Kinga Dunin

Po co nam edukacja?

Sytuacja w szkolnictwie, jak się wydaje, jest idealna, a właściwie mogłaby taka być. Powiedzmy ostrożniej: daje szansę na to, żeby było lepiej.

Sama jestem częścią powojennego wyżu, a biologiczną i demograficzną konsekwencją tego faktu jest moje dziecko, które też jest wyżem. Jako dziecko i jako matka słyszałam wciąż, że brakuje tego czy tamtego, klasy przeludnione, nauka w systemie zmianowym – bo jest wyż. Teraz jest niż, więc mogłoby nareszcie niczego nie brakować. Ale nie, niż ma mieć tak, jak wyż. Zamiast mniejszych klas, lepszych zajęć pozalekcyjnych, świetlic, które nie są jedynie przechowalniami…

Za dwa lata do siedmiolatków w szkołach dołączą sześciolatki i wtedy zatrudni się na godziny przeczołganych nauczycieli, których teraz się zwalnia.

Zamiast zwalniać nauczycieli, może sami powinniśmy zwolnić? Zwolnić, a nawet się zatrzymać. Nic już nie reformować, przez chwilę nic nie zmieniać. I odpowiedzieć sobie na kilka zasadniczych pytań. Na przykład – po co w ogóle jest nam powszechna edukacja?

Ivan Illich twierdził, że po nic i proponował społeczeństwo bez szkoły. Zapewne nie miał dzieci albo miał mnóstwo pieniędzy. Oczywiście edukacja jest po to, że dorośli mogli pozbyć się dzieci na jakiś czas.

Skoro jednak przez dwanaście lat to państwo ma się dziećmi zajmować (albo przynajmniej decydować, czego będą się uczyły), to może warto zacząć od zastanowienia się, czego i po co?

Czy po to, żeby wszyscy kończyli wyższe studia (choćby miała to być wyższa szkoła gotowania na parze), a potem konkurowali na rynku? A może chodzi o to, żeby po szkole wszyscy byli mili, zdrowi psychicznie, komunikatywni, panujący nad agresją i umiejący ze sobą współpracować.

Wydaje się, że istnieje powszechna zgoda, że szkoła nie może przegapiać talentów. Żadnych Janków Muzykantów, na talenty trzeba chuchać i dmuchać. A przecież zdolni i tak sobie poradzą, wystarczy dać im komputery i dobre programy edukacyjne. Szkoła powinna być przede wszystkim nastawiona na uczniów najsłabszych, niezdolnych, zaniedbanych. To im powinno się pomagać, dbać o nich, nie tworzyć pariasów zawsze gorszych i nieustannie porównujących się z lepszymi.

Prawie wszyscy moi znajomi – poza mną – nauczyli się czytać w wieku trzech lat, a potem zawsze byli najlepsi. I to jakoś wydaje im się oczywiste. Równie jednak oczywiste jest to, że zawsze ktoś musiał być najgorszy. I to nieustanne porównywanie się jest esencją szkoły. Brrr.

Rzecz jasna w szkole trzeba by też czegoś konkretnego uczyć. Czytać, pisać, rachować i myśleć logicznie. To znaczy każdy powinien być w stanie przeczytać ze zrozumieniem książkę, która ma więcej niż sto stron, wypowiedzieć się w mowie i piśmie w sposób zgodny z powszechnie obowiązującymi zasadami, znać cztery podstawowe działania, potrafić policzyć procenty, liznąć trochę statystyki. I koniecznie logiki. Przydałby się jakiś język obcy. I trochę ogólnej wiedzy o świecie.

Skąd się wzięła Ziemia, jak się zmieniała, skąd na niej życie, skąd człowiek? I co ludzie robili przez ostatnie – powiedzmy – czterdzieści tysięcy lat. Więcej powinno być w tym narracji, a mniej zadań o kulkach toczących się po równi pochyłej. Trzeba by napisać taką biblię, którą najpierw objaśniano by prosto, a później w sposób coraz bardziej skomplikowany. Szkoła nie powinna uczyć szczegółów, tylko przekazywać zrąb świeckiego, naukowego światopoglądu. Światopogląd to pewna całość, a nie milion wykutych na pamięć formułek i faktów. Dziś w szkole światopoglądem zajmują się katecheci, co zakrawa na schizofrenię. Religia powinna zatem powrócić tam, gdzie jej miejsce – do kościołów i uroczych salek katechetycznych.

No cóż, to tylko propozycja w wymiarze felietonu. Ale pytanie: po co edukacja, jest ważne i ciekawe. Gdybyśmy na nie sobie odpowiedzieli, następne brzmiałoby: jak kształcić nauczycieli? A dopiero na końcu, co zrobić z Kartą Nauczyciela.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij