Zanurzmy się w kulturę sprzed obiegu memów.
Wakacje, jak szabat, są od tego, żeby poczuć czas. Najlepiej zrobić to czytając. Oprzeć się jednak należy odruchowi doczytywania zaległych książek, które przydałyby się do pracy, albo które wypadałoby znać. Trzeba sięgnąć po coś, co zdecydowanie odstawi nas od codziennego rytmu i związanych z nim zobowiązań. Najlepiej po powieści Teodora Parnickiego.
Na początku ciężko uwierzyć, że w ogóle można było pisać w ten sposób. Parnicki zdecydowanie nie mizdrzy się do czytelnika. Nie stara się go uwieść zgrabnym bon motem albo szybko zawiązaną intrygą. Zanurzamy się w kulturę sprzed obiegu memów. Jeśli nie zniechęcimy się po dwudziestej lub po setnej stronie, między którymi niewiele się wydarzy a my wciąż nie będziemy mogli zapamiętać piętnastu dziwacznych imion głównych bohaterów, zaczniemy się stopniowo wciągać w nieprzejrzystą sytuację i doceniać zamysł Parnickiego, żeby uchwycić doświadczenie człowieka skonfrontowanego z procesem historycznym.
Najczęściej główni bohaterowie to postaci, które trafiają w wir historycznych wydarzeń z marginesu. Przybywają z dalekich krajów, wydobywają się z kultury podrzędnej lub obciążeni są jakąś dawną winą. Nie są u siebie, ale chcą się zadomowić, włączyć w główny nurt niemacierzystej kultury. Nie pomaga im brak swobody w poruszaniu się w kulturze dominującej. Atutem staje się jednak ich większa refleksyjność.
Używają jej, żeby zrozumieć toczące się wokół nich gry i dokonać odpowiedniego wyboru w sytuacji przesilenia, kiedy nie jest jasne, która z rywalizujących sił daje szansę na stworzenie porządku o większym poziomie żywotności i bardziej otwartego na potencjał kryjący się w człowieku. W ten sposób Parnicki opracowuje swój wielki temat, jakim jest uniwersalizm.
Teodor Parnicki (1908-1988) – autor powieści historycznych i historyczno-fantastycznych.
Na głowę bije zarówno tych, którzy uniwersalizm starają się sprowadzić do kwestii konfrontacji między cywilizacją a barbarzyństwem, jak i myślicieli operujących w kategoriach zderzenia cywilizacji. Jego subtelność polega na tym, że analizowanych kultur nie traktuje jako monolitów i rozszyfrowuje złożone relacje między uniwersalizmem a kształtem relacji społecznych, jakie wytwarza.
Weźmy przykład z Końca „Zgody narodów”, powieści rozgrywającej się niemal w całości na pokładzie statku pływającego po rzece Oksos dwieście lat przed narodzinami Chrystusa, gdy na terenach dzisiejszego Turkmenistanu, Uzbekistanu i Tadzykistanu istniało królestwo Greków, których osadnictwo było pozostałością wypraw Aleksandra Wielkiego.
Parnicki świetnie pokazuje specyficzne napięcia w funkcjonowaniu tego państwa. Choć Grecy dominują, to jednocześnie muszą dopuszczać do władzy część miejscowej arystokracji. Kultura grecka nie jest tu więc nadbudową nad związkami krwi, ale staje się kulturą z ambicjami do uniwersalności, otwierającą się na ludzi spoza greckiego etnosu i składająca im propozycje wyniesienia na wyższy poziom cywilizacyjny. Na ten proces nie wszyscy etniczni Grecy patrzą przychylnie i część z nich otwarcie pogardza aspirującą lokalną arystokracją. Oprócz tego dość oczywistego konfliktu Parnicki wydobywa też jednak o wiele bardziej subtelne relacje łączące zwolenników dopuszczania do greckości z elitami naśladującymi wzorce hellenistyczne. Główny bohater Heliodor przychylnie traktuje „nowych greków”, ale jest jednak nieprzyjemnie zaskoczony i oburzony, gdy jeden z nich nie przyjmuje tej przychylności z wdzięcznością, ale traktuje Heliodora tak, jakby naprawdę był mu równy.
Aspirujący są akceptowani o tyle, o ile nie przestają naśladować i traktować możliwości uczestnictwa w dominującej kulturze jako wspaniałomyślnego daru, który otrzymali od prawdziwych dysponentów Kultury.
Parnicki pokazuje, że uniwersalność, pomimo obietnicy otwartości i równości ludzi, może służyć nie tylko budowaniu nieprzekraczalnej granicy między cywilizacją a barbarzyństwem, ale także sprzyjać konstruowaniu niejawnych hierarchii społecznych w ramach kultur uniwersalistycznych.
W Srebrnych orłach, najbardziej chyba znanej powieści Parnickiego, toczącej się w czasach Bolesława Chrobrego, ukazane jest z kolei współistnienie i rywalizacja trzech różnych uniwersalizmów.
Pierwszy to uniwersalizm religijny, obecny przede wszystkim jako rozprzestrzeniające się chrześcijaństwo, które dąży do objęcia całej ludzkości prawdą wiary. Otwiera ono ludzi na braterstwo, ale nie jest w stanie poradzić sobie bez przemocy i ogranicza ludzi poznawczo, domagając się bezwarunkowego uznania dogmatów wiary. Te ograniczenia przekracza uniwersalizm poznania naukowego, uwalniający się od dogmatyzmu i dążący do zrozumienia istoty świata, a tym samym pełnej realizacji potencjału ludzkiego umysłu. Poznanie naukowe zarezerwowane jest jednak dla elity i pozostaje bezbronne w konfrontacji z nagą siłą, czego mnich Aron – główny bohater powieści – jest świadkiem w chwili, gdy barbarzyńcy plądrują arabskie miasta na Półwyspie Iberyjskim, w których kwitła myśl naukowa. Jest wreszcie uniwersalizm polityczny – ma on realne szanse na budowę wielkiego imperium, które zaprowadzi pokój między narodami. Jak przekonujemy się jednak z czasem, ów uniwersalizm jest przede wszystkim narzędziem, z którego korzystają dominujące narody, by podporządkować sobie narody słabsze.
Bohaterowie Parnickiego skonfrontowani są z trudnym wyborem: na jaki uniwersalizm postawić, skoro każdy z nich skażony jest elementem dominacji? Dzieła Parnickiego można interpretować jako głos za tym, że nie ma wyborów niewinnych i że każdy z nich wiąże się z koniecznością uznania jakiejś niesprawiedliwości. Wiedza o mrocznej stronie uniwersalizmu mogłaby być tutaj antidotum na rozmiar krzywdy tworzonej w imię poprawy losu ludzkości.
Z drugiej strony daje się wyczytać z Parnickiego inną, bardziej optymistyczną interpretację. Uniwersalizm można starać się oczyścić z przemocy i dominacji. Można to zrobić mieszając ze sobą najlepsze elementy różnych uniwersalizmów i wykorzystywać je do walki słabych przeciwko silnym. Tak można interpretować rolę Polski ze Srebrnych orłów. Bolesław Chrobry to władca, który nie daje się uwieść obietnicy politycznego uniwersalizmu instrumentalnie używanego przez Niemców, otwiera się na chrześcijaństwo, ale w wątpiącym wydaniu Arona i przyjmuje uciekinierów z Półwyspu Iberyjskiego. Podobną wizję zmieszania ze sobą różnych nurtów uniwersalizmu przedstawia w Końcu „Zgody narodów” hinduski urzędnik na usługach Greków, Mankuras, rysując projekt państwa przyjaznego mieszańcom.
Jeśli pójść za tą drugą interpretacją, to Parnicki staje ramię w ramię z Gombrowiczem i jego wizją polskiej kultury poddającej krytyce nadęcie i opresję kultur pierwszorzędnych.
A po wakacjach można wrócić do naszych codziennych problemów, tak odległych od kwestii poruszanych przez Parnickiego – kryzysu Unii Europejskiej, narastającej fali ksenofobii w Europie i problemu uchodźców.
**Dziennik Opinii nr 228/2015 (1012)