„Po wejściu do szpitala Li natknął się na leżącego na podłodze mężczyznę z maską na twarzy o żółto-zielonkawej cerze. Ledwie oddychał. Wielu innych leżało na podłodze, z trudem łapiąc oddech. Pacjentów było o wiele więcej niż personelu medycznego”.

„Po wejściu do szpitala Li natknął się na leżącego na podłodze mężczyznę z maską na twarzy o żółto-zielonkawej cerze. Ledwie oddychał. Wielu innych leżało na podłodze, z trudem łapiąc oddech. Pacjentów było o wiele więcej niż personelu medycznego”.
Żeby z pandemii koronawirusa wynikła jakaś nauka, wszyscy musieliby spojrzeć na sport inaczej.
Norweski rząd ogłosił, że ograniczenia przyniosły efekt i że każdy zarażony koronawirusem zaraża teraz średnio poniżej 0,7 osoby. Żłobki i przedszkola zostaną otwarte 20. kwietnia, a tydzień później szkolne klasy 1-4.
Czy pandemia koronawirusa naprawdę „wzięła się z uwspólnotowienia”? Nie można się bardziej mylić.
Gdyby władze Chin przyznały, że zagrożenie istnieje i zaczęły działać choćby trzy tygodnie wcześniej, rozprzestrzenianie się COVID-19 można byłoby ograniczyć aż o 95%.
Dramatyczny spadek dochodów firm, pracowników i osób samozatrudnionych może pokryć państwo – bez ograniczeń i bez ryzyka inflacji.
Unia Europejska ma obowiązek wykorzystania wszelkich instrumentów finansowych albo stworzenia nowych, by zagwarantować, że kryzys przetrwają zarówno Włochy, jak i integralność całej Wspólnoty.
Zaczęło się od pełnego wyparcia. Trump negował problem tak długo, jak mógł, uznając epidemię za kolejną teorię spiskową Demokratów.
Potrzeba dziś politycznych decyzji, które wyprzedzą kształtowanie się wyobraźni ludów.
Populistyczna prawica wytwarza rozczarowanie polityką: poczucie, że „wszyscy kłamią”, „nic się nie da zrobić” i tylko silny przywódca może ogarnąć cały ten bałagan.
Systemem nakazowym nie da się rozwiązać kryzysu, trzeba uruchomić zasoby działające autonomicznie.
Agata Diduszko-Zyglewska rozmawia ze Stanisławem Obirkiem o jego książce „Wąska ścieżka.
Dlaczego odszedłem z Kościoła”.