osły, nieznający czytanki, którą przerabia się w drugiej klasie podstawówki. Bardzo fajnie.

W relacjach z 11 listopada nie skomentowano jednego faktu. Oto liderzy Młodzieży Wszechpolskiej i ONR otwarcie zwracają się przeciwko demokracji i powołują Ruch Narodowy, który ma zgromadzić skrajną prawicę. Jego bojowym skrzydłem ma być Straż Niepodległości, na której czele staje łódzki ultras Widzewa i lider MW, Adam Małecki. Nasz lokalny fan, który przyprowadził nam dzieciaki na spotkanie z Kazią w Sieradzu, a wcześniej pilnie studiował w naszej łódzkiej Świetlicy, uczęszczając na spotkania i robiąc notatki, aż do feralnego incydentu podczas wizyty Michaela Walzera, kiedy to zmęczony wykładem po angielsku poszalał z kolegami, niszcząc nam szyld i zrywając plakaty.

Nie wiem, jaka jest jego historia, czy o jego przeszłości mówi coś grób rodzinny z tym nazwiskiem na Starym Cmentarzu przy Ogrodowej, gdzie spoczywają najbardziej zasłużeni mieszczanie, czy też wychowało go jakieś łódzkie lub podłódzkie blokowisko, kiedy dorośli zajęci walką o byt podczas transformacji zostawiali dzieci samym sobie. Mam jednak głębokie przekonanie, że nie przypadkiem historia radykalnej faszyzującej bojówki zaczyna się w Łodzi. To tu, najbliżej bogatej Warszawy, znajdują się dostateczne rezerwy niezadowolenia społecznego, nędzy i upodlenia, żeby zebrać potencjał dostateczny do stworzenia małej armii. Być może najpierw przyjdzie ona po nas, środowiska anarchistyczne, lewicowe i aktywistów ruchu LGBT, ale zaraz potem staranuje bramy grodzonych osiedli, bo wy, lemingi, nie hajlowaliście z nimi dostatecznie spontanicznie i radośnie, kiedy was o to grzecznie prosili. Cało wyjdą tylko banksterzy, których obecnie jako jedno z głównych dań obiecują swoim ziomkom Narodowi Ruszacze. Ich biura mieszczą się wysoko i są dobrze chronione. Oni zresztą zawsze wychodzą na swoje.

Jeśli jest jakakolwiek dobra puenta do konsekwentnego olewania polityki społecznej, zarówno na poziomie rządowym, jak i samorządowym, to jest nią właśnie odradzający się na naszych oczach faszyzm. Czas nazwać pewne rzeczy po imieniu. Drodzy politycy, oto macie odpowiedź na wasze strategie polaryzacyjno-dyfuzyjne, na wasze stadiony, inwestycje, autostrady, celebracje, na wasze klasy kreatywne. Drogie elity, oto odpowiedź na waszą pogardę i przypinanie orderów za obalenie komuny. Na zamykanie oczu na biedę i rosnące rozwarstwienie. Odpowiedź na handle z Kościołem, które przyzwyczaiły wszystkich do jawnego łamania praw człowieka. Macie, czego chcieliście. My zapłacimy za was.

Jest jeszcze czas, żeby coś z tym zrobić. Ale do tego trzeba odważnie spojrzeć prawdzie w oczy. Tak, schrzaniliśmy. Miażdżąca większość z nas. Może czas przerwać suche gadki o przypływach kapitału, które podnoszą wszystkie łodzie, bo zaraz objawi się ta Łódź, która w nich kompletnie zatonęła. Skończyć pieprzyć o kreatywności, kiedy w mieście panoszy się goebbelsowska propaganda. Wymyślić coś oprócz dyskusji o biowładzy, bo za chwilę ktoś będzie intensywnie uprawiał ją wobec nas. Z łódzkich podwórek wypełza nienawiść, która jest tu jedyną dostępną siłą bezsilnych. I może stać się najbardziej rozpoznawalnym towarem eksportowym miasta. Stąd do centrum Warszawy jedzie się trochę ponad godzinę. Nie, nie jesteście bezpieczni.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij