Kraj

Łona: Chcę rozmawiać z ludźmi

Krytyka Polityczna to jedno z niewielu miejsc, w którym młodzi ludzie, którzy nie chcą robić kariery politycznej przejawiają aktywność społeczną.

Igor Strapko, Krytyka Polityczna: Jesteś chyba najbardziej konsekwentnym publicystą na polskiej scenie rapowej, do tego z niezwykle wyczulonym uchem na piękno języka polskiego, powiedziałbym: Słonimski tej sceny!

Łona: No, miło mi, choć myślę, że trochę mnie przeceniasz. Ale tak, to jest ten kierunek.

Skąd się bierze w Tobie ewidentny pociąg do twórczej zabawy, której tworzywem i przedmiotem jest język?

Pewnie z tego, na czym się wychowałem. A wychowałem się na Młynarskim i na Przyborze, to wielcy tekściarze, nie tylko operujący wspaniałym językiem, ale przede wszystkim obdarzeni doskonałym słuchem. Zatem w sprawie słuchania języka, w którym się mówi, i wyłapywania smaczków, to tej dwójce zawdzięczam sporo.

Jest w Twoich tekstach dużo refleksyjności dotyczącej bieżących spraw Polski i świata, bywają one zaangażowane społecznie, czy wręcz wprost politycznie. Nie nawijasz o tym, o czym zwykle się nawija. Większość raperów nie rymuje o polityce, raczej o dystansowaniu się od polityki.

Odpowiem ci jak każdy raper: moje teksty wynikają z mojego życia i fakt, że nie mieszkam w blokowisku i pochodzę z dobrego domu – co jest zasługą moich rodziców, zwłaszcza mamy – sprawił, że interesuję się dosyć żywo tym, co się dzieje na scenie politycznej. Oczywiście, podzielam powszechne zniechęcenie do klasy politycznej, graniczące z pogardą do polityków. Nie zmienia to faktu, że nie potrafię wyleczyć się z zainteresowania sprawami, no, powiedzmy, publicznymi. Koniec końców one nas dotyczą bezpośrednio. Byłoby, łagodnie mówiąc, nieroztropne nie interesować się tym, co się dzieje w życiu politycznym i naturalna jest pokusa, żeby mówić na ten temat co jakiś czas. Staram się tego jednak wystrzegać i unikać zabierania głosu w doraźnych sprawach. Nie mam wybujałych ambicji, żeby moja twórczość mnie przeżyła, ale też nie chcę pisać felietonów.

Jednak zdarza Ci się.

Zdarza mi się, istotnie; czasami sytuacja mnie do tego sprowokuje.

„Kiedy wszyscy wokół Ciebie równiuteńko idą, przyjacielu, ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość. I kiedy bronisz prawdy, mając ją za jedynie prawdziwą – bądź uprzejmy mieć wątpliwość”. Mocna lekcja krytycznego oglądu rzeczywistości. Myślisz, że Twoi fani dobrze ją odrabiają?

Nie mam pokusy, żeby zmieniać ludzi, mam raczej ambicję, żeby z nimi rozmawiać. Chciałbym, żeby to był dialog. Jeżeli pojawi się choćby cień refleksji, jestem w stu procentach szczęśliwy. Widzę to na koncertach, widzę to w mądrych spojrzeniach, często pełnych wątpliwości właśnie. Myślę, że młodzi ludzie są dużo bardziej – jak to się teraz ładnie mówi – ogarnięci, niż wydaje się starszemu pokoleniu.

Niedawno gościliśmy w Kaliszu Jana Smoleńskiego, autora Odczarowania, zbioru rozmów, m.in. z Tobą, o narkotykach. Jak skomentujesz zmianę w prawie antynarkotykowym, która niedawno przeszła przez sejm?

Na marginesie; kiedy mówimy o młodych ludziach, to spójrzmy na środowisko Krytyki Politycznej. Nawet ktoś nieukształtowany lewicowo powinien docenić, że to jest teraz jedno z niewielu miejsc, w którym młodzi ludzie, którzy nie chcą robić kariery politycznej w złym tego słowa znaczeniu, przejawiają aktywność społeczną. To jest świetne środowisko, bardzo mi się to podoba.

Chyba nie czytasz „Uważam Rze”…

Istotnie, nieledwie to przejrzałem.

Polecam. Zwłaszcza po ciężkim dniu, kiedy nic już ze zmęczenia nie można zrozumieć z mądrych książek, wtedy przed zaśnięciem warto poczytać „Uważam Rze”. Wjeżdża się wtedy w sen na niezłej fazie…

Mnie przy Rozmowach niedokończonych zdarza się tak wjeżdżać w sen, robię to czasami dla rozrywki. A jeśli chodzi o zmianę w ustawie antynarkotykowej, to jest to zaledwie mały krok w dobrą stronę. Najlepszym i najprostszym rozwiązaniem byłby powrót do starego stanu prawnego, sprzed dekady, czyli odstąpienie od karania za posiadanie małych ilości narkotyków. Fakt, że system prawny jest ukształtowany tak, by karać za posiadanie narkotyków, jest po prostu niezdrowy, i to zarówno dla użytkowników narkotyków jak i dla samego prawa. Trudno o, za przeproszeniem, ratio legis, o uzasadnienie dla takiego prawa, trudno rzetelnie wskazać dobro, które jest zagrożone posiadaniem narkotyków. W założeniach surowe prawo miało służyć walce z dilerami, podjęto jednak drogę na skróty, a w prawie taka droga się zawsze źle kończy. Podoba mi się więc, że zmiany idą w tę stronę, ale chciałbym więcej, chciałbym powrotu do starego stanu prawnego. On nie był w najmniejszym stopniu szkodliwy. Co gorsza, gdy Beata Kempa surowymi słowy łaje ministra sprawiedliwości, zarzucając mu uczestnictwo w mafii itd., to nie wierzę że ona to mówi poważnie. To jest cynizm najczystszej wody. Niech wreszcie polityce przestaną żerować na strachu i niewiedzy, my zaś przestańmy wreszcie bać się narkotyków i przestańmy karać młodych ludzi, bo to donikąd nie prowadzi. Fakt, że człowiek ma wyrok za dwa gramy już jest dla niego dramatem, natomiast to, że ten sam młody człowiek, który miał przy sobie jakąś ilość narkotyków, złapany po raz kolejny, trafia do więzienia, jest po prostu zbrodnią.

Czy ty jesteś prawdziwym raperem?

Ze wszech miar.

Masz w sobie tak dużo dystansu do siebie samego że takie pytanie wręcz się narzuca. Twoje płyty pełne są dowcipu, autoironii, żartu, którego przedmiotem jest w dużej mierze kultura czy wręcz etos hip-hopowy. Jak ktoś, kto jest związany ze sceną rapową, nie ma poczucia humoru, to może się poczuć urażony tym, co wyprawiasz.

Na szczęście jest tak, co z zewnątrz patrząc może się wydawać dziwnie, że to jest dosyć szerokie środowisko. Wyrosłem w kulturze rapowej, mam rapowe par excellence wykształcenie i cały czas jestem raperem. To nie jest tak, że moje eksperymenty, wycieczki, czy kpienie z siebie samego jest jakimś wyjściem z tej kultury, skądże. Wbrew wszystkiemu jestem ortodoksyjnym rapistą.

Czy nie zauważasz czegoś takiego – a jeśli zauważasz, to czy cię to niepokoi –że mamy ostatnimi czasy do czynienia z miękkim zwrotem na prawo, jeśli chodzi o scenę hip-hopową w Polsce? Można to wyraźnie zauważyć, gdy np. Eldo manifestuje swoją sympatię dla Młodzieży Wszechpolskiej czy Frondy, lub gdy idzie w Marszu Niepodległości z nacjonalistami, w jakiś sposób uwiarygadniając ich wśród swoich fanów.

Myślę, że Leszek znalazł się tam bardziej w związku z Powstaniem Warszawskim, niż z miłością do Młodzieży Wszechpolskiej. To jest naprawdę mądry facet i nie budowałbym opinii na jego temat po tym marszu czy raczej po jego towarzyszach w tym marszu. A jeżeli nawet część sceny kieruje się w prawo, to trudno; jak mówiłem, jesteśmy szerokim środowiskiem i osobiście mam może naiwną nadzieję, że to, co dzieje się w Polsce, ten potworny rozłam między Polakami i to, że wojny polityczne przenoszą się do polskich domów i do polskich stołów, nie będzie miało wpływu na scenę rapową. Mam wielu kolegów po fachu, którzy mają zupełnie inny od mojego światopogląd i naprawdę nie przeszkadza nam to dobrze się rozumieć i przede wszystkim dobrze się bawić.

Wywiad ukazał się na kalisz.naszemiasto.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij