Unia Europejska

Eurowybory w Hiszpanii: tu też wygrywa polityka krajowa

Czy sprawy europejskie przebiją się przez pokrzykiwania o „rozpadzie Hiszpanii”, afery korupcyjne i skutki uboczne wyborów regionalnych w Katalonii i Kraju Basków? Mało prawdopodobne.

Artykuł powstał w ramach projektu Voices of Europe 2024, realizowanego z udziałem 27 redakcji z Unii Europejskiej. Projekt koordynuje Voxeurop.

**

Polityczne ułaskawienia, niepodległość Katalonii, korupcja i stabilność krajowego rządu Pedro Sáncheza – to główne tematy hiszpańskich wyborów do Parlamentu Europejskiego zaplanowanych na 9 czerwca. Cóż, tematy wyjątkowo nieeuropejskie. Przed eurowyborami Hiszpania wybiera swój samorząd: pod koniec w Kraju Basków, a w połowie maja w Katalonii, gdzie nie udało się uchwalić regionalnego budżetu na 2024 rok.

Wyniki w tych dwóch regionach mogą zachwiać stabilnością już i tak niestabilnej większości parlamentarnej obecnego rządu. Szczególnie dotkliwie może to odczuć Katalonia. Zarówno separatystyczna partia Esquerra Republicana de Catalunya, ERC (Republikańska Lewica Katalonii) wchodząca w Parlamencie Europejskim w skład grupy Zieloni – Wolny Sojusz Europejski (Greens/European Free Alliance, G/EFA), jak i Junts per Catalunya, JxCat (Razem dla Katalonii), która jest partią Carlesa Puigdemonta, byłego prezydenta regionu Katalonii, obecnie wspierają rząd Pedro Sáncheza. Wyniki wyborów mogą wystawić na próbę ich wsparcie w przyszłości.

Słabość rządu Sáncheza obnażona. Hiszpański parlament odrzucił amnestię dla katalońskich separatystów

Walka o zwycięstwo w hiszpańskich wyborach do Parlamentu Europejskiego skupiać się będzie zatem bardziej na krajowych problemach niż na priorytetach UE na najbliższe pięć lat, takich jak rozszerzenie Unii, migracje, zielona i cyfrowa transformacja, obronność oraz niezależność Europy na arenie geopolitycznych sporów.

Jeden z wyjątków to kwestia rolnictwa. Zarówno skrajnie prawicowa Vox (w europarlamencie w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, ECR) i konserwatywna Partido Popular (Partia Ludowa), która w europarlamencie należy do Europejskiej Partii Ludowej (EPP) przeciwstawiają protesty wsi zielonej agendzie Europy.

Kolejny wyjątek to migracja. W tej sprawie prawica promuje politykę zamkniętych drzwi – w kontrze do krajowego rządu Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), która w Parlamencie Europejskim należy do grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D). PSOE współrządzi Hiszpanią w koalicji z progresywną grupą Sumar (pol. Zjednoczenie), której przewodzi wicepremier Yolanda Díaz ze Zjednoczonej Lewicy, oraz populistycznym i lewicowym Podemos. Ostatnia z wymienionych partii rozstała się ostatnio z Sumar i zamierza prowadzić kampanię z własną kandydatką, Ireną Montero.

Montero, do niedawna ministra ds. równości, spróbuje wykorzystać przestrzeń polityczną, którą dał jej udział w koalicyjnym rządzie. Możemy spodziewać się zdecydowanego sprzeciwu wobec surowej polityki na granicach UE, której twarzą jest szef unijnej dyplomacji Josep Borrell (PSOE/S&D).

Zarówno Sumar, jak i Podemos będą broniły praw człowieka i trwały na pozycjach pacyfistycznych mimo rosnącego militaryzmu po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę i umacniania się „twierdzy Europa”. A w perspektywie jest też wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Europy (zwłaszcza jeśli wybory wygra Donald Trump). Polityczne życiorysy ich wiodących kandydatów są zgodne z takim scenariuszem: Estrella Galán (Sumar) była dyrektorką Hiszpańskiej Komisji Pomocy Uchodźcom (CEAR), a Montero wraz z Podemos domagała się osądzenia Benjamina Netanjahu za ludobójstwo dokonane w ostatnich bombardowaniach Gazy.

„Twierdza Polska” czy „Twierdza Europa”?

czytaj także

Lewica zamierza zmobilizować swoich wyborców w sprzeciwie wobec konserwatywnej fali, która grozi zmianą równowagi sił w Parlamencie Europejskim. Podobna fala przeszła już przez parlamenty krajowe i zmieniła Radę Unii Europejskiej – rządy progresywne są tam w mniejszości. Dlatego Lewica będzie ostrzegać przed tym, jakie zagrożenia dla środków unijnych (Funduszu Odbudowy oraz Next Generation EU) stanowić będą cięcia budżetowe wynikające z nowych zasad podatkowych.

Możemy się spodziewać, że konserwatywna i skrajna prawica – w hiszpańskim parlamencie w opozycji, ale u władzy w niektórych samorządach – będą konsekwentnie wracać do swoich ulubionych tematów. Dotyczy to zarówno Hiszpanii, jak i Brukseli oraz Strasburga, gdzie aktualnie próbują wpłynąć na sesje plenarne Parlamentu Europejskiego i jego Komisji Petycji, której przewodniczy była ministra z Partii Ludowej, Dolors Montserrat.

Co to za ulubione tematy? Przede wszystkim: straszenie rozpadem Hiszpanii i upadkiem konstytucji. Do żadnego z nich jeszcze nie doszło, a przynajmniej nie w taki sposób, jaki potępiałaby prawica. Ostatnia reforma konstytucji, poprawka dotycząca zrównoważonego budżetu, została bowiem przyjęta głosami Socjalistów i Partii Ludowej w 2011 roku. Teraz największy gniew prawicy wzbudza ustawa, która ułaskawiła uczestników katalońskiego referendum niepodległościowego z 1 października 2017 roku. Ułaskawienie dotyczy w praktyce kilkuset osób, ale PP i Vox straszą głównie tym, że rehabilituje ono politycznie Carlesa Puigdemonta. Udało mu się pozostać posłem do Parlamentu Europejskiego dzięki ochronie europejskich sądów, a obecnie kandyduje w majowych wyborach do katalońskiego samorządu.

Oprócz powracania do ułaskawienia Puigdemonta prawica – ta zwyczajnie konserwatywna i ta skrajna – młotkują opowieść o doktrynie „Sanczyzmu”, chcąc w ten sposób zdyskredytować koalicyjny rząd, w którym znalazło się miejsce dla komunistów i który popierają baskijscy i katalońscy separatyści. Warto przypomnieć, że do utworzenia tego rządu doszło, gdy liderowi PP Alberto Núñezowi Feijóo nie udało się zbudować wymaganej większości, choć jego partia zdobyła najwięcej głosów i najwięcej mandatów podczas ostatnich wyborów parlamentarnych 23 lipca ubiegłego roku.

Feijóo spodziewał się, że to on zasiądzie w rezydencji premiera w Pałacu Moncloa. Tak się nie stało, więc obecnie podważa legitymację koalicyjnego rządu – nie zanosi się na to, żeby przestał, co najmniej do eurowyborów. Tymczasem rząd ma trudności z przegłosowywaniem ustaw, a do tego dochodzą skandale korupcyjne dotykające zarówno PP, jak i PSOE. W przypadku PP afera dotyczy brata Isabel Díaz Ayuso, czołowej polityczki Partii Ludowej i prezydentki Wspólnoty Madrytu. Miał on dorobić się milionów na prowizjach za sprzedaży maseczek w czasie pandemii i jest oskarżany o oszustwa podatkowe. W aferę zamieszany jest również jeden z głównych doradców byłego ministra transportu, José Luisa Ábalosa z PSOE.

Dźwięki rewolucji. Strajk w Katalonii

czytaj także

Czy tematyka europejska zdoła się przebić przez pokrzykiwania o „rozpadzie Hiszpanii”, cynizm wywołany aferami korupcyjnymi oraz skutki uboczne regionalnych wyborów w Katalonii i Kraju Basków? Mało prawdopodobne. Raczej należy spodziewać się, że hiszpańskie wybory do Europarlamentu będą najbardziej krajowymi wyborami w całej swojej historii.

**
Andrés Gil jest redaktorem działu zagranicznego w elDiario.es. Karierę dziennikarską rozpoczął w „El País”, kontynuował pracę w „Prisa Revistas” i w ADN. Na portalu X publikuje jako @andresgil.

Z angielskiego przełożył Dawid Krawczyk.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij