Kraj

Jak zapewnić świniom lepsze życie?

swinia

Zakaz używania klatek porodowych dla świń obowiązuje obecnie w Norwegii, Szwajcarii i w Szwecji. Czy może zostać wprowadzony również w Polsce?

Projekt ustawy powinien mieć uzasadnienie. Najlepiej naukowe. Gdy jest obszerne, wpływa to korzystnie na wizerunek projektu. Można, a nawet należy odwołać się do prawodawstwa obowiązującego w Unii Europejskiej. Ocenić skutki wprowadzenia ustawy. Jak zatem długie powinno być uzasadnienie projektu ustawy, którego celem jest wprowadzenie w Polsce zakazu stosowania klatek porodowych w hodowli świń?

Sama klatka zbyt długa nie jest. Są modele, których długość może być regulowana, aby dopasować ją do ciała zwierzęcia. Ich długość może więc zaczynać się od 135 cm i być wydłużona do 175 cm lub więcej. Są modele ukraińskie, angielskie i inne. Ceny różne, w zależności od modelu, dobrej jakości można kupić za jakieś 800 złotych. Klatka jest wąska, bo ma uniemożliwić lochom obracanie się. Metalowe rurki, z których jest zbudowana, mogą być ocynkowane, błyszczące. „Odbojniki” to krótkie, pionowe rurki na dole klatki, które montuje się po to, by locha nie położyła się na prosiętach. Taki jest cel tego zabiegu – zmniejszenie liczby prosiąt, które mogą zostać przygniecione przez lochę, która się kładzie.

kojec-porodowy
Fot. CIWF Polska

Coś w naszym społeczeństwie najwyraźniej poszło nie tak. Rozumiem, że szynka, że schabowy, że bekon, że smak i tradycja. Ale klatki porodowe? Jak to możliwe, że one są legalne? „Klatka” – to zresztą trochę nieprecyzyjne określenie. Klatka może być mała, jak w hodowli kur, ale tam zwierzę przynajmniej się porusza. Klatka może też przywodzić na myśl coś dużego, jak klatki dla ptaków drapieżnych w ogrodzie zoologicznym, w których można nawet latać. Tu natomiast mamy do czynienia właściwie z jarzmem, czyli z czymś, co służy do unieruchomienia zwierzęcia.

Gdy locha jest już bliska urodzenia prosiąt, na kilka dni do tygodnia przed porodem, trafia do małej zagrody, nazywanej kojcem. Zgodnie z polskimi przepisami wielkość takiego kojca to nie mniej niż 3,5 metra kwadratowego. Dla zobrazowania: to powierzchnia małej łazienki. W Szwecji jest to 6 metrów kwadratowych, a zgodnie ze standardami rolnictwa ekologicznego minimum 7,5. W większości kojców w Polsce znajduje się dodatkowo klatka, w której zamyka się lochę. Locha może wówczas jedynie stać, siedzieć i leżeć. Czasem podejść trochę do przodu lub się cofnąć, jeżeli klatka będzie rozsunięta, jednak bez możliwości obrócenia się. Zgodnie z przepisami prosięta można od niej odstawić dopiero po 28 dniach, zatem spędza w klatce około miesiąca. Skuteczność klatek porodowych nie jest jednak stuprocentowa i pomimo ich stosowania przygniecenia prosiąt również się zdarzają.

Gdy prosięta są już dość duże, aby można było zacząć karmić je paszą, klatkę otwiera się i locha trafia do „pojedynki”. Jest to czas na to, aby rozpoznać u niej ruję i ponownie ją zapłodnić. W przeciągu 3-4 tygodni sprawdza się, czy zaszła w ciążę, a jeżeli tak, trafia do kojców grupowych lub w przypadku dużych hodowli na stację żywienia komputerowego. Kiedy zbliża się czas porodu, znów zamykana jest w klatce. W ciągu roku locha może mieć dwa mioty. Jeżeli jest w dobrej kondycji, w ciągu życia może mieć pięć lub sześć miotów, niemniej jednak szacuje się, że 40-50 procent loch jest zabijanych przed czwartym miotem. Za jednym razem locha może urodzić ponad dziesięć prosiąt, co jest efektem selekcji w ramach hodowli. Dla porównania dziki, od których pochodzą świnie, mają 3-5 młodych.

Ofiar nie było

– W zeszłym roku nasza organizacja udała się na fermy świń w Polsce i przeprowadziła tam śledztwo – mówi Małgorzata Szadkowska, prezeska Compassion in World Farming Polska (CIWF). – To, co zobaczyliśmy, wstrząsnęło nami. Inteligentne, czujące i zdolne do bólu zwierzęta pozamykane w klatkach tak ciasnych, że metalowe pręty wbijały się w ich ciało. Widzieliśmy lochy bliskie porodu próbujące znaleźć pozycję, która łagodziłaby ich ból. Bezskutecznie. Nie było też mowy o tym, żeby w takich warunkach lochy naszykowały gniazdo, w klatkach nie było ściółki, tylko zwykła podłoga. To są rzeczy, o których Kowalski w Polsce nie wie. Naprawdę czas już takiego traktowania zwierząt zakazać, wzorem innych państw.

Inteligentne, czujące i zdolne do bólu zwierzęta pozamykane w klatkach tak ciasnych, że metalowe pręty wbijały się w ich ciało.

Ile loch w Polsce może być trzymanych w kojcach? Dokładnych danych na ten temat się nie zbiera. Można jednak spróbować to oszacować. Liczba wszystkich loch w Polsce, na początku tego roku, to około 903 tys. (wszystkich świń jest blisko 12 milionów). Z moich rozmów z weterynarzami z Powiatowych Inspektoratów Weterynarii z kilku województw wynika, że klatki porodowe stosowane są głównie w dużych hodowlach, a w małych gospodarstwach raczej rzadko (zależy to jednak od regionu). W małych gospodarstwach stosuje się zwykle kojce z przegrodą, gdzie prosięta dogrzewane są promiennikiem ciepła. Locha może się w nich obrócić. Jak powiedział mi jeden z weterynarzy z Pomorza, typowe wymiary takiego kojca w jego okolicy to 2×3 metry. W jednym z powiatów weterynarze zniechęcali rolników do klatek, uzasadniając to dobrostanem zwierząt.

Sprawdźmy zatem, ile loch jest hodowanych w tych większych gospodarstwach (50 loch lub więcej). Zgodnie z ostatnimi danymi GUS jest to 38,5 procent. Jeżeli założymy, że we wszystkich z nich stosowane są klatki, daje nam to liczbę około 348 tysięcy loch, które mogą być trzymane w klatkach.

Robbins: Opowieść hodowcy świń

czytaj także

Na świecie zaprojektowanych zostało co najmniej kilkanaście systemów trzymania loch bez klatek porodowych, zarówno w pomieszczeniach, jak i na powietrzu. Świnie można bowiem hodować również na pastwiskach, gdzie mogą poruszać się swobodnie. W Wielkiej Brytanii zaprojektowano system PigSAFE, który zapewnia lochom możliwość ruchu i ścielenia legowiska, co jest dla nich naturalną czynnością, gdy zbliża się poród. To również jest kojec, jednak lochy mają w nim możliwość wzajemnego kontaktu, dzięki okratowanym „oknom” w ścianach kojca. Wyniki badania porównującego system PigSAFE pokazały, że śmiertelność prosiąt, które już się urodziły, była zbliżona do kojców z klatkami porodowymi – wyniosła 13,6 procent, podczas gdy przy zastosowaniu klatek było to 12 procent.

W Szwecji rolnik spod Sztokholmu już w latach 70. opracował  metodę trzymania loch w grupie, przy zapewnieniu im indywidualnych karmideł. Wykłada się tam, pod dachem, głęboką ściółkę ze słomy. Do wykorzystania są systemy z Danii (Danish Free Farrower), z Norwegii (SowComfort) czy ze Szwajcarii (FAT2). Z kolei w Polsce zaprojektowany został „kojec spacerowy”. Aby dostać się do wody i pożywienia, locha w tym kojcu musi przejść z miejsca, gdzie karmi prosięta, wokół metalowej barierki. Jej ruch jest zatem wymuszony samym projektem.

Jak myślą zwierzęta? [rozmowa]

Polski kojec spacerowy jest jedynie nieco większy niż minimalne wymagania – ma powierzchnię 4,8 metra kwadratowego. Jego koszt jest około półtora razy większy niż w przypadku kojca, w którym znajduje się klatka. Wynika to między innymi z tego, że gdy locha ma poruszać się swobodnie po kojcu, jego ściany muszą być z mocniejszego materiału, aby mogły wytrzymać ewentualny napór jej ciała. Jak wskazuje jeden z projektantów kojca spacerowego dr Leszek Mardarowicz, dla drobnych hodowców ten wyższy koszt kojca nie stanowi większej różnicy. Co innego w przypadku dużych hodowli, gdzie loch jest na przykład półtora tysiąca.

Utrzymanie loch nie wymaga zatem stosowania klatek porodowych. Można szacować, że w większości gospodarstw w Polsce w ogóle ich nie ma. Zakaz używania klatek porodowych obowiązuje obecnie w Norwegii, Szwajcarii i w Szwecji. W Szwajcarii już od 1997 roku. Czy może zostać wprowadzony również w Polsce? Projekt ustawy dotyczący tej kwestii został już przygotowany, a temat zgłoszony do Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.

– Nie ma powodu, by stosować okrutne metody hodowli, jeśli można to samo zrobić w etyczny sposób – mówi Ewa Lieder, posłanka Nowoczesnej. – Jest to ważne dla wielu konsumentów, tak samo jak w przypadku jajek. Ludzie coraz chętniej kupują jajka z wolnego wybiegu zamiast z chowu klatkowego. To samo dotyczy mięsa. Gdyby konsumenci wiedzieli, że świnie są hodowane w taki sposób, wielu z nich nie chciałoby kupować mięsa z takiej hodowli. Zakaz stosowania klatek jest absolutnie konieczny. Nie ma uzasadnienia dla ich używania.

Skąd się biorą jajka?

Wprowadzenie przepisu o zakazie stosowania klatek porodowych oznacza konieczność inwestycji po stronie części hodowców. Potrzebny będzie zakup nowych kojców lub przestawienie się na chów na powietrzu. Liczba zwierząt trzymanych w budynku chlewni zmniejszy się. Jakiej części gospodarstw będzie to dotyczyło? Tych większych gospodarstw, w których utrzymuje się 50 lub więcej loch, jest w Polsce około 1400, co stanowi około 1,2 proc. wszystkich gospodarstw, w których hodowane są lochy (choć nie we wszystkich z nich muszą być w użyciu klatki).

Jak zauważa Komisja ds. Dobrostanu Zwierząt Hodowlanych przy rządzie Wielkiej Brytanii, społeczeństwo powinno zapewnić hodowanym zwierzętom „życie, które warto przeżyć”. Lochy powinny zatem mieć możliwość zachowywania się w sposób naturalny, co oznacza budowanie legowiska czy opiekę nad młodymi. A nade wszystko możliwość ruchu, jeżeli mają taką potrzebę. Podobnego zdania jest Sepp Holzer, rolnik z Austrii, który w swojej książce o permakulturze pisze: „Najważniejszą zasadą każdego hodowcy powinno być zapewnienie swoim zwierzętom wspaniałego życia. Przecież to one dostarczają mu żywności. Każdy rolnik powinien móc spojrzeć na swoje zwierzęta i stwierdzić, że gdyby był na ich miejscu, to czułby się dobrze”. Sepp Holzer hoduje więc świnie na pastwisku, buduje dla nich domki z drewnianych bali, które są przysypane ziemią dla ocieplenia. Chów świń można łączyć z uprawą drzew owocowych, gdzie świnie na przykład zjadają spadłe jabłka i rośliny pod drzewami.

Sekretny koniec życia krów

Można także do sprawy podejść jeszcze inaczej – kotlet schabowy można przygotować w wersji roślinnej, rezygnując z mięsa w ogóle. Kupić można również wegański boczek, kiełbasę wiejską lub jałowcową, dostępna jest roślinna szynka, a nawet pepperoni. Świnie to przyjazne i inteligentne stworzenia. Nie muszą trafiać na talerz.

Gzyra: W byciu weganinem nie ma nic heroicznego

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij