Barbara Nowacka

Wspólne wartości czy „humanitarne deportacje”?

W Polsce nie chcemy migrantów, choć sami jesteśmy migrantami w Europie.

Polski jak na razie nie zalewa fala uchodźców ani z Bliskiego Wschodu, ani z Ukrainy. Jednak nasz stosunek do ludzi uciekających z terenów dotkniętych dramatem wojny jest prawdziwym testem europejskości.

Europa Zachodnia, w swej przeważającej części tzw. płatnik netto europejskiego eksperymentu, otrzymuje właśnie od swoich wschodnioeuropejskich sąsiadów gorzką lekcję. Kraje, które w krótkim czasie wyekspediowały na zachodnie rynki pracy miliony swoich obywateli, zyskując dzięki temu względny spokój społeczny i dochody z transferów pieniężnych, dziś odmawiają uczestnictwa w polityce wspólnotowej wobec uchodźców i migranów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.

Kryteria stawiane potencjalnym szczęśliwcom, którzy mieliby zaszczyt nawiedzić tę część Europy w poszukiwaniu schronienia, można streścić w dwóch słowach: biały chrześcijanin.

Taka postawa musi budzić zdziwienie na Zachodzie, gdzie pamięć o selekcjach ludzi jest zbyt żywa. U nas panuje amnezja.

Wartości europejskie to nie tylko przelewy żywej gotówki na doprowadzenie Polski do przyzwoitego poziomu w zakresie dróg, ochrony środowiska czy służby zdrowia. To także przekonanie, że lepiej współpracować, niż walczyć. Lepiej działać wspólnie, niż hołdować egoizmom. Lepiej budować społeczeństwa otwarte, niż zamykać się i upajać przeszłością.

Jan Maria Rokita, niedoszły premier z Krakowa, kilka dni temu na antenie TVN 24 nawoływał do przeprowadzenia „masowych, humanitarnych deportacji” imigrantów napływających do Europy. Trudno uwierzyć, że człowiek ten był działaczem ruchu „Wolność i Pokój”. Nie da się nie zauważyć, że w jego słowach jest więcej tego, z czym walczył, niż tego, co wspólne wartości wolności i pokoju w Europie dziś znaczą. Warto też pamiętać, że po 1981 roku to tysiące Polek i Polaków znalazło schronienie i wsparcie na Zachodzie. Udzielali go ludzie różnych wiar, ateiści, działacze najróżniejszych odmian lewicy i prawicy.

Wbrew pozorom ludzie ze „starej” Unii wiedzą o nas mało. Nie są także, może z wyjątkiem Niemców, nas ciekawi. Ich wiedza o nas jest równie szeroka jak nasza o ostatnich perturbacjach w rządzie tak niedalekiej geograficznie Mołdawii. W debacie coraz większej części z nich stajemy się również balastem na rynku pracy i w budżecie ich państw. Balastem tak samo mitycznym jak uciekinierzy zalewający nasz kraj.

Polityka nie jest jedynie rajem symboli. Jest także polem dla różnych wizji tego, jakiej Unii chcemy: Unii ksenofobii i nacjonalizmów czy Unii otwartej, przyjaznej i dającej możliwości integracji w społeczeństwie.

Pamiętajmy, że ten dychotomiczny wybór bardzo szybko będzie dotyczyć i nas.

 

**Dziennik Opinii nr 245/2015 (1029)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Barbara Nowacka
Barbara Nowacka
Polityczka lewicy
Informatyczka, kanclerz Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, wiceprezeska Fundacji im. Izabeli Jarugi-Nowackiej. Działalność społeczną zaczynała w 1993 r. w Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W latach 1997-2005 w Federacji Młodych Unii Pracy i w Unii Pracy. W 2005 r. współzakładała organizację Młodzi Socjaliści. Od 2019 posłanka klubu Koalicji Obywatelskiej.
Zamknij