Czytaj dalej

Leksykolożka, couchsurferka i korposuka, czyli „Słownik nazw żeńskich polszczyzny”

Fot. Gavin Golden, cc, flickr.com

Słownik ten dowodzi niezbicie i naukowo, że żeńskie formy rzeczowników, w tym nazwy zawodów, to nie wynalazek feministek przełomu tysiącleci, ale polska tradycja językowa.

Słownik to lektura ciężka nie tylko w przenośni. Ten, który zabrałam na wycieczkę tanimi liniami, zajął połowę limitu dla bagażu podręcznego – waży koło kilograma, liczy sobie 684 strony oraz ponad 2100 haseł. Wiem, że czytywanie słowników nie jest zbyt popularnym hobby, ale ja, badaczka gender, czytelniczka ekstremalna i osoba kolekcjonująca nie tylko słowniki, ale i encyklopedie, ów ciężki tom przeczytałam z przyjemnością i chętnie się podzielę wnioskami z tej lektury.

W Słowniku nazw żeńskich polszczyzny, opracowanym przez cztery badaczki: Katarzynę Hołojdę, Patrycję Krysiak, Agnieszkę Małochę-Krupę oraz Martę Śleziak, znajdziecie użyte przeze mnie słowa badaczka i czytelniczka, jednak już nie osobę. Zawiera on bowiem rzeczowniki, które stanowią wyłącznie nazwy kobiet – a więc osoba już w nim nie zmieściła. Choć ciężki w sensie fizycznym, słownik jest lekki w obsłudze – nie tylko ja, nie językoznawczyni przecież, czytałam go z łatwością. Przetestowałam go też na gronie znajomych niezajmujących się w ogóle nauką – i każdy i każda natychmiast znajdowali i znajdowały w nim coś dla siebie.

Słownik zawiera nazwy już wcześniej przez językoznawców odnotowane, jak wspomniana badaczka, i takie, które w żadnym ze słowników polszczyzny się dotąd nie znalazły, jak leksykolożka czy socjopatka. Są tam słowa zupełnie nowe, jak couchsurferka, i terminy, które już wyszły z użycia, jak krawczyni, niegdyś współwystępująca z krawcową. Nie znajdziecie wulgaryzmów, ale znalazło się miejsce dla słów obelżywie nazywających kobiety, jak pinda czy korposuka.

Słownik ten dowodzi niezbicie i naukowo, że żeńskie formy rzeczowników, w tym nazwy zawodów, to nie wynalazek feministek przełomu tysiącleci, ale polska tradycja językowa. Obok katalogu współcześnie używanych form zawiera przegląd nazw stosowanych dawniej, o których zdążyłyśmy zapomnieć. Autorki przypominają, jak w roku 1901 z oburzeniem komentowano używanie męskich form dla określenia kobiecych stopni naukowych, takich jak doktor. Mimo pierwotnej tendencji do używania żeńskich form jako nazw zawodów wykonywanych przez kobiety, mimo powojennego wysypu określeń nowych ról i zajęć, od traktorzystek czy agronomek po murarki, gdzieś nam umknęły te wszystkie historie (herstorie?) i cofnęłyśmy się w użytkowaniu feminatywów (czyli nazw żeńskich) o ponad stulecie. Męska forma rzeczownika stała się symbolem statusu zawodowego kobiet, podobnie jak zapożyczony od mężczyzn żakiet, dzięki któremu wdzierały się niegdyś do sfery publicznej. Wiele kobiet do dziś wybiera formę dyrektor czy nauczyciel jako dodającą prestiżu. Obecnie mamy do czynienia ze sporem między zwolenniczkami i zwolennikami używania męskich form poseł czy minister w odniesieniu do parlamentarzystek – i form żeńskich, jak posłanka czy ministra. No i pozostają jeszcze formy pośrednie, jak pani minister czy pani prezydent, oraz nierzeczownikowe sposoby podkreślenia płci, np. prezydent udała się z wizytą. Mniej emocji wzbudzają określenia bibliotekarki czy przedszkolanki, pewnie dlatego, że zawody te w Polsce wykonują wciąż prawie wyłącznie kobiety.

Nasz feministyczny alfabet

czytaj także

Współczesne naciski na rzecz używania żeńskich form rzeczowników kojarzą się oczywiście z feminizmem i ruchami równościowymi, język ma bowiem znaczenie, a nawet stwarza rzeczywistość. Nazywanie samej siebie socjolożką, a koleżanki uczonymi ma moc performatywną. Z perspektywy badaczek polszczyzny propagowanie żeńskich nazw – łącznie z wydaniem tego słownika – to odblokowywanie we współczesnym użyciu tych wypartych elementów naszego języka. Obok terminów zapomnianych słownik zwiera też słowa nowsze, efekt prób wypełniania istniejących luk semantycznych w – jak piszą autorki –  „konstytucyjnie równouprawnionej, choć językowo nadal niesymetrycznej rzeczywistości zawodowej, społecznej i publicznej kobiet”.

Jak powstał słownik i skąd się wzięła jego zawartość? Z analizy wybranych (wymienionych na końcu pracy) publikacji książkowych, czasopism oraz źródeł internetowych – forów czy portali. Każdemu z haseł towarzyszy cytat bądź cytaty, ułożone chronologicznie, od najnowszych po najstarsze, ilustrujące użycie danego określenia w kontekście, z podaniem źródła. Wśród około dwustu źródeł książkowych znalazły się zarówno naukowe prace feministyczne, ze Słownikiem teorii feminizmu Maggie Humm i Feminizmem Kazimierza Ślęczki włącznie, jak i opracowania dotyczące żeńskich zakonów, powieści Sylwii Chutnik i Marii Nurowskiej, dzieła Marii Konopnickiej, Władysława Reymonta czy Adama Mickiewicza.

Równościowy język to jednak nie tylko żeńskie końcówki rzeczowników. Drugiemu Kongresowi Kobiet, który odbył się w Warszawie w 2010 roku, towarzyszyła sieć działań lokalnych. W Łodzi były to warsztaty językowe pod hasłem „Dodaj do języka”. Pracowaliśmy i pracowałyśmy tam nad czasownikami. Pozornie bezpłciowe, w czasie przeszłym stają się nacechowane: ona mówi poszłam, on zaś poszedłem. W liczbie mnogiej, tak jak w przypadku rzeczowników, męska forma – poszliśmy – uchodzi za ogólną, nie jest jednak bynajmniej włączająca. Dlatego w ramach warsztatu pracowaliśmy i pracowałyśmy nad formami czasu przeszłego ujmującymi aspekt żeński i męski. A może pracowaliłyśmy? Albo pracowali/łyśmy? Którą z tych form wolicie? Bez ukośnika – tak jak w poprzednim zdaniu – wyglądają moim zdaniem lepiej, choć oczywiście na pierwszy rzut oka mogą się wydać dziwne. Formy z ukośnikiem coraz częściej stosują jednak media społecznościowe, więc pewnie się już do nich przyzwyczaiłyście i przyzwyczailiście.

***

Słownik nazw żeńskich polszczyzny, red. Katarzyna Hołojda, Patrycja Krysiak, Agnieszka Małocha-Krupa oraz Marta Śleziak, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2015.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Izabela Desperak
Izabela Desperak
Socjolożka, feministka
Socjolożka, feministka i nauczycielka akademicka. Wykłada w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Redaktorka książki "Homofobia, mizoginia i ciemnogród?", autorka książki "Płeć zmiany".
Zamknij