Kraj

Zadowoleni i wysportowani

Oczekiwałoby się od reprezentantów władzy, aby oceny podejrzanych nie dokonywali na podstawie ich wyglądu. Jak widać takie oczekiwania wydają się na wyrost w naszym kraju.

W „Przeglądzie konińskim” alarmujący w tonie artykuł pt: „Wręczają młodzieży ulotki sklepu z dopalaczami”. Czym tak bardzo oburzony jest autor? Otóż na forach użytkowników tzw. dopalaczy piszą oni: o energii, euforii, lepszej integracji z otoczeniem, „poziomie śmiechowym”, zadowolenia, czy przeniesieniu do zakręconej, odjechanej „krainy czarów”. Co takiego przerażającego w tych – wydawałoby się pozytywnych – stanach? Autor niestety nie wyjaśnia. Możemy jedynie się domyślać, że lepiej jest czuć się zmęczonym, przygnębionym, pozbawionym kontaktu z otoczeniem; mówić o poziomie niezadowolenia i całe życie spędzać w monotonnej, żałosnej „krainie mroku”. Dowiadujemy się też od pani z MONARU, że co prawda na razie nie mają pacjentów uzależnionych od dopalaczy: ale spodziewamy się ich w niedalekiej przyszłości. Na podstawie jakich biznes planów? – chciałoby się spytać. Ale być może to czarnowidztwo jest po prostu zawodową chorobą pracowników MONARU.

Pod znakiem subiektywizmu i pisania raczej o oczekiwaniach, niż faktach zredagowany został również artykuł w „Głosie Wielkopolskim”, opisujący historię zatrzymania mężczyzny posiadającego 600 gramów amfetaminy. Tym razem do głosu dochodzi policja: Nie wyglądał na dilera, ani uzależnionego od narkotyków – przyznaje funkcjonariusz – Jest wysportowany, trenuje sztuki walki, ale musieliśmy to sprawdzić. Oczekiwałoby się od reprezentantów władzy, aby oceny podejrzanych nie dokonywali na podstawie ich wyglądu. Jak widać takie oczekiwania wydają się na wyrost w naszym kraju, skoro nie mają ich nawet dziennikarze spisujący tego rodzaju wyznania.

Bardzo subiektywny i daleki od faktografii jest także tekst z „Głosu koszalińskiego”. Już zdjęcie, którym został on ozdobiony, daje do myślenia. Widzimy na nim chłopca w czarnym worku, w jakie owijane są trupy. Na chłopaku leży napis „ofiara dopalaczy”. A przecież nie zostały w Polsce opisane zgony z powodu zażycia, czy przedawkowania substancji sprzedawanych w sklepach z tzw. dopalaczami. Autorzy sugerują również, że jednym z najpopularniejszych narkotyków jest w Polsce pewien syrop na kaszel. Tylko że syrop ten od dobrych trzech lat sprzedawany jest wyłącznie na receptę, co każe zapytać o aktualność posiadanej przez dziennikarzy wiedzy. Tekst opowiada o ojcu, który postanowił wytoczyć prywatną wojnę dopalaczom po tym, jak jego syn zasłabł po zażyciu „nawozu do kwiatów”. Ojciec żali się, że pewnie nigdy by się nie dowiedział, że syn robi takie rzeczy, gdyby nie trafił on do szpitala. Znamienny wydaje się pomysł na wytoczenie prywatnej wojny, przy braku myśli, że może należałoby częściej rozmawiać z własnym dzieckiem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij