Kraj

Dyrdymały

Gdy ktoś częstuje substancjami psychoaktywnymi, trzeba mówić znajomym nie, bo branie grozi utratą rozmaitych rzeczy: od przytomności, przez pieniądze po znajomych, którzy nam proponowali.

Narkotyki to temat kontrowersyjny i jego podniesienie wywołuje różne reakcje. Reakcja na dziś: śmiech. Uśmiałem się serdecznie, gdy przeczytałem w prasie lokalnej o najeździe Czechów na polskie apteki. Dlaczego? Wieszczony eksodus kwiatu polskiej młodzieży po suszone kwiatostany konopi do naszych południowych sąsiadów się póki co nie spełnił. Rzekoma liberalizacja przepisów (a faktycznie ich doprecyzowanie – w Czechach posiadanie małych ilości narkotyków na własny użytek nigdy nie było zagrożone karą więzienia) nie doprowadziła do rozćpania naszych studentów i licealistów. Mamy jednak do czynienia z inna sytuacją – Czesi przyjeżdżają do Polski, żeby kupić bez recepty leki z pseudoefedryną, działającą podobnie do amfetaminy. W imię walki z narkotykami zdelegalizujemy tabletki na katar?

[źródło: „Nowa Trybuna Opolska”, 18.02.2010, „Z popularnych leków robią narkotyki”]

Napadem śmiechu zareagowałem również na inny artykuł. W sumie był to śmiech przez łzy. Studenckie pismo „Semestr” postanowiło na przykładzie historii dwóch braci przestrzec młodych ludzi przed braniem substancji psychoaktywnych. Bliźniacy Piotr i Paweł są na pierwszym roku studiów. Jeden jest ekologiem i dba o siebie, czasami tylko napije się wina, drugi pali skręty. Oczywiście miłe złego początki, bo palący trawę Paweł dostaje pochwały za twórcze myślenie, a Piotr tylko ciężko pracuje. Na piątym roku sytuacja wygląda inaczej – Paweł zawalił studia i zaczął się staczać. Co się stało z Piotrem? Pracuje, dobrze się uczy. Ekologiem już przestał być, wiadomo, z radykalizmu trzeba wyrosnąć, za to został yuppie, ma dobrą pracę, auto i mieszkanie w apartamentowcu. A, no i nadal pije sporadycznie wino. Widać mądrość ludowa, mówiąca, że„narkotyki” są czymś diametralnie różnym od alkoholu, dobrze się trzyma. Mam nadzieję,że polskie szkoły wyższe uodparniają swych studentów na takie brednie.

W „Semestrze” możemy przeczytać o powodach, dla których warto powiedzieć „nie”, gdy ktoś częstuje substancjami psychoaktywnymi. Trzeba mówić znajomym nie, bo branie grozi utratą rozmaitych rzeczy: od przytomności, przez pieniądze po znajomych, którzy nam proponowali. Z tym tekstem mam problem. Śmiać się, czy płakać?

[źródło: „Semestr”, luty 2010, „Nie i koniec”]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij