Fotorelacje

Postpolityczny spektakl pod Teatrem Powszechnym

Skwer przed Teatrem Powszechnym zamienił się w rozgrzaną słońcem patelnię ze skwierczącym postpolitycznym frutti di mare.

27 i 28 maja pod Teatrem Powszechnym w Warszawie odbyła się pikieta faszyzujących środowisk narodowych i katolickich fundamentalistów przeciwko wystawianemu w tych dniach spektaklowi Klątwa chorwackiego reżysera i dramatopisarza Olivera Frljicia. W obronie teatru manifestowały środowiska zrzeszone pod szyldami Obywateli RP, Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego oraz anarchiści i sympatycy teatru.

Łysak: Oświadczenie ws. spektaklu „Klątwa” i planowanych zgromadzeń publicznych

Relacja Pawła Pieniążka i Jakuba Szafrańskiego

Prawdziwą sceną dla sztuki Klątwa wystawianej w Teatrze Powszechnym jest plac przed jego budynkiem. Teoretycznie jest to doskonała sytuacja dla fotoreportera, któremu wydarzenie podane jest jak na talerzu, ale w praktyce skwer na te dwa weekendowe dni zamienił się w rozgrzaną słońcem patelnię ze skwierczącym postpolitycznym frutti di mare: kazania, modlitwy na kolanach, groźby, pieśni bardów, beznamiętnie idiotyczne przemowy, dziwaczne stroje i emblematy, do tego bicie po twarzy, szantażowanie nagrywaniem video, świece dymne, a w końcu atak kwasem masłowym. Antyfaszystowskie apele Obywateli RP spływały po spoconych plecach kordonu prewencji. Było nam bardzo trudno znaleźć ujęcia, które odpowiadałyby jakiejś sensownej, nie popadającej w cynizm narracji.

Liczne i agresywne hasła nacjonalistów skierowane były przeciw sympatykom teatru, ale też przeciwko oficjalnym władzom Kościoła katolickiego, partii rządzącej i Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego zwyczajnie lżono dedykując mu piosenkę Zespołu Reprezentacyjnego ze słowami „Nie poradzisz nic bracie mój, gdy na tronie siedzi chuj” zamieniając słowo „chuj” na „prezes”. Nie słyszałem, żeby Kodziarze kiedykolwiek pozwalali sobie na coś takiego.

Założeniem narodowców było oblężenie teatru, co z zasady jest sytuacją niebezpieczną i agresywną. Obywatele RP zarejestrowali swoje zgromadzenie tak, żeby uniemożliwić zablokowanie wejścia do budynku. Obie manifestacje dostały pozwolenie na zajęcie pasów ruchu i miały się podzielić przestrzenią. Przedstawiciele nacjonalistów bardzo sprawnie egzekwowali swoje prawo do demonstracji, jednocześnie posługując się bojówkarzami ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, żeby zawłaszczyć teren kontrmanifestacji.

Policja (bez wyposażenia, którego nie miała zapewne po to, żeby nie było im za gorąco, równie dobrze mogli przyjść w trampkach i krótkich spodenkach) wykazała się skandaliczną biernością, strachem i uległością wobec narodowców zaciskając pierścień wokoło Obywateli RP i spychając ich na barierki.

Drugiego dnia było jeszcze gorzej. Pikieta obrońców teatru została zmuszona przez nacjonalistów i policję do przejścia pod wjazd na parking i tam ściśnięta w sposób maksymalnie ograniczający przestrzeń.

Nacjonaliści dostali wolną rękę do operowania na całym terenie skrzyżowania Zielenieckiej i Zamoyskiego, co wykorzystywali w drobnych, ale licznych atakach na osoby, które uznawali za stronników teatru. Kilkunastu prowodyrów i zadymiarzy można było bardzo łatwo zidentyfikować, ale policja olała to zupełnie, a funkcjonariusze Zespołu Antykonfliktowego najpierw stali w cieniu topoli, później gdzieś poszli, a w niedzielę nie pojawili się na miejscu wcale. Wystarczyło podejść do wyrostków (17-18 letnich) z Młodzieży Wszechpolskiej, wylegitymować ich, uświadomić potencjalne konsekwencje, dać poczuć, że są obserwowani. Nic takiego się nie wydarzyło. Efektem były napaści i groźby w stosunku do przechodniów i dziennikarzy.

Gdyby niewielkim wysiłkiem i podstawową sprawnością policja zapewniła równoprawność obu manifestacji, zgromadzenie narodowców byłoby tylko kuriozalnym i żałosnym cyrkiem pokazującym marginalność tego środowiska. Tymczasem pozwolono im się wzmocnić, pokazać i zachęcić do podobnych akcji w przyszłości. Teatr i sprzymierzeni z nim organizatorzy pikiety mają wszelkie podstawy, żeby złożyć skargę na nieudolność policji w tych dniach.

Wideorelacja Pawła Pieniążka

FOTORELACJA JAKUBA SZAFRAŃSKIEGO

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Szafrański
Jakub Szafrański
Fotograf i publicysta Krytyki Politycznej
Pochodzi z Lublina, gdzie tworzył Klub Krytyki Politycznej. Publicysta i fotograf. W 2010-2012 pracował w dziale dystrybucji Wydawnictwa KP. Współtworzył stronę internetową. Akademicki mistrz polski w kick-boxingu 2009, a także instruktor samoobrony. Pracował we Włoszech, Holandii i Anglii. Laureat Stypendium pamięci Konrada Pustoły.
Zamknij