Kraj

PiS jak PPR, czyli referendum jako test ze skuteczności propagandy

Woda w tym stawie robi się coraz mętniejsza i nie widać już, co czai się na dnie. Ale choć trochę wieje grozą, jest też z czego się pośmiać. Wystarczy tylko nieco poskrobać, a blichtr propagandy zaraz zaczyna obłazić, ukazując sedno sprawy.

Jeśli ktoś miał nadzieję, że kampania wyborcza, nawet jeśli brutalna, będzie się toczyć według zasad – srogo się przeliczył. Skończyły się pikniki 800 plus z pieniędzy Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zaczęły się te sponsorowane przez wojsko. Do tego dojdzie kampania referendalna, a proponowane pytania to w istocie tematy wiodące w kampanii wyborczej PiS, prezentowane przez twarze tej kampanii. Woda w tym stawie robi się coraz mętniejsza i nie widać już, co czai się na dnie. Ale choć trochę wieje grozą, jest też z czego się pośmiać. Wystarczy tylko nieco poskrobać, a blichtr propagandy zaraz zaczyna obłazić, ukazując sedno sprawy.

Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?

Pierwsze pytanie ogłosił Jarosław Kaczyński.

Skrobanie zaczynamy od rozbrojenia manipulacji: termin „państwowe przedsiębiorstwa” jest terminem prawnym i dziennikarze już wyjaśnili, że takich przedsiębiorstw jest 18 – z czego jedno jest w likwidacji, a siedem w upadłości. Zostaje dziesięć, których nie da się „wyprzedać”, chyba że przekształci się je w spółki.

Termin został użyty w rozumieniu potocznym – czyli majątku państwa. Odnosi się on do lat 90. i prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, o czym ostatnio na piknikach przypominał Jarosław Kaczyński, snując opowieści o bezrobociu lat 90., poczuciu straty, kryzysie bezpieczeństwa i biedzie.

Na dodatek prezes PiS nie mówi o sprzedaży, ale o wyprzedaży, czyli obniżeniu wartości, sprzedaży za mniej, niż majątek jest wart. Czyli w zasadzie dokładnie tego, co – według śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy TVN – z Rafinerią Gdańską zrobił Daniel Obajtek. Sprzedaż ziemi cudzoziemcom też wzrosła, odkąd PiS doszedł do władzy.

Cwaniak, milioner z pałacami. Obajtek to postać z koszmarów, którymi PiS straszył dotąd własny elektorat

Ale nie o tym akurat mówił Jarosław Kaczyński, prezentując to pytanie. Straszył za to Donaldem Tuskiem i Niemcami, mówiąc, że „Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek”.

To dość sprytne. Jarosław Kaczyński widzi, że czar wolnego rynku i idea, że państwo ma nie przeszkadzać biznesowi, już się rozwiały. Pandemia i zatrzymanie łańcuchów dostaw pokazały, że dotychczasowe podejście do globalizacji wymaga korekty, że być może pewna doza ingerencji państwa może się przydać.

Jak jednak wygląda ingerencja państwa w wydaniu PiS? To obsadzanie wszystkich możliwych stanowisk w spółkach skarbu państwa z klucza partyjnego lub rodzinnego, jeśli ma się za wuja np. Joachima Brudzińskiego. Do tego hodowanie oligarchów zależnych od władzy i wykonujących partyjne polecenia, no i uwłaszczanie się polityków na wspólnych dobrach, jak w przypadku ziobrystów i ich polityki wodnej i leśnej.

Wędkarze już wiedzą, że hegemonia Wód Polskich im się nie opłaca, bo opłaty za wędkowanie rosną, a rzeki umierają. Grzybiarze widzą na razie rozoraną ściółkę tam, gdzie jeszcze rok temu zbierali grzyby. Czemu by i oni – jak wędkarze – nie mieli wkrótce płacić za swoje hobby?

Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?

Drugie pytanie referendalne zaprezentowała Beata Szydło:

Wczesna emerytura? Pewnie, skoro i tak żyjemy krócej, to długo jej pobierać nie będziemy, a miło byłoby skorzystać. W kraju, w którym rodzi się coraz mniej dzieci, a ochrona zdrowia upada, życie staruszków nie będzie wesołe – emerytury są głodowe i nawet trzynastka czy czternastka nie ratują sytuacji, gdy wizyty w prywatnych gabinetach są tak kosztowne. A jeśli chce się trafić do lekarza w tym wcieleniu, a nie w kolejnym, to trzeba wyskakiwać z kasy.

Petelczyc: Niewiara w system emerytalny to samospełniająca się przepowiednia [rozmowa]

Starsi ludzie są też szczególnie wrażliwi na upały, tymczasem podnosi się średnia temperatura. Rząd nie ma jednak wcale pomysłu na to, jak przeciwdziałać skutkom zmian klimatu, przeciwnie – chce betonować rzeki, wyrzynać lasy, podkopywać transport publiczny i palić węglem, chrustem i „groszkiem” gumowym.

Średnia długość życia za rządów PiS spadła. Co prawda z powodu pandemii spadła w całej Europie, ale Polska stanęła na niechlubnym podium – na COVID-19 zmarło u nas 100 tysięcy osób. Ministerstwo zdrowia utajniło dane, żebyśmy nie mogli się połapać w liczbie ofiar, a informacje na temat przedwczesnych zgonów spowodowanych komplikacjami po zarażeniu – „długim ogonem covidowym” – w ogóle nie są monitorowane.

Śmierć nadal krąży nad Polską

Śmierć w ogóle jest w Polsce oswajana. Zwiększyła się liczba śmierci dzieci – w wyniku upadku opieki okołoporodowej, braku badań prenatalnych i wzrostu urodzeń dzieci nieuleczalnie chorych. Umierają kobiety i umierają osoby, które przyszły do Polski, ale zostały wykończone, zamęczone, zaszczute, a ich szczątki leżą w lasach Podlasia. Życie w Polsce jest coraz krótsze, coraz smutniejsze, wcześniejsza emerytura na otarcie łez będzie jak znalazł.

Oczywiście, Beata Szydło, poddając wyborcom tę kwestię pod rozwagę, straszy Tuskiem. Ale pytanie, które rzeczywiście warto zadać, dotyczy poziomu życia – tego, jaka ma być starość czy ile powinna wynieść przewidywana długość życia w Polsce.

Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

– takie pytanie referendalne ogłosił w niedzielę w opublikowanym wideo Mateusz Morawiecki.

„Przymusowa relokacja nielegalnych imigrantów”? Każde słowo w tym zdaniu wypowiedzianym przez premiera jest nieprawdziwe – bo nie ma czegoś takiego jak „nielegalni imigranci”, a Unia wcale nie chce relokować do nas nikogo – co przypomniał od razu Robert Biedroń.

To właśnie rząd PiS nie chciał odezwać się do UE, żeby otrzymać dofinansowanie na uchodźców z Ukrainy, wybiera jednak straszenie i kłamstwo, które już przecież zostało zdemaskowane. To właśnie Zjednoczona Prawica sprowadza do Polski tanich pracowników z różnych krajów, ale nie ma żadnego pomysłu na politykę migracyjną czy integrację.

Rząd PiS chce płonących przedmieść

W spocie Mateusz Morawiecki straszy Tuskiem, a Jarosław Kaczyński straszy, że Polacy przestaną być gospodarzami we własnym kraju, mówi o gwałtach i dzielnicach grozy w miastach Europy Zachodniej. Cały spot to popisowy zestaw ksenofobicznych i ohydnych manipulacji, które trudno uznać za nowość w repertuarze PiS-u – partia wykorzystuje je już od ośmiu lat.

Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?

Twarzą segmentu kampanii opowiadającego o bezpieczeństwie jest, zgodnie z przewidywaniami, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak – ten sam, który zgubił co najmniej jedną rakietę, dał polatać i porobić zdjęcia białorusko-rosyjskim śmigłowcom, skłócił się z dowódcami w armii i samodzielnie, poza kontrolą parlamentu, zaciąga kredyty, które będziemy spłacać przez dziesięciolecia.

Już pisaliśmy o tym, że zapora nie działa. Choć jej budowę poparł niemal cały Sejm, zaszantażowany propagandowymi, rasistowskimi konferencjami ministra Kamińskiego. Po roku jej funkcjonowania widać, że pisowski płotek zwiększa tylko liczbę urazów ludzi, którzy migrują i będą migrować. Zapora jest pokonywana codziennie przez cywili. Skąd zatem pomysł, że mogłaby zatrzymać Putina, gdyby chciał napaść na Polskę?

Prawo jest fikcją, skuteczność zapory jest fikcją. Prawdziwe są tylko przemoc i śmierć

W spocie wykorzystano wypowiedź Janiny Ochojskiej, która mówi, „[mur] kiedyś będzie rozebrany, tak”. My też się z tym zgadzamy. Jak pisze Paulina Siegień, taki właśnie powinien być dalekosiężny cel polskiej polityki wschodniej – demokratyzacja Białorusi, odbudowa zdemolowanej przez buldożery i rosomaki unikalnej przyrody Puszczy Białowieskiej. Wiadomo jednak, że póki rządzi PiS, Podlasie będzie zamieniane w poligon, a lasy w cmentarz. A, oczywiście ten spot również straszy Tuskiem.

Popieram zniesienie bariery na granicy z Białorusią

Trzy razy tak, cztery razy nie

Nie od dziś wiadomo, że prawica lubi rekonstrukcje historyczne. W pomyśle na referendum łatwo się takiej dopatrzyć. W 1946 roku PPR przeprowadziło referendum, które – całkiem jak i dzisiejsze – miało na celu sprawdzenie, jak przyjmuje się w społeczeństwie propaganda.

PPR działał może nawet ostrożniej, bo wtedy wybory odbyły się później niż referendum. Dziś PiS śmiało zakłada, że już udało mu się nas zdezorientować, ogłupić i zastraszyć. Domyślną odpowiedzią ma być czterokrotne „nie”. Referendum ma przypomnieć wyborcom PiS, czego nie chcą, czego mają się bać i co im grozi.

Osiem lat temu PiS grał nadzieją i mocą, mówił – tak, możemy, damy, uda się. Teraz gra przede wszystkim strachem – straszy Tuskiem, Niemcami, Unią Europejską i migrantami.

Za rządów PiS do Polski przybyła rekordowa liczba migrantów, ale mamy też złe informacje

Czy to będzie skuteczne? Zobaczymy. Nie udał się już manewr z komisją mającą tropić wpływy rosyjskie, nie udało się 800 plus, a ogłaszane z pompą i nadęciem kolejne pytania referendalne są raczej wyśmiewane.

Internet pełen jest już kolejnych pomysłów na to, jakie pytania warto zadać Polkom i Polakom: czy chcesz być młody, bogaty i szczęśliwy, czy raczej stary, chory i nieszczęśliwy? Czy chcesz, żeby Unia Europejska zabrała ci grzyby? Czy chcesz, żeby do lasu mogli wchodzić tylko myśliwi? Żeby PiS został królem Polski, wreszcie – czy Jarosława Kaczyńskiego po tym, jak dokona żywota, należy umieścić w szklanej trumnie? Czekamy na ciąg dalszy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij