Czy Polska jest kobietą? Nie wiem, ale mam nadzieję, że po wyborach stanie się bezczelną dziewuchą – bez względu na to, co ma lub chciałaby mieć w spodniach, pod spódnicą albo na wierzchu. Oto jej manifest na powyborczą rzeczywistość.
„Siedzi po turecku z butami na kanapie i używa wulgaryzmów. Kompletny brak szacunku” – oburza się pani w dojrzałym wieku po tym, jak wręczam jej do ręki mikrofon. Jesteśmy w świetlicy Krytyki Politycznej, gdzie po półtoragodzinnej i burzliwej przedwyborczej dyskusji na temat zaangażowania młodych Polek i Polaków w politykę oraz towarzyszących temu konfliktach międzypokoleniowych przyszedł czas na pytania od publiczności.
Clou spotkania nie staje się na przykład to, jak odpowiedzieć na bieżące wyzwania w postaci niskiej frekwencji wyborczej wśród osób przed czterdziestką – a przypominam, że w sondażu Ipsos dla OKO.press i Tok FM niechęć do głosowania wyraziła ponad połowa obywatelek i obywateli uprawnionych do głosowania w przedziale wiekowym 18–40.
Nikogo nie obchodzi już nawet poruszany przed chwilą polityczny ageizm czy przepaść pomiędzy rodzicami a ich dziećmi. Ważniejszy okazuje się fakt, że „dwudziestoletnia dziewczyna” nie trzyma nóg prosto i nazywa gniew wkurwem. Skandal!
Kurs z niegwałcenia potrzebny od zaraz. Wszystko, co przegapiamy w #PandoraGate
czytaj także
Uspokajam jednak, że tym razem nie ja go wywołałam. Jestem już po trzydziestce, a oprócz przekleństw i przyjmowania póz innych niż te, które przystoją prawdziwej damie (bo – jak śpiewał Popek – „prawdziwa dama to twoja mama”, a ja dzieci nie mam), mam tatuaże, kolczyki w nosie i nie noszę stanika. I – żeby było śmieszniej – prowadzę debatę pod tytułem Czy 15 października skończy się w Polsce dziadocen?
Spoiler: nie, nie skończy, ale o tym za chwilę.
W spotkaniu wzięło udział trzech mężczyzn (działający na rzecz praw człowieka dwudziestolatek i dwaj socjologowie po czterdziestce) oraz znacznie młodsza ode mnie kobieta, która zjadła zęby na aktywizmie, próbując mniej lub bardziej skutecznie porozumieć się w sporze kura czy jajo, a raczej kto pierwszy się na kogo wypiął: młodzi na politykę czy polityka na młodych.
Odpytywani przeze mnie starsi podważają zasadność sporu, kluczą i mówią coś o ojcobójstwie, czyli jak zwykle – o sobie. Młodzi o tym, że nie o głowy tatusiów i ich tron im chodzi, lecz o toksyczne mechanizmy, które tymi głowami kręcą. Przykro mi, nie jestem bezstronna. Myślę tak jak ci drudzy i głośno o tym mówię. A raczej bluźnię na przekór etykiecie bezwzględnego szanowania starszych, kiedy oni nie szanują nas.
Jednak tylko moja współrozmówczyni dostaje cięgi od zgorszonej osoby z widowni. No tak, siksa ledwie skończyła szkołę, a myśli, że pozjadała wszystkie rozumy, bo peroruje o wartościach kolektywnych, ważkości edukacji, rozwoju postaw obywatelskich, pogardzie i protekcjonalizmie płynącym ze strony elit politycznych. Ale usiąść z gracją już nie potrafi i na dodatek – olaboga – przeklina. Kto to widział?
Jeżowska, Przybysz, Wrońska zachęcają do głosowania. Posłuchaj piosenek ich i kilku innych artystek
czytaj także
Lepiej więc nie pokazujcie zbulwersowanym Dulskim spotu tych smarkul ze Wschodu, w którym dziesiątki dziewczyn kładzie na ustach (jesteście na to gotowe?) nieocenzurowany środkowy palec i zachęca – tak jak rzesze innych profrekwencyjnych kampanii – do udziału w wyborach. Słowem: bałamuci dziewczyny do politycznej aktywności i nieposłuszeństwa patriarchatowi. Dajcie spokój!
Raz na wozie, raz w radiowozie
Lewacka bojówka z Krytyki Politycznej też zalewa sieć hasztagami #WybierzmySię. W dodatku namówiła Majkę Jeżowską do wyborczej agitacji i śpiewania „mamy moc, mamy głos”. Co to za brednie? Przecież sam pan Janusz Korwin-Mikke powiedział, że wprawdzie „tu nie chodzi o to, żeby kobiet było mało, chodzi o to, żeby nie głosowały, a jeżeli oni, mężczyźni, nie chcą kogoś wybrać, to już jest ich sprawa”. Nie kobiet. Złośliwcy mówią, że w innych krajach by za takie słowa siedział, jeśli nie w więzieniu, to na pewno poza Sejmem. Dobrze, że tu jest Polska, że można nazywać baby po imieniu – częścią męskiego dobytku – i spać spokojnie.
No może nie aż tak, bo – „raz na wozie, raz w radiowozie”, jak krzyczy w piosence Ijo! Ijo! zwolenniczka akcji „murem za polskim mundurem”, Kornelia Kiszewska z zespołu Ej! W policyjnej suce jest przecież prawie tak jak w domu – „raz cię ktoś poklepie, raz pobije i chwalić boga, jakoś się żyje” (to akurat cytat ze Stanisława Grzesiuka, ale też dobry). W innym wypadku – nawet gdy masz immunitet – musisz zmywać gaz pieprzowy z oczu. Tak się kończy fikanie na ulicznych strajkach proaborcyjnych. Kto wam bronił siedzieć na dupie?
czytaj także
Zaraz, zaraz, poczekajcie. Wprowadziłam was w błąd, bo Kiszewska dalej śpiewa: „jebać niebieskich w technikolorze”, czyli to kolejna zepsuta feministka, która pluje na polską policję, na nasze wspaniałe służby. Te same, które całują nam rączki, składają życzenia na Dzień Kobiet, a przede wszystkim są tak skuteczne i wnikliwe, że wprawdzie nie potrafią złapać pedofilów grasujących w Kościele i na YouTubie, ale są pierwsi, zwarci i zawsze gotowi do ścigania aborcjonistek. Dowodów na przerwanie ciąży szukają wszędzie, na przykład w telefonie Joanny z Krakowa, a telefonu – w jej dupie. Czyli siedzieć na niej też nie można spokojnie. Ale tego już za wiele!
„Moja Ania nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła” – mówi koleżanka twojej starej o swojej idealnej córce, która co tydzień chodzi na mszę, ma bogatego męża, dom i co najmniej jedno dziecko w drodze, podczas gdy ty zalegasz z czynszem za wynajęty pokój w stolicy ze swojej prekariackiej pensji. Może za często dawałaś w szyję? Gdzie właściwie popełniłaś błąd?
Kobieta na rzecz seksu olała sprzątanie
Pewnie to samo pytanie zadaje sobie kandydatka na posłankę PiS-u, której nagie zdjęcia opublikowano w sieci. Jestem ostatnią osobą, która wspierałaby polityczki tej partii, ale po ludzku i po siostrzeńsku jej współczuję, bo nie ona powinna się wstydzić, a ten, co wrzucił nudesy do internetu, i każdy, kto je udostępnił.
Przerwanie własnej ciąży jest legalne. A policja i tak wybiera upokarzanie kobiet
czytaj także
To jest przemoc godna potępienia, a nie fakt, że startująca w wyborach osoba poza wspieraniem Kaczyńskiego bywa też człowiekiem: pije kawę w samej bieliźnie, cieszy się swoim ciałem, robi nudesy i czasem ma uwaloną kuchnię. To ostatnie widać na zdjęciach, co – rzecz jasna – natychmiast obok stroju Ewy wytknęli jej twitterowicze. Ups, przepraszam, użytkownicy platformy X. Czy tylko mi się to kojarzy z serwisem pornograficznym? No tak, zboczona baba z lewicy myśli tylko o jednym.
Kobieta na rzecz seksu olała sprzątanie? Szok i niedowierzanie!
Z podobnym zdumieniem zareagowały polityczki opozycji na mój występ podczas innej przedwyborczej debaty. Zapytałam je bowiem o ich program i konkretne zmiany w zakresie praw kobiet, zamiast o to, jak bardzo PiS jest zły.
To akurat wiem, bo żyję w piekle prawicowych rządów, odkąd pamiętam, a od ośmiu lat na pełnej ku… to znaczy parze, więc zastanawiałam się na przykład, czy po wyborach wygranych przez demokratyczne partie obok dostępności aborcji czy refundacji in vitro w Polsce sterylizacja dla kobiet będzie legalna tak samo jak obecnie wazektomia dla mężczyzn.
czytaj także
„Nie znam się na tym” – stwierdziła Agnieszka Pomaska z Koalicji Obywatelskiej. Identyczną odpowiedź usłyszała od niej osoba z widowni, która zapytała o wsparcie osób, w tym kobiet transpłciowych. „A czy lesbijki będą mogły brać śluby i adoptować dzieci?” – padło pytanie z innej części sali. „Na to polskie społeczeństwo nie jest gotowe” – usłyszałyśmy.
Blachary na 500 plus
Myślę jednak, że to nie polskie społeczeństwo, a mężczyźni tacy jak dyscyplinujący swoje koleżanki z partii Donald Tusk i jego kumple nie są gotowi na zmiany. Tak, ci sami, co z polityki uczynili swój zawód, z personalnych niesnasek sposób jej uprawiania, a z życia kobiet, również tych, które uciekają przed suszą i wojną do Europy, cyniczne narzędzie do szerzenia tępej propagandy, toczenia brudnej gry o władzę i dostęp do koryta.
Jednak to o nas się mówi, żeśmy blachary, co lecą tylko na hajs. Skoro tak, gdzie jest ten nasz wielki majątek za krytykowanie patriarchatu i jego beneficjentów? Zapewne wydałyśmy na tabletki dzień po, by je łykać jak cukierki. Szkoda tylko, że zwolennicy klauzuli sumienia nie chcą nam ich przepisywać. Ale od politycznych liderów słyszymy przecież, że wiara katolicka może iść w parze z prawami kobiet. Tak? To czemu nie zająknęliście się o nich podczas debaty w TVP? Bo byliście zbyt zajęci skakaniem sobie do gardeł i szczuciem na osoby migranckie, które rzekomo zabierają Polkom i Polakom pracę i kasę.
A może tak naprawdę chodzi o to, że my, kobiety, jesteśmy niegospodarne i wydajemy na pazy, jak te madki żyjące z 500 plus? Trudno powiedzieć. Jakoś jednak spinamy domowe budżety, gdy nasi partnerzy i ojcowie naszych pociech przepijają wypłaty i zalegają z alimentami.
Niektóre z nas, żeby żyć – albo dlatego, że tak chcą – pracują seksualnie. Nie narzekamy na brak klientów, a jednak to oni obok piewców moralności wyzywają nas od najgorszych szmat. Inne nie mogą pracować wcale, bo są przykute do łóżek i wózków waszych, drodzy strażnicy dziadocenu, dzieci z niepełnosprawnościami, które – tak się dziwnie składa – zwykle mają tylko jednego rodzica. Matkę.
Jak szybko wylecieć z listy KO? Obrażając uczucia antyaborcyjne
czytaj także
Więc tak, by zaistnieć i zarobić – ciągle szkalujemy was, bogu ducha winnych mężczyzn, mówiąc, że nas obłapiali, gwałcili albo odmawiali awansu w pracy i na listach wyborczych. Bo wiecie, może i kobiet jest na nich więcej, ale liderami pozostają chłopy. Jana Shostak przekonuje wprawdzie, że 52 proc. (kobiet) pokona dziadocen, ale najpierw musiała z hukiem wylecieć z listy KO za obrazę uczuć antyaborcyjnych i zrobić miejsce dla naczelnego polskiego feministy, Romana Giertycha.
Zaraz jednak usłyszę, że jestem pożyteczną idiotką PiS-u, skoro mam czelność powiedzieć coś złego o opozycji na dwa dni przed wyborami. Smarkula nierozumiejąca realpolitik. Realpolitik, czyli w wolnym tłumaczeniu: biznes jak zwykle, w którym bogate i wpływowe elity złożone głównie z facetów i kobiet cywilizujących patriarchat, a nie z nim walczących, wysysają – jak wskazują Heksy pod złotą waginą w warszawskim Teatrze Dramatycznym – z nas wszystko.
Agnieszka Szpila i Anna Moskal pod tą mieniącą się blaskiem, wielką cipą, która oburzyła Konstantego Radziwiłła, pytają: „jakim prawem przez wieki, przez tysiąclecia, tacy jak on siedzieli jak jakieś, kurwa, mole na naszej podmiotowości i ssali z nas urodzaj”? Kradli nam czas? Zasoby? Talenty? Pieniądze? Godność? Możliwość mówienia „aborcja jest OK” i krzyczenia „wypierdalać”, gdy na ulicach w środku pandemii sprzeciwiałyśmy się zabijaniu nas w imię ochrony płodów?
Każda z nas – nie tylko ta, która ma waginę i cycki – wszystkie i wszyscy, którzy i które kiedykolwiek postawiliśmy się status quo, słyszymy, że nie tak się robi protest, aktywizm, politykę. Że trzeba grzecznie, powoli, inaczej, za jakiś czas. Że chcemy cancellować wszystko i wszystkich. Tak, chcemy, zwłaszcza gdy czytamy felietony osób pławiących się w przywileju i mieszczańsko-dulskim sosie. Tych, którzy zamiast zastanawiać się, jak walczyć z przemocą, pytają: „czy można nadal oglądać filmy Romana Polańskiego, wiedząc, co zrobił?”.
Niech skończy się dziadocen w każdej i każdym z nas
Można. Tylko po co? Czego z w kółko oglądanych od nowa klasyków dowiemy się o współczesnym świecie, zdając sobie sprawę, jak ten szybko się zmienia? Czy uparte grzęźnięcie w przeszłości sprzyja wyciąganiu z niej lekcji i nadążaniu za rzeczywistością? Tej, w której jest przecież do odkrycia tyle dobrej, otwierającej i poszerzającej horyzonty sztuki, która nie powstaje przy użyciu przemocy i która proponuje nowe narracje, a nie zdarte płyty, i wreszcie kontestuje krzywdzący, binarny podział rzeczywistości na silnych i słabych?
Zawsze więc, gdy słyszę lamenty nad tym, że zwolenniczki upadku patriarchalnego kapitalizmu, w których muskularny, bogaty i przemocowy skurwiel nazywany geniuszem czy liderem bierze wszystko, odbiorą coś starszym pokoleniom i mężczyznom, ziewam.
To nie gwałt. To spisek. Szursko-onucowata mizoginia według Russella Branda
czytaj także
Ile można powtarzać, że nie zabronimy wam oglądania dzieł starych gwałcicieli i pedofilów? Jedynie ich sprawiedliwie osądzimy i wsadzimy do więzień. Zresztą, nie będziemy się z tego komukolwiek tłumaczyć. Wiecie dlaczego? Bo bezczelne z nas dziewuchy, co mogą przeklinać, trzymać buty na kanapie, nie sprzątać, fotografować się nago, robić sterylizacje, aborcje, rodzić dzieci i brać socjal, pluć na dobra narodowe, papieży, wielkich artystów, policję i swoich szefów.
I wiecie, co? Takich jak my jest i będzie coraz więcej. Tej siły już nie powstrzymacie. 15 października nie skończy się dziadocen w Polsce, ale może – w każdej i każdym z nas. Idźcie na wybory, ale głosujcie bezczelnie, bez dbania o czyjekolwiek uczucia kulturalne, religijne, antyaborcyjne. Idźcie i wybierzcie nową, własną opowieść, zamiast grzecznie siedzieć i czekać na swoją kolej lub na to, aż społeczeństwo będzie na was gotowe. Głosujcie tak, by zepsuć atmosferę, olać savoir-vivre, narazić się wszystkim, poruszyć sumienia i wszystkich wkurwić.