Od palenia teczek do demaskowania agentów – niektóre fragmenty „Czterech” to gotowe scenariusze.
Tytułowi „czterej” to Bartłomiej Sienkiewicz, Piotr Niemczyk, Wojciech Brochwicz i Konstanty Miodowicz. U progu III RP niespełna trzydziestolatkowie, zaangażowani w latach 80. w działalność opozycyjną idealiści, którzy za sprawą Krzysztofa Kozłowskiego, pierwszego solidarnościowego ministra spraw wewnętrznych, stali się architektami powstającego w 1990 roku Urzędu Ochrony Państwa, instytucji, która zastąpiła PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa. W książce Grzegorza Chlasty – będącej misternie zbudowanym wywiadem-rzeką, w którym wypowiedzi poszczególnych bohaterów przeplatają się ze sobą, tworząc pasjonujący i skomplikowany obraz rodzącej się wówczas wolnej Polski – głos mają trzej spośród nich. Zmarły 23 sierpnia 2013 roku Konstanty Miodowicz, z powodu ciężkiej choroby, nie miał szansy wziąć udziału w tym projekcie, chociaż jego nazwisko pojawia się na okładce, a także, wielokrotnie, we wspomnieniach pozostałej trójki.
Mamy w tej książce przegląd wielu głośnych wydarzeń z lat 90. Palenia teczek, które malowniczo przedstawił Władysław Pasikowski w Psach (o których także sporo się tutaj mówi), historię zdemaskowania byłego oficera MSW, zwerbowanego przez rosyjski wywiad, dzieje osławionej instrukcji 0015, wydanej przez Piotra Niemczyka (którą Jarosław Kaczyński interpretował jako otwarte drzwi dla inwigilacji opozycyjnych polityków), historię agenta „Olina”, a także szczegółowy opis działań Antoniego Macierewicza, ministra spraw wewnętrznych w latach 1991-1992 oraz jego współpracownika Piotra Naimskiego, którzy, zdaniem rozmówców Chlasty, realizowali raczej specyficznie pojmowaną antykomunistyczną krucjatę, aniżeli prowadzili racjonalną politykę.
W trakcie lektury – naprawdę wartkiej i wciągającej, podkreślmy – nieustannie powraca jednak pytanie: czym właściwie ta książka jest? Dokumentem historycznym? Opowieścią z pierwszej ręki, która odsłania czytelnikowi złożony i nieopowiedziany do tej pory świat polskich służb specjalnych po 89′ roku? Prawdziwą historią Urzędu Ochrony Państwa?
Nic z tych rzeczy, jak sądzę. Od samego początku mamy przecież świadomość, że obcujemy z osobistą wizją, z osobistymi wspomnieniami. W relacjach Sienkiewicza, Brochwicza i Niemczyka aż iskrzy od anegdot, emocjonalnych nasyceń, nie zawsze wyważonych i bezstronnych sądów. I chociaż legendarna ciekawość i wnikliwość Chlasty działają niezawodnie, chociaż wyłapuje on rozmaite nieścisłości i konfrontuje swoich bohaterów z rozmaitymi aspektami ich własnych historii, którymi czasem naprawdę ich zaskakuje – wiemy, że mamy przed sobą przede wszystkim fascynującą opowieść, nie zaś detalicznie opracowany naukowo historyczny przekaz.
W gruncie rzeczy Czterech czyta się jak klasyczną szpiegowską powieść. Są tutaj wszystkie doskonale znane miłośnikom gatunku elementy. Niektóre fragmenty – jak choćby opowieść o werbowaniu Wojciecha Brochwicza przez agentów obcego wywiadu – to wręcz gotowe filmowe scenariusze, prawdziwe perły.
Skrupulatne wyłuskanie tych pereł i ułożenie z nich arcyciekawej mozaiki to ogromna zasługa Grzegorza Chlasty.
Nawet jeżeli wszystkie pomieszczone w Czterech opowieści są tylko operacyjną grą wytrawnych szpiegów. Tego się jednak tak łatwo nie dowiemy. I na tym właśnie polega – albo polegać powinna – dobra literatura szpiegowska. Czyż nie?
Grzegorz Chlasta „Czterech. Brochwicz, Miodowicz, Niemczyk, Sienkiewicz”, Czarna Owca, Warszawa 2014