Były prezydent Kolumbii César Gaviria o traktacie pokojowym i polityce antynarkotykowej w Kolumbii.
César Gaviria był prezydentem Kolumbii w latach 1990–1994, gdy trwała wojna domowa pomiędzy siłami rządowymi a Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC). W trakcie swojej prezydentury podjął też walkę z kartelem Medellin Pablo Escobara. Niedawno rząd Kolumbii podpisał z FARC przełomowe porozumienie pokojowe, kładąc kres 53-letniej wojnie.
„Niech to będzie ostatni dzień wojny” – powiedział wzruszony do łez dowódca kolumbijskiej partyzantki:
czytaj także
W rozmowie z World Policy Journal Gaviria mówi, z czym wiąże się ta umowa i jak ograniczyć przemoc, jednocześnie prowadząc wojnę przeciwko narkotykom.
Anamika Patel: Niektórzy twierdzą, że porozumienie pokojowe z FARC jest zbyt łagodne dla byłych bojówek – na przykład oferuje skrócenie wyroków bądź amnestię w zamian za zeznania. Czy uważa pan, że ta umowa gwarantuje obywatelom Kolumbii sprawiedliwość?
César Gaviria: To porozumienie jest zgodne ze statutem rzymskim, który postanowił, że ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości to zbrodnie międzynarodowe. Tak więc pewne zbrodnicze działania FARC zostaną ukarane, a zatem nie może być mowy o nadmiernej łagodności. Oczywiście lepiej by było, gdyby zajął się tym kolumbijski wymiar sprawiedliwości, ale FARC działały od 1962 r., a wojna domowa toczyła się od blisko sześćdziesięciu lat. I mogła trwać kolejne dwadzieścia, trzydzieści – ale Kolumbijczycy woleli znaleźć równowagę pomiędzy ukaraniem zbrodni a poszanowaniem statutu rzymskiego. Nie jest jednak jasne, w jaki sposób wymierzone zostaną kary – niekoniecznie będzie to oznaczało, że ktoś trafi do więzienia.
Czy sądzi pan, że Międzynarodowy Trybunał Karny będzie w tym uczestniczył? A jeśli tak, to co to będzie oznaczać dla procesu pokojowego?
Nie wiadomo. Porozumienie pokojowe popierają w pełni kraje europejskie i Rada Bezpieczeństwa ONZ. Sądzę, że uznały, iż nasz traktat jest zgodny ze statutem rzymskim. Nie można działać wbrew niemu, a jednocześnie cieszyć się pełnym poparciem wspólnoty międzynarodowej.
To rząd Kolumbii zaczął proces pokojowy, a nie instytucja międzynarodowa. Jakie są zalety i wady takiego rozwiązania?
Organizacje międzynarodowe mogą odegrać pewną rolę w społeczeństwach borykających się ze skutkami konfliktów, doprowadzając na przykład do rozbrojenia, ale to rząd danego kraju musi przeprowadzić proces pokojowy. Organizacje międzynarodowe mogą mediować i pomagać, ale nie zastąpią rządu. W tym przypadku do porozumienia musiało dojść pomiędzy komisją rządową a bojówkami. Wspólnota międzynarodowa wsparła ten proces na różne sposoby, pomogła też Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Czy porozumienie pokojowe z FARC może sprawić, że do Kolumbii wejdą teraz inne bojówki?
Oczywiście istnieje takie ryzyko. Jednak nowe grupy nie będą tym samym co FARC. Większość bojówek to po prostu samoorganizujące się grupy ludzi, brakuje im dyscypliny, nie mają tradycji. FARC były dobrze zorganizowane, miały mnóstwo władzy i naprawdę zdestabilizowały Kolumbię. To nie są zwykli przemytnicy narkotyków, działają na dużą skalę i są silni; zmobilizowali wystarczająco dużo ludzi, aby stworzyć armię. Nie można ich porównywać do grup przemytniczych.
czytaj także
Za swojej prezydentury zlikwidował pan kartele z Medellin i z Cali. W jaki sposób rząd może rozbijać takie grupy, nie ryzykując eskalacji przemocy wymierzonej w ludność cywilną?
Wobec grup przemytniczych działa się inaczej niż wobec bojówek. Przemytnicy uznają wymiar sprawiedliwości i jego procedury, a to oznacza, że zgodzą się na pewne warunki, takie jak konieczność pójścia do więzienia. W przypadku bojówek ten proces wygląda zupełnie inaczej – trzeba mieć na uwadze konwencję genewską i prawa człowieka. Wspólnota międzynarodowa oba te procesy widzi na różne sposoby. Prawo humanitarne dopuszcza ideę politycznej przemocy w obrębie kraju, co jest zupełnie innym zagadnieniem niż przemyt narkotyków. Możemy mieć jednak do czynienia z podwójnym problemem: ludźmi, którzy należą do organizacji dopuszczającej przemoc, a jednocześnie, aby móc prowadzić walkę, utrzymują się z przemytu narkotyków. Ale to nie to samo. Przemytnik narkotyków nie jest partyzantem.
Jakiego strategie według pana najskuteczniej ograniczają obecność narkotyków i przemoc związaną z wojną przeciwko nim?
Kolumbia znacząco ograniczyła przemoc związaną z narkotykami na swoim terytorium. Myślę, że dalsza poprawa sytuacji nastąpi wraz z demobilizacją FARC i być może demobilizacją innych bojówek. Zwłaszcza obszary wiejskie będą spokojniejsze. To nie oznacza jednak, że rozwiązana zostanie kwestia przemytu narkotyków. Problem polega na tym, że kolumbijski rząd nie jest w stanie powstrzymać przemytu na własną rękę – w samych Stanach Zjednoczonych popyt na narkotyki jest wystarczający, żeby utrzymać interes narkotykowy przy życiu.
Czy sądzi pan, że proces pokojowy z FARC zmobilizuje inne kolumbijskie bojówki do działania?
Poza FARC w Kolumbii działa tylko jedna taka grupa i jest ona mniejsza. Jest szansa na to, że ona także przyłączy się do porozumienia pokojowego, ale nadal nie jest to pewne. Obecnie obowiązuje zawieszenie broni i rząd jest pewien, że uda się to porozumienie przeforsować.
FARC ostatnio objawiły się jako nowa parta polityczna. Czy uważa pan, że zagrzeją miejsce na kolumbijskiej scenie politycznej? Jakim problemom będą musieli stawić czoła?
W przeszłości mieliśmy doświadczenia z bojówkami, które zostały włączone do systemu politycznego. Jednym z przykładów pomyślnej integracji jest M19, które miało wielkie poparcie wśród Kolumbijczyków. Nie wiemy, jak potoczą się losy FARC, ale na pewno będą miały poparcie – zwłaszcza w rejonach, w których przewodziły ludziom przez wiele dziesięcioleci.
czytaj także
**
Pełen tekst ukazał się na stronie Worldpolicy.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów-Antkowiak.