Grzegorz Schetyna blokuje polityków PO, którym o wiele łatwiej byłoby ustawić partię pod fajnopolaka, który nienawidzi Kaczyńskiego, ZUSu i kocha Żelazną Damę. Na korzyść lewicy oczywiście − pisze Galopujący Major.
Od tygodni czytamy o fali zandbergizmu, o Adrianie Ragnarze Lodbroku, o Magdzie Biejat Lagerthcie, o wikingach z Razem, którzy podbijają Polskę aż cała prawica szlocha w popłochu. Tyle tylko, że nijak nie przekłada się to na sondaże. A nie przekłada się, bo się przekładać nie może. Polska jest bowiem podzielona nie na trzy, jakby chciała lewica, ale de facto na dwa wielkie bloki. I tylko w ramach tych bloków następują przepływy wyborców. Dlatego, gdy PiS ma problemy z Banasiem rośnie poparcie dla Konfederacji, a gdy Platforma ma problemy z… powiedzmy, że ze wszystkim, to rośnie poparcie Lewicy.
Nie powinno to dziwić nikogo, kto jest na tyle stary, żeby pamiętać o tym, że blok lewicowy powstał głównie dzięki Schetynie, który odrzucił umizgi Włodzimierza Czarzastego. A skoro nie dziwi, to powinno się z tego wyciągnąć wnioski.
czytaj także
Pierwszy wniosek jest taki, że największym zagrożeniem dla lewicy byłaby kandydatura Jacka Jaśkowiaka. Posiada on bowiem dwie istotne zalety z punktu widzenia wspólnego elektoratu PO i Lewicy. Po pierwsze jest wiarygodny w swojej walce o wolności obyczajowe, w swym antyklerykalizmie i − co najważniejsze − w ostentacyjnym sprzeciwie wobec PiS. Po drugie zabezpieczenie społeczne rozumie bardziej w kategoriach filantropii niż podnoszenia podatków, a więc dokładnie tak, jak współczujący liberałowie głosujący ostatnio na Lewicę. W tym sensie Jaśkowiak jest jak Biedroń bez podwyżki podatków, a więc wymarzony kandydat tych „lewicowców”, którzy pójdą na paradę wolności, ale nawet 10 złotych nie dadzą więcej w podatkach.
Jaśkowiak na prezydenta. Czy działacze PO dorośli do prawyborów?
czytaj także
Drugi wniosek jest taki, że najważniejsze wybory dla lewicy to wybory na… szefa Platformy Obywatelskiej.
Grzegorzu zostań, dla dobra lewicy
Każdy z sympatyków prawdziwej lewicy powinien się modlić, czy to do Boga, czy do kontekstu, który Peter Sloterdijk nazywa bardzo trafnie psychospołecznym o to, aby Grzegorz Schetyna dalej był przewodniczącym Platformy. Od czasu, kiedy Schetyna przejął przywództwo, zdążył już przegrać wszystkie wybory, scementował pokłóconą lewicę, a nawet dał się pokonać w rodzinnym Wrocławiu. Teraz, znowu na korzyść lewicy, blokuje polityków PO, którym o wiele łatwiej byłoby ustawić partię pod egoistycznego fajnopolaka, który nienawidzi Kaczyńskiego, ZUSu i kocha Żelazną Damę z sir Winstonem Churchillem.
Gabriela Morawska-Stanecka? Sorry, lewico, ale tutaj rozpoznawalność jest do zbudowania od zera
czytaj także
Dlatego, gdy czytam analizy o tym, kto będzie kandydatką na prezydentkę z ramienia lewicy, to wzruszam ramionami i zaczynam ziewać. W przypadku odpuszczenia wyborów przez Biedronia i zwłaszcza Zandberga, kluczowe dla wyniku Lewicy będą prawybory prezydenckie i wybory przewodniczącego PO. Wbrew pozorom większość elektoratu obecnej Lewicy nie jest jej dana na zawsze i przy Lewicy trzyma ją głównie to, że nie za bardzo ma gdzie uciec.