Czytaj dalej

Dramat to był kiedyś, dziś mamy horror

Postscriptum do recenzji książki „Przez morze”.

Truizmem będzie stwierdzenie, że o wielkości książki w żaden sposób nie świadczy liczba stron, na jakich mieści się treść, a to, jaką siłę ta treść ze sobą niesie. Stosując tę miarę, Przez morze. Z Syryjczykami do Europy jest książką bez wątpienia pokaźną. Choć wydaje mi się, że skażoną pewnym niemożliwym do uniknięcia niedostatkiem – zmieniającym się kontekstem, w jakim takie książki funkcjonują. „Takie”, czyli dotyczące zjawisk niemal płynnych, w jakimś stopniu uniwersalnych wprawdzie, ale jednocześnie zmieniających się z dnia na dzień. To, co opisuje Wolfgang Bauer w Przez morze, jest dziś od nas odleglejsze, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.

Rzeczy się starzeją. Niewiele jest dla nas spraw równie oczywistych. Niektóre jednak starzeją się szybciej, niż jesteśmy w stanie zarejestrować – mimo że na pierwszy rzut oka wydają się być zupełnie aktualne. To jednak, co było prawdą jeszcze niedawno, dziś może być dużym niedopowiedzeniem.

W recenzji Przez morze Agnieszka Wiśniewska zaczyna tekst cytatem z książki. Uczynię podobnie, ale celując gdzie indziej – zacznę cytatem z Agnieszki: „Choć reportaż Wolfganga Bauera ukazał się w Berlinie w roku 2014, więc wiele danych wykorzystanych w książce pochodzi sprzed 2–3 lat, książka wcale się nie zestarzała – bohaterowie Bauera może są dziś gdzie indziej niż w momencie, kiedy o nich opowiadał, ale na ich miejsce pojawiły się tysiące innych.” Wszystko prawda – tak jak prawdą w sensie faktograficznym jest reportaż Bauera. A jednak – nie do końca.

W ciągu dwóch lat zmieniło się tak naprawdę wszystko.

Bauer wydaje swoją książkę w oryginale w drugiej połowie 2014 roku. Znając cykl wydawniczy – spisywanie doświadczeń, korekty, poprawki, składy, druk, założyć trzeba, że opisywane przez niego wydarzenia są o co najmniej kilka miesięcy wcześniejsze. W Polsce książka ukazuje się w lutym 2016 roku. Dwa lata później. Niby niewiele, a jednak ukazuje się u nas w innej epoce, co sprawia, że należy ją traktować zgoła inaczej.

Te dwa lata różnicy to lata stopniowego nasilania się „kryzysu migracyjnego” w Europie. To lata radykalizacji nastrojów w Europie. To wreszcie, w ostatnich miesiącach, czas kiedy przeżywaliśmy krwawe zamachy terrorystyczne w Paryżu i Brukseli. Wszystko to nie pozostaje bez wpływu na sytuację uchodźców próbujących się przedostać do Europy właśnie dziś.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że historia opisana przez Bauera, dziś wydarzyć by się już nie mogła. Ledwie dwa lata później, w Europie coraz bardziej jawnie ksenofobicznej, a miejscami otwarcie rasistowskiej, w Europie gdzie za samo bycie „Arabem” można stać się obiektem niezbyt przyjemnych uwag, a panika przed zamachem terrorystycznym sięgnęła zenitu, jest zwyczajnie dużo gorzej. Coraz trudniej przychodzi mi wyobrażanie sobie sytuacji, w której konduktor w pociągu spotykając imigranta za kilka euro przymyka oko, taksówkarz za kilka euro ryzykuje nielegalne wwiezienie go za kolejną granicę, a policjanci wprawdzie zawracają, ale dobrodusznie naginają procedury w taki sposób, aby nie pogrzebać szans na przedostanie się uciekinierów do wymarzonej Szwecji czy Niemiec.

Dziś każdy potencjalny Ahmed bądź Hassan najpewniej zostałby „wydany” znacznie wcześniej, a jego podróż zakończyłaby się daleko przez krajem docelowym – w najlepszym razie w obozie dla uchodźców. Ryzyko fiaska podróży „przez morze” rośnie każdego dnia. Wiedzą o tym przemytnicy i nie mam złudzeń, że wykorzystują tę wiedzę do granic możliwości.

Uchodźcy eksplorują więc coraz to ryzykowniejsze szlaki, coraz więcej granic jest bowiem szczelnie zamkniętych. Kiedy zmniejsza się liczba potencjalnych dróg – trzeba imać się innych sposobów. Pojawiają się więc pomysły podróży w kontenerach czy chłodniach.

W związku z tym każda osoba, której udaje się obecnie dostać do Europy, najpewniej płaci za tę możliwość kilkukrotnie więcej. Rosną też szeregi tych, którym się nie udało, tych którym po drugiej czy trzeciej próbie zabrakło środków na kolejne. Rośnie frustracja. I rosną też przychody przemytników.

Jeżeli wydarzenia sprzed dwóch lat nazywamy – tak jak Bauer czy Agnieszka Wiśniewska – dramatem, to dziś trzeba je nazwać ostrym horrorem. A punkt kulminacyjny przed nami.

„Morze Śródziemne – kolebka Europy – jest dziś miejscem, gdzie Europa najbardziej zawiodła” –pisze Bauer, a Agnieszka robi z tego oś swojego tekstu. Opisywane przez Bauera „dziś” nie jest momentem, kiedy Europa zawiodła najbardziej. Europa najbardziej zawiedzie jutro.

Nie zmieniło się tylko miejsce – Morze Śródziemne.

***

Wolfgang Bauer, Przez morze. Z Syryjczykami do Europy, przeł. Elżbieta Kalinowska, Czarne 2016

Czytaj także:
Agnieszka Wiśniewska: Przez morze do lepszego świata

 

 **Dziennik Opinii nr 100/2016 (1250)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij