Ilustracja na okładce lutowego miesięcznika „Znak” przedstawia oblicza ludzi w narkotycznym transie. Biorąc go do ręki, spodziewać się można najgorszego – kolejnych opowieści, że narkotyki są złe. Dobór tekstów jednak miło zaskakuje.
Racjonalność i fakty oparte na dowodach naukowych są nudne. Jedynka gazety prowokująca emocjonalnym szantażem narkotykowym zapewni wzrost słupków sprzedażowych w górę. Ilustracja na okładce lutowego miesięcznika „Znak” przedstawia oblicza ludzi w narkotycznym transie. Biorąc go do ręki, spodziewać się można najgorszego – kolejnych opowieści, że narkotyki są złe. Dobór tekstów jednak miło zaskakuje. Redakcja bardzo rzetelnie podeszła do tematu.
Dopiero od około dekady coraz częściej i swobodniej rozmawiamy o narkotykach. Kiedyś scalały społeczności, służyły oddawaniu się religijnym uniesieniom. Były dostępne wąskiemu gronu duchowej elity, otwierały drogę rytualnym inicjacjom. Dziś ich użycie jest masowe bez względu na status społeczny i wiek – od robotnika po menedżera, od nastolatka po osoby w bardzo zaawansowanym wieku.
W tekstach zawartych w numerze „Narkotyki: protezy duszy” nie znajdziemy łatwych generalizacji, często obecnych w debacie o używaniu narkotyków słów takich jak: „każdy”, „wszyscy”, „nikt”, „nigdy”, „zawsze”. To nieprawda, że substancje te oswoiliśmy i dobrze sobie z nimi radzimy. Szkody społeczne nimi wywołane są ogromne, choć być może nieuświadomione z powodu panującego status quo. Chyba najgroźniejszą sytuacją, jaką można sobie wyobrazić odnośnie zachowań społecznych wobec narkotyków jest utrwalanie błędnych przekonań i stereotypów, zachowywanie owego status quo. Brak rzeczowej, opartej na faktach dyskusji, o czym wspominają autorzy tekstów w lutowym „Znaku” przyczynia się do powstawania realnych szkód. Bartłomiej Dobraczyński, psycholog z Instytutu Psychologii UJ w fascynującym artykule „Mięso bogów” o podłożach kulturowych związanych z używaniem narkotyków pisze, że pod tym słowem kryje się cała grupa złożonych, wielowymiarowych zjawisk.
Na 40 stronach autorzy zawarli bardzo rzetelną analizę zjawiska narkotyków pod kątem prawnym, filozoficznym, medyczno-społecznym. Czytelnik znajdzie odpowiedź, czym jest uzależnienie i jaka jest jego natura, dlaczego dzisiejsza masowa kultura sprzyja braniu narkotyków, a wręcz stwarza popyt na nie, „bo nie produkuje się narkotyków dla filozofów, teologów czy artystów, lecz dla szarych i beznadziejnie tą szarością znudzonych mas”. Profesor Vetulani wyjaśnia z medycznego punktu widzenia, dlaczego sięgamy po narkotyki i jak na nas oddziaływają, a prof. Krzysztof Krajewski, Kierownik Katedry Kryminologii UJ, opowiada o charakterze przestępstw narkotykowych, poczynając od tych w celu zdobycia substancji, a kończąc na zorganizowanej przestępczości. Zaznacza przy tym bardzo ważną kwestię, że substancje farmakologiczne jako takie nie są przyczyną przestępstw, a raczej wszystko jest uzależnione od czynników sytuacyjnych i wewnętrznych cech użytkownika.
Z tekstów przenika świadomość, że rozwiązania na gruncie prawnym dotyczące dekryminalizacji czy ewentualnej legalizacji określonych substancji powinny być wolne od nieprzemyślanych i pochopnych decyzji. I chyba mało która płaszczyzna prawa powinna być rozważana z taką ostrożnością. Wciąż nie oswoiliśmy się z obecnością narkotyków i reakcje są typowe dla zjawisk, których nie znamy – lęk, strach, a w końcu represja i agresja. To błędne koło, które w samym Meksyku pochłonęło już ponad 40 tys. ofiar. Autorzy zdają sobie sprawę, że prawo należy zmienić. Jednocześnie szkoda, że nie otrzymaliśmy więcej pozytywnych przykładów na to, jak organizować obieg substancji psychoaktywnych w państwie, że nie przybliżono doświadczeń Portugalii i Czech. Tam dekryminalizacja nie doprowadziła do plagi uzależnionych na ulicach.
Lutowy numer „Znaku” to rzetelny przewodnik po różnych aspektach polityki narkotykowej. Miejmy nadzieję, że takie racjonalne ujęcie tematu narkotyków będzie pojawiać się coraz częściej w różnych polskich mediach.