Świat

Koka to nie kokaina, czyli historia pewnej pomyłki

Produkty z liści koki mogłyby być szansą dla rozwoju biednej Boliwii, jednak na razie ich produkcja jest zakazana. Na szczęście pojawiła się szansa, by szkodliwy zapis w konwencji ONZ usunąć.

1. Ludność rdzenna ma prawo praktykować i ożywiać swoje tradycje i zwyczaje, włącznie z prawem do zachowania, ochrony i rozwoju przeszłych, obecnych i przyszłych przejawów ich kultur, takich jak tereny archeologiczne i historyczne, przedmioty, projekty, ceremonie, technologie, sztuki plastyczne i widowiskowe oraz literatura.

2. Państwa powinny zadośćuczynić poprzez stworzenie skutecznych mechanizmów, takich jak restytucja opracowana wspólnie z ludnością rdzenną, z poszanowaniem dla ich własności kulturowej, intelektualnej, religijnej i duchowej, odebranej im bez ich dobrowolnego, wcześniejszego pozwolenia lub poprzez naruszenie ich praw, tradycji i zwyczajów.

Deklaracja Organizacji Narodów Zjednoczonych o Prawach Ludności Rdzennej z 2007, art. 11

W 1961 roku pod pretekstem wojny z narkotykami ONZ zakazało żucia liści koki, latynoamerykańskiego zwyczaju liczącego sobie setki, jeśli nie tysiące lat. Liczono, że doprowadzi to do zmniejszenia powierzchni upraw rośliny i w efekcie do zmniejszenia podaży kokainy. 40 lat po wprowadzeniu zakazu wiemy, że nadzieje były płonne: uprawy koki są większe niż kiedykolwiek w historii i kontrolowane niemal w całości przez narkokartele, a plantatorzy – biedni chłopi z Andów – stają się ofiarami w walce między przestępcami a siłami rządowymi.

Historyczne nieporozumienie

Acullico to praktykowany od wieków zwyczaj żucia liści koki przez rdzenną ludność regionu Andów. Zwinięty w kulkę liść umieszcza się między policzkiem a szczęką. Koka pomaga w walce ze zmęczeniem, głodem czy pragnieniem, ułatwia mieszkańcom Boliwii i Peru przezwyciężać chorobę wysokościową. Te właściwości koki znane były już siedem tys. lat temu.

Picie napojów z liści koki i żucie świeżych liści jest religijnym zwyczajem rdzennej ludności zamieszkującej obszar Andów, który datowany jest na setki lat przed erą Inków (XV w.). W epoce Inków państwo kontrolowało produkcję i dystrybucję koki, używanej w rytuałach oraz jako środek pobudzający, z którego korzystali górnicy.

Kokę się uprawia – głównie w Boliwii, Peru i Kolumbii – i żuje się do dziś. A jednak w świetle Jednolitej Konwencji ONZ o Środkach Odurzających z 1961 należy ona do substancji zakazanych (na równi m.in. z heroiną, choć już nie makiem, z którego heroinę się wytwarza). Koka znalazła się na liście nielegalnych substancji odurzających po wizycie wysłanników ONZ w Boliwii i Peru w 1949. W jej wyniku opracowano raport dotyczący właściwości rośliny oraz zwyczajów ludności obu krajów, zawierający rekomendacje, jak wykorzenić tę indiańską praktykę. Choć sam raport stwierdza, że żucie koki nie nosi znamion uzależnienia, a jedynie zwyczaju, to autorzy sugerują, że koka jest odpowiedzialna za biedę i zacofanie rdzennej ludności. W późniejszym czasie raport został ostro skrytykowany za braki metodologiczne i treści o konotacjach rasistowskich.

Powszechnym przesądem dotyczącym koki jest utożsamianie jej z kokainą. Kokainę rzeczywiście wytwarza się z liści koki, wymaga to jednak bardzo dużych ilości roślinnego surowca (zawartość alkaloidów kokainy w koce waha się pomiędzy 0,5 i 1,0 procent). Po raz pierwszy kokaina została wyizolowana z koki dopiero w 1860 i była używana przez kraje Zachodu do produkcji leków i napojów do początku XX wieku.

Czy można uniknąć nieporozumień i nie mylić koki z kokainą? Washington Office on Latin America oraz Transnational Institute, think-tanki prowadzące projekt Drug Law Reform in Latin America sugerują, że wystarczyłoby napisać w Konwencji, że chodzi o „koncentrat z liści koki”, który używany jest do produkcji szkodliwej dla zdrowia kokainy.

