Ile węgierskości w węgierskiej sztuce?
25 kwietnia, godzina 15. Plac Wolności, Budapeszt. Pojedyncze grupki osób zaczynają przemierzać parkowe alejki i gromadzić się w jednym miejscu. Ktoś rozstawia sprzęt, kamerzysta nagrywa przeprowadzany właśnie wywiad. Tłumek staje się powoli coraz liczniejszy, co zaczyna wzbudzać podejrzliwe spojrzenia przechodniów. W spokojnym zachowaniu ludzi można wyczuć wyczekiwanie. Znudzeni fotografowie krążą po placu, robiąc zdjęcia przypadkowym osobom.
W końcu fontanna, którą otaczają, zostaje wyłączona. Na środku placu przed kuriozalnym pomnikiem Ofiar Okupacji Niemieckiej robi się ciszej. Wiele ze zgromadzonych osób podchodzi bliżej, przygląda się dziwnemu zbiorowi zdjęć, pamiątek i kamieni ustawionych przed pomnikiem przez mieszkańców Budapesztu. Teraz na pusty plac-fontannę wychodzi grupa ubranych na czarno osób. Mają ze sobą instrumenty. Następuje krótkie wprowadzenie i zaczynają grać. Patetyczna, marszowa muzyka brzmi znajomo, po chwili jednak staje się nieprzyjemna, dźwięki rozjeżdżają się, powstaje kakofonia, która znów po jakimś czasie przechodzi w coś jakby znajomego.
Ten utwór to kompilacja stworzona z oryginalnych hymnów narodów zjednoczonych. Opisany koncert-performance to hołd przygotowany przez grupę Société Réaliste dla wytrwale oprotestowujących pomnik zorganizowanych pod nazwą Eleven emlékmű – Żyjący Pomnik. To oni ustawili tu niski płotek z kamieni, kwiatów i zdjęć, oni codziennie przynoszą tu białe krzesła i organizują dyskusje.
Orzeł i orkiestra
Wspomniany koncert-performance to jedna z niewielu akcji w przestrzeni publicznej zorganizowanych w ramach OFF-Biennale (136 wystaw i wydarzeń, ponad 200 artystów z Węgier i zagranicy), które skończyło się w Budapeszcie pod koniec maja 2015 roku. Ta szczególna impreza artystyczna, definiująca się jako niezależna platforma artystycznej aktywności, była ewenementem w światku współczesnej węgierskiej sztuki nie tylko dzięki dużemu natężeniu działań artystycznych czy ze względu na ich oddolną naturę, ale również dzięki temu, że zostało zrealizowane bez jakiegokolwiek wsparcia państwa. Obszerną relację z OFF-Biennale zdała Wiktoria Szczupacka na łamach Obiegu, ja chciałbym skupić się nie tyle na samym programie biennale, ile raczej na okolicznościach, które miały wpływ na powstanie tej inicjatywy.
Pomnik Ofiar Okupacji Niemieckiej postawiono w zeszłym roku, w siedemdziesiątą rocznicę okupacji hitlerowskiej na Węgrzech, w ramach oficjalnie ustanowionego przez rząd roku Holokaustu.
Już sam pomysł wzniesienia monumentu oraz jego lokalizacja budziły sprzeciw historyków, intelektualistów, społeczności żydowskiej, a także zwykłych obywateli. Pomnik usytuowany został w bardzo newralgicznym i nacechowanym ideologicznie miejscu – na placu Wolności, na którego skomplikowaną tkankę składają się między innymi monumentalny były gmach Telewizji Węgierskiej, ambasada amerykańska, mały pomnik Carla Lutza (szwajcarskiego dyplomaty, który w trakcie II wojny światowej wsławił się ratowaniem budapeszteńskich Żydów), pozłacany pomnik Ronalda Reagana, a także wielki obelisk – hołd dla poległych na ziemiach węgierskich żołnierzy radzieckich. Sam pomnik Ofiar Okupacji Niemieckiej natomiast – pomijając kwestie lokalizacji (ustawiony na wyjeździe z podziemnego parkingu) oraz kwestie estetyczne (da się go porównać z niektórymi z polskich pomników Jana Pawła II) – został zainstalowany po kryjomu i pomimo głośnych protestów mieszkańców. Forma monumentu to groteskowy orzeł symbolizujący nazistowskie Niemcy, z kolei postać archanioła Gabriela – ma symbolizować napadnięte Węgry.
Udział Węgier w II wojnie światowej jest tu tabuizowany od dawna, jednak tak manifestacyjny pokaz historycznego rewizjonizmu, jaki zafundował tym pomnikiem mieszkańcom Budapesztu Orbán, jest dość symptomatyczny dla niepokojących zmian nad Dunajem.
Nic więc dziwnego, że stał się obiektem działania węgierskiego aktywizmu artystycznego.
Ile węgierskości w węgierskiej sztuce
Do obecnej sytuacji w węgierskiej sztuce współczesnej mocno przyczyniły się problemy finansowe w sferze kulturalnej i artystycznej; w ostatnich latach środki dostępne na kulturę i sztukę spadły drastycznie. Jednak znacznie poważniejszym problemem jest ingerencja władz w życie kulturalne i artystyczne kraju. Słynna sala Ekspozycji (Műcsarnok) stała się sceną propagandy artystycznej, czego jednym z przykładów była zorganizowana na jesieni 2012 roku wystawa „Mi a magyar?” („Czym jest węgierskość?”). Muzeum Ernsta, siostrzaną instytucję Műcsarnoka zlikwidowano, tworząc w to miejsce Centrum Fotografii Roberta Capy; Muzeum Sztuk Pięknych połączono z Galerią Narodową. Z kolei z Muzeum Ludwiga – które od lat konsekwentnie realizowało program polegający na promowaniu sztuki z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (zarówno pod względem doboru wystaw, jak i budowania kolekcji stałej) – odkąd w 2013 roku jego dyrektorką została podporządkowana Orbánowi Júlia Fábényi, odeszła większość starego zespołu pod przewodnictwem Barnabasa Bencsika. To właśnie z dawnym zespołem Muzeum Ludwiga związana była większość organizatorów OFF-Biennale.
Stanowiska w tych oraz w wielu innych instytucjach nie są przyznawane na podstawie profesjonalnego doświadczenia, lecz coraz częściej rozdawane pośród tych, którzy popierają obecny rząd.
Podobna sytuacja dotyczy dostępnych funduszy państwowych oraz przyznawanych przez rząd nagród. – Najbardziej znaczącym organem, obwarowanym prawnie za pomocą konstytucji i dostającym lwią część środków, stała się MMA [Magyar Művészeti Akadémia – Węgierska Akademia Sztuki], która wspiera tylko i wyłącznie projekty artystyczne zaangażowane „narodowo” oraz konserwatywne; wszystkie zaś inicjatywy zorientowane w innym kierunku spychając na margines – mówi Katalin Székely, jedna z organizatorek OFF-Biennale.
W 2013 roku wprowadzono zmiany do konstytucji (tzw. czwarta poprawka), zgodnie z którymi sztuka „ma służyć wartościom narodowym i chrześcijańskim” – tworzenie właśnie takiej sztuki stało się warunkiem uzyskania wsparcia od MMA. Nieliczne niezależne instytucje istnieją dzięki międzynarodowej współpracy (finansowane ze środków Erste Stiftung tranzit.hu z biurami w Wiedniu, Pradze, Bratysławie, Bukareszcie i właśnie Budapeszcie) lub zmagają się z poważnymi problemami finansowymi (Stowarzyszenie Studia Młodych Artystów).
Konsekwencją trudnej sytuacji na poziomie instytucjonalnym jest niestety również stan samej sztuki. Widoczność węgierskiej sztuki współczesnej na arenie międzynarodowej nigdy nie była oszałamiająco wielka, nawet w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej, jednak obecnie jest ona praktycznie żadna.
Sztuka kontratakuje
– Na jesieni 2013 roku stało się jasne, że protestujących wobec politycznych zmian ludzi ze świata sztuki (zorganizowali się pod szyldami Szabad Művészek i Ludwig Lépcső – „Wolne Sztuki” oraz „Schody Muzeum Ludwiga”) władza nie traktuje poważnie, natomiast szersza publiczność nawet nie rozumie, o co im właściwie chodzi. W mediach odczuwało się frustrację i depresję – kontynuuje Katalin Székely. Właśnie w tym dramatycznym momencie, około listopada 2013 roku, kuratorka Hajnalka Somogyi wyszła z inicjatywą zorganizowania OFF-Biennale.
Do tej pory na zmiany w węgierskiej polityce kulturalnej oraz będącą tego skutkiem rozpoczętą restrukturyzację instytucji kultury część świata sztuki reagowała albo bezpośrednimi protestami, albo pasywnym oporem. Propozycja Somogyi polegała na tym, żeby protestować za pomocą tworzenia sztuki współczesnej i na oczach opinii publicznej. Żeby z jednej strony pokazać, w jaką sztukę wierzymy oraz jaką kulturę chcemy tworzyć, a z drugiej strony, żeby spróbować poszukać niezależności od państwa. Chodziło również o to, aby „przynajmniej zacząć formułować, określić jakie wartości mogą złożyć się na stworzenie otwartego, pluralistycznego, demokratycznego sektora artystycznego”, dodaje János Szoboszlai.
**
Serdeczne podziękowania dla organizatorów OFF-Biennale: Nikolett Erőss, Tijany Stepanovic, Katalin Székely i Jánosa Szoboszlai, a także dla Wiktorii Szczupackiej
**Dziennik Opinii nr 237/2015 (1021)