Portal czytelniczy Goodreads badał, na ile wybory polityczne przekładają się na wybory czytelnicze Amerykanów. Co dzieli, a co łączy wyborców Romneya i Obamy?
Czy pasja czytania może być punktem programu wyborczego kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych? Portal czytelniczy Goodreads pokazuje, że zawartość biblioteki na pewno nie jest bez znaczenia, jeśli chodzi o polityczne preferencje.
Mający około 11 milionów członków Goodreads działa na zasadzie portalu społecznościowego, którego użytkownicy umieszczają na swoich profilach listy czytanych książek, recenzje, tworzą też rankingi oraz grupy dyskusyjne. Teraz, gdy Amerykanie żyją kolejnymi wyborami, administratorzy portalu wpadli na pomysł zbadania, na ile poglądy polityczne użytkowników przekładają się na ich wybory czytelnicze. Przeprowadzili sondę przedwyborczą, a następnie sprawdzili, po jakie książki uczestnicy sięgali najczęściej.
Okazało się, że zarówno wyborcy Baracka Obamy, jak i Mitta Romneya czytają podobną ilość książek rocznie (26), przy czym ci pierwsi okazują się surowszymi krytykami. Nie jest zbyt zaskakujące, że wśród Demokratów dużą popularnością cieszy się Wolność Jonathana Franzena, w końcu pozycję tę rekomendował sam prezydent. Republikanie wolą z kolei biografię Johna Adamsa, drugiego prezydenta USA, autorstwa historyka Davida McCullougha. Zwolennicy Obamy dwukrotnie częściej sięgali po opisującą warunki życia nisko opłacanych pracowników, reporterską Za grosze. Pracować i (nie) przeżyć Barbary Ehrenreich, natomiast zwolennicy Romneya czterokrotnie częściej wybierali bestseller literatury religijnej Niebo istnieje… Naprawdę! (opowieść o chłopcu, który przeżywa śmierć kliniczną i relacjonuje swoje obserwacje z zaświatów) oraz Atlas zbuntowany Ayn Rand z 1957 r. opisującą antypaństwowy bunt przedsiębiorców. Co ciekawe, obie strony łączy za to równie duże zainteresowanie tematyką kryzysu ekonomicznego w postaci Wielkiego szorta Michaela Lewisa.
Czy możliwe, że lektury Polaków podobnie odzwierciedlają sympatie polityczne? Czyi wyborcy najczęściej sięgają zatem do literatury skandynawskiej, kto wraca do polskiego międzywojnia a kto ucieka do fantastyki? Czy wyborcy Platformy częściej czytają obyczajowe powieści o nowym życiu w domu nad jeziorem, a zwolennicy PiS-u – utwierdzającą w poczuciu własnej słuszności literaturę historyczną? Łączy nas Pan Tadeusz czy raczej Millenium? Czekamy na wasze głosy!