W marcu 2009 pierwszy indiański prezydent Boliwii Evo Morales wystosował list do Sekretarza Generalnego ONZ Ban-Ki Moon’a. Morales wezwał do usunięcia artykułu 49. Jednolitej Konwencji, który obliguje państwa do wytępienia zwyczaju żucia koki w ciągu 25 lat od wejścia w życie Konwencji. Pozostałe strony Konwencji mają 18 miesięcy na zgłoszenie sprzeciwu wobec boliwijskiej propozycji. Termin upływa 31 stycznia 2011.

19 stycznia sprzeciw zgłosiły Stany Zjednoczone. Nie jest to zaskakujące w kontekście toczonej przez nie od lat „wojny z narkotykami” i polityką „zero tolerancji”. Jednym z głównych narzędzi walki z narkotykami w Ameryce Łacińskiej USA uczyniły masowe niszczenie nielegalnych upraw. W założeniu zniszczenie substancji bazowej – koki – spowoduje zmniejszenie produkcji kokainy. Tak się jednak nie dzieje. Ilość kokainy na rynku amerykańskim pozostaje na mniej więcej stałym poziomie od ponad 20 lat, cena narkotyku na czarnym rynku również się praktycznie nie zmienia, produkcja tanieje – sprzedawana kokaina jest coraz czystsza. Co więcej, taktyka niszczenia pól przynosi ogromne szkody społeczne ludności latynoamerykańskiej – w trakcie nalotów niszczone są również pola legalnych roślin uprawnych. Nielegalna uprawa koki jest sposobem na przeżycie najbiedniejszej części ludności, która w związku z nalotami wojsk niszczących uprawy jest zmuszana do częstych zmian miejsca zamieszkania. Producenci narkotyków wiedzą, że część ich upraw zostanie zniszczona, zwiększają więc powierzchnie swoich upraw. Sami plantatorzy zyskują niewiele – za otrzymywane pieniądze są w stanie przeżyć na podstawowym poziomie.

Szansa na rozwój

Evo Morales, nie tylko prezydent, ale i lider ruchu hodowców koki, jest znanym propagatorem produktów z koki (mydeł, herbat czy cukierków). W zeszłym tygodniu miała miejsce premiera napoju na bazie wyciągu z koki – Coca Brynco. To część prowadzonej przez rząd boliwijski kampanii nawołującej do poparcia inicjatywy dla zmiany zapisów Konwencji. W obliczu nawoływań USA do sprzeciwu wobec propozycji Moralesa, minister spraw zagranicznych Boliwii David Choquehuanca przybył z wizytą do Europy. Stanowisko Unii Europejskiej nie jest jeszcze znane, we wtorek kraje członkowskie mają się zebrać, by wspólnie określić, po czyjej stronie staną.

Czy rządowi boliwijskiemu chodzi tylko o obronę tradycji? Nie.

Przemysłowa produkcja produktów na bazie koki ma szansę stać się motorem rozwoju boliwijskiej gospodarki, zapewniając miejsca pracy plantatorom do tej pory skazanym na przychody z czarnego rynku. Jeśli propozycja zmiany Konwencji weszłaby w życie, produkty na bazie koki mogłyby trafiać na rynek międzynarodowy. Morales podkreśla, że stanowisko jego państwa wobec kokainy nie zmieni się, a Boliwia dokładać będzie wszelkich starań w celu kontroli produkcji koki.

Poza wszystkim, zakaz żucia koki przez rdzenną ludność Ameryki Południowej jest sprzeczny z Deklaracją Organizacji Narodów Zjednoczonych o Prawach Ludności Rdzennej z 2007 – artykułami numer 11, 24 i 31. Wpisanie do Konwencji z 1961 zakazu żucia liści koki można ostatecznie uznać za pomyłkę z tragicznymi skutkami. Dzisiaj strony Jednolitej Konwencji mają szansę naprawić swój błąd, aby – jak argumentował w liście do Sekretarza Generalnego ONZ Evo Morales – Jednolita Konwencja o Środkach Odurzających z 1961 zajmowała się kwestiami nadużyć substancji odurzających, a nie zwyczajami społeczno-kulturowymi, które nie stanowią zagrożenia dla ludzkiego zdrowia.

Więcej:

17 sprzeciwów wobec propozycji Boliwii

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij