Archiwum

Dymek: Orwell 2.0 poszukiwany

Już wkrótce Krąg pożre Facebooka, Google'a i Twittera. Tak prorokuje Dave Eggers, autor „The Circle”.

Mae Holland studiowała na przeciętnym uniwersytecie, była przeciętną studentką i wylądowała w gorszej niż przeciętna pracy. Została „młodszą specjalistką informatyczną ds. usług komunalnych” w kalifornijskim Longfield. Brzmi nijako, prawda? A Mae wiedziała doskonale, jakie kariery robi się w Kalifornii. Jej najbliższa przyjaciółka, Annie, była „dyrektorką zapewniania przyszłości” w Kręgu, nowej sieci społecznościowej, która pożarła Facebooka, Google’a i Twittera. Motto Kręgu brzmi „Prywatność to kradzież”; kontroluje łącznie 90% ruchu w internecie. Gdy więc Mae Holland dostaje ofertę pracy dla tej korporacji, nie zastanawia się ani chwili. Jej pierwszą myślą po przekroczeniu bramy firmy jest „Mój Boże. To raj”.

Tak też brzmi pierwsze zdanie książki The Circle Dave’a Eggersa. Mae nie boi się internetowego giganta, to my mamy się bać – bo The Circle to połączenie kryminału 2.0 z nieco łopatologiczną dydaktyką.

Kamerka? Poproszę!

Krąg wprowadza na rynek nowy produkt – kamery nazwane SeeChange. Jeden z liderów firmy rozpoczyna ich prezentację od widoku kalifornijskiej plaży, pytając: „Czy nie byłoby wspaniale zawsze widzieć, co tam się dzieje? Czy są tłumy i pogoda na surfing?”. Nikt nie przeczy: owszem, byłoby wspaniale. Małe, możliwe do zamontowania wszędzie kamery przesyłają obraz na strony Kręgu; tam dostępny jest dla wszystkich – opowiada dalej ze sceny geniusz technologii. Nikt nie pyta o kwestie prywatności, o rolę Kręgu w przekazywaniu obrazu, o możliwości wykorzystania kamer przez tabloidy i zwykłych podglądaczy. Chodzi przecież o rozrywkę – i oczywiście bezpieczeństwo. A kto lepiej niż kamera podpowie nam, czy bezpiecznie dziś wybrać się na plażę? Kamery chwytają w mig, w ciągu miesiąca oglądamy już cały świat.

W świecie Kręgu wszyscy bawią się świetnie, a komu się nie podoba, ten sztywniak. Najbardziej przerażających – zgodnie z naszym dzisiejszym rozumieniem prywatności i wolności osobistej – pomysłów Krąg nie wprowadza tylnymi drzwiami czy pod przymusem. Dzieje się to zupełnie otwarcie, z głośną aprobatą wszystkich zaangażowanych. Nikt nie każe ci korzystać z naszych produktów, mówi Krąg. Przynajmniej na razie. Ale kto nie korzysta z e-maila, nie tweetuje, kto nie przesyła foteczek i nie lajkuje? Czy to nie jest podejrzane? Czy ten ktoś ma coś do ukrycia?

W swojej pierwszej książce, The Net Delusion, Morozov słusznie zauważył, że nie żyjemy ani w Roku 1984 Orwella, ani w Nowym wspaniałym świecie Huxleya. Żyjemy w mieszance obu, a proporcje między nimi zmieniają się płynnie. Eggers rozumie, że model, w stronę którego zmierzamy, nie będzie przypominał Korei Północnej z Facebookiem. Prędzej zabawimy się na śmierć. Albo ze zdziwieniem odkryjemy, że – jak u Philipa K. Dicka – postęp technologii tylko wzmacnia istniejące antagonizmy klasowe i religijne.

Kryminał 2.0

Intryga w The Circle skupia się na dwóch wątkach: kolejnych pomysłach Kręgu i spisku przeciwko firmie, którego istnienie podejrzewa Mae. I tak obserwujemy powstawanie i wprowadzanie w życie kolejnych „innowacji”. Od projektu policzenia wszystkich ziaren piasku na Saharze, przez zmuszenie polityczek i polityków do zupełnej transparentności, po obserwowanie i wyławianie potworów ukrywających się w głębinach Rowu Mariańskiego. Ten ostatni pomysł służy autorowi jako – niespecjalnie subtelna – metafora ukrywania się przed wszechobecnym okiem Wielkiego Brata: Rów Mariański jest ostatnim miejscem, gdzie nie sięgają jeszcze kamery, bastionem naturalnego życia, które lepiej zostawić w spokoju. Równocześnie Mae poznaje tajemniczego Kaldena, którego tożsamości nie daje się ustalić za pomocą narzędzi Kręgu. Tak, jakby go nie było. Mae całkiem poważnie obawia się, że znajomość z kimś tak podejrzanym zniszczy nie tylko ją, ale i cały Krąg.

Oba wątki są równie interesujące, ale wciąż można mieć poczucie, że The Circle nie broni się jako samodzielna lektura; że to raczej literacki suplement do książek o technologii i polityce, których w 2013 roku nie brakowało – The Boy Kings Kate Losse, Who Owns The Future Jarona Laniera, czy To Save Everything… Morozova. Do tego trzeba znieść ciąg morałów na temat współczesnego internetu, jakie na pięciuset stronach hojnie serwuje nam autor The Circle

I gdy już przyzwyczaimy się do papierowych postaci i dziwacznych czasami konstrukcji językowych Eggersa, w The Circle zaczyna się robić ciekawie. Diagnozę o „miękkim totalitaryzmie” i olbrzymiej władzy, jaką Krzemowa Dolina wyszarpuje dla najbardziej agresywnych graczy – z pominięciem polityków, tradycyjnych instytucji i praw obywatelskich –  zaczyna wspierać proza cięższa gatunkowo, mroczniejsza, nieprzefiltrowana przez optymizm głównej bohaterki. Opisy entuzjazmu użytkowników oraz pasywności państwa, polityki i wymiaru sprawiedliwości wobec kolejnych ingerencji Kręgu w życie Amerykanów wreszcie powodują gęsią skórkę.

Eggers rozwija skrzydła, kiedy nie poucza o brutalności korporacji, tylko skupia się na entuzjazmie dla pojawiających się nowych technologii i obojętności, z jaką potem obserwujemy te technologie w działaniu.

Odkrycia i banały

W sumie nie można mieć zastrzeżeń do jego diagnozy: żyjemy w czasach malejącego zaufania do tradycyjnych instytucji, internetowe pomysły na politykę, partycypację i relacje towarzyskie kuszą nas bardziej niż wszystko to, co zamknęliśmy w szufladzie z podpisem „przed Facebookiem”. Niewystarczająco zastanawiamy się nad tym, na jakich warunkach bawimy się w sieć. A bawimy się na warunkach korporacji, które najstraszniejsze i najgłupsze pomysły skutecznie sprzedają jako więcej funu, demokracji, uczestnictwa. Tyle że wszystko to już wiemy. Tezy przed kilkoma laty radykalne – dlaczego nikt nie napisał takiej książki, gdy Hillary Clinton przekonywała, że interes Twittera jest interesem Ameryki? – dziś są słusznymi banałami.

Eggers nie jest, niestety, Orwellem epoki 2.0 – jak chcieliby go widzieć niektórzy. Do tego brakuje mu lekkości pióra, a jego spostrzeżeniom – wielowymiarowości. Najbardziej poruszające wizje przyszłości to te, które nie dławią się własną spójnością i konsekwencją. Opowieść o internetowym tyranie o przyjacielskiej twarzy taka nie jest.

A szkoda, bo Orwell epoki 2.0 naprawdę by się nam przydał.

Dave Eggers, The Circle, Knopf/McSweeney’s, 2013

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij