Czytaj dalej

Bożek: Rak to paradoks

Skoro książka Johnsona nie jest ani literaturą motywacyjną dla chorych, ani brykiem dla ciekawych, to czym właściwie jest?

Rak to paradoks. Niby rak, a przecież nazwa wzięła się od greckiego słowa karkinos, czyli krab. Niby domena medycyny i biologii, ale też przerażający potwór, który zżera organizm od środka. Zresztą jeden ze znanych nam nowotworów ma nawet odpowiednią nazwę. Potworniak to guz, który jest bezładną mieszaniną różnorodnych tkanek – może zawierać ślady mięśni, skóry, zębów i kości. U pewnej Japonki torbiel jajnika wyglądała jak jednookie niemowlę. Inne paradoksy doczekały się nawet swoich osobnych nazw.

 

Sir Richard Peto, epidemiolog z Uniwersytetu Oksfordzkiego, zastanawiał się, czemu rak u wielorybów jest rzadszy niż u myszy. Przecież te pierwsze żyją dłużej, więc teoretyczne szanse, że coś w ich organizmie pójdzie nie tak, powinny być większe niż u gryzoni, które żyją szybko i umierają młodo. Rozwiązanie tej zagadki było dość proste. Im większy jest organizm, tym wolniejsze u niego bicie serca. W trakcie życia serce słonia i myszy uderzy tyle samo razy, z tym że mysz wyczerpie swój limit o wiele prędzej. Szybsze bicie serca to także żwawszy metabolizm, a co za tym idzie – więcej raka. Ale to proste wyjaśnienie zawodzi w przypadku skowronków. Choć ich serce bije ponad tysiąc razy na minutę, nowotwory są u nich rzadkie.

 

Kolejny paradoks: choć z roku na rok stan naszej wiedzy o nowotworach się powiększa, nadzieja na to, że uda się wygrać „wojnę z rakiem” – tę bojową retorykę zapoczątkował Richard Nixon – są coraz mniejsze. Rak to nie jedna, ale tysiące chorób, z których każda wymaga osobnej terapii. Drogiej, wyczerpującej i nie zawsze skutecznej.

 

I ostatni, najsmutniejszy. Nie tylko palenie powoduje raka, dłuższe życie też. W końcu jedyną pewną przyczyną tej choroby jest entropia, naturalna tendencja do zmiany porządku w chaos i awarię. A rak to awaria w podziale i śmierci komórek. Genetyk Robert Weinberg policzył kiedyś, że w naszych organizmach co sekundę dochodzi do podziału czterech milinów komórek. Za każdym razem coś może pójść nie tak, jak powinno. Gdybyśmy wszyscy żyli odpowiednio długo, każdy z nas wreszcie zachorowałby na raka.

 

Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Obawiam się, że jedno życie nie wystarczy. Tej choroby nie da się w pełni zrozumieć ani opowiedzieć. Co nie oznacza, że niektórzy nie próbują. Doskonałym przykładem jest „biografia” raka autorstwa amerykańskiego onkologa Siddharthy Mukherjeego, monumentalny Cesarz wszystkich chorób. Jednak nawet tak zdolni autorzy muszą w końcu ulec entropii. Na szczęście można też opowiadać inaczej, skromniej. Tak jak George Johnson, dziennikarz „The New York Timesa” i autor The Cancer Chronicles.

 

Johnson to doskonały dziennikarz naukowy, ale też dość nieoczywisty autor książki o nowotworach. Dlaczego? Bo jego domeną jest astronomia i fizyka, wcześniejsze książki poświęcił m.in. komputerom kwantowym i kosmologii. Skąd więc zmiana zainteresowań? To banalna i smutna historia. U jego żony, Nancy, wykryto rzadki nowotwór.

 

The Cancer Chronicles nie jest jednak typowym dziennikiem osoby chorej na raka, entuzjastycznymi zapiskami cancer survivora – na szczęście nie jest to też historia ze smutnym finałem. Choć nie brakuje tu też opowieści z codzienności Nancy, wnikliwego opisu zabiegu czy bolesnej nudy chemoterapii. Johnson odsłania emocje i bezsilność w konfrontacji z lekarzami, którzy mają dobre intencje i umiarkowane zdolności komunikacyjne. „Komentarz: Guz ma strukturę brodawkowatą, co sugeruje… Reszty zdania nie ma. Kronikarzami twojego losu są małpy z maszynami do pisania. Ale na pewno dołączą rachunek”.

 

Nie jest to też typowa książka o medycynie i historii nauki, choć autor podróżuje w czasie wprawnie jak Michael J. Fox. Książka zaczyna się w małym amerykańskim mieście, Dinosaur. Tam w muzeum historii naturalnej znajduje się prehistoryczny eksponat, kość dinozaura z nowotworową naroślą. Bo choć często sądzimy, że rak jest fenomenem współczesnym, towarzyszy on życiu od zawsze. Występował wśród dinozaurów, a nawet roślin. Występuje też u ludzi. Co nie oznacza, że to, jak żyjemy, nie ma na niego wpływu. Tylko że związek między różnymi czynnikami środowiskowymi – a w epidemiologii oznacza to wszystko, co niedziedziczne – nie jest jednoznaczny.

 

I tak dość często okazuje się, że to co powszechnie uważa się za wysoce rakotwórcze – toksyny albo promieniowanie radioaktywne – niekoniecznie takie jest. W ogóle wiedza powszechna jest często zawodna. Palenie papierosów oczywiście powoduje raka płuc. Ale też nie jest tak, że każdy palacz jest skazany na śmierć, statystycznie umrze jeden z ośmiu. Sześćdziesięcioletni mężczyzna, który palił od piętnastego roku życia i ma zamiar rzucić papierosy, ma pięcioprocentową szansę na to, że w ciągu dziesięciu lat zachoruje na raka płuc. U siedemdziesięciolatka byłoby to 14 procent.

 

Wbrew pozorom nie ma też diety, która uchroniłaby nas przed rakiem. Popularny program żywieniowy „Pięć porcji dziennie”, który zaleca częste spożywanie warzyw i owoców, obiecuje zmniejszenie występowania nowotworów każdego rodzaju o 20 procent. Jednak wiemy to dzięki wyjątkowo niedokładnej metodologii badawczej. Naukowcy po prostu pytali respondentów o to, co jedli w ciągu ostatnich 20 i więcej lat. Sam nie pamiętam, co jadłem w zeszłym tygodniu. Tymczasem najnowsze badania pokazują, że jedzenie warzyw i owoców nie działa jak szczepionka na raka. „Najlepszym uzasadnieniem dla jedzenia szpinaku – pisze Johnson – jest to, że lekko zblanszowany i podsmażony na maśle z odrobiną czosnku smakuje tak dobrze”. Z drugiej strony nie jest też tak, że dieta nie ma żadnego znaczenia. Otyłość jest pewnym czynnikiem wysokiego ryzyka, podobnie brak ruchu.

 

Skoro książka Johnsona nie jest ani literaturą motywacyjną dla chorych, ani brykiem dla ciekawych, to czym właściwie jest? Te kroniki opowiadają o poszukiwaniu wiedzy i o entropii, która przeciwstawia się próbom skatalogowania i opisania świata. Jeśli to, co opowiada Johnson, może wydawać się nieco chaotyczne, to dlatego, że w rzeczywistości właśnie takie jest. Od uczenia się raka boli głowa. Gdy dziennikarz wybiera się na konferencję naukową, by dowiedzieć się o najnowszych osiągnięciach nauki, kończy się to u niego napadem paniki. Za wszelką cenę próbuje uniknąć naukowców, którzy marzyli, by opowiedzieć mu o swojej pracy i wytłumaczyć skomplikowane diagramy obrazujące tajemnicze związki. Gdy innym razem zagłębia się w statystki dotyczące występowania raka w zależności od różnych czynników środowiskowych, po kilku godzinach zaczyna marzyć o kieliszku wina. To, że nie boi się opowiedzieć o tych trudnościach i porażkach, jest jednak głębokie i uczciwe. Chaos króluje.

 

Na koniec historia z morałem. Gdy ostatnio jechałem ze znajomą z Warszawy do Łodzi, opowiedziałem jej o tej książce. „Nie rozumiem, jak możesz to czytać” – skomentowała. Sam myślę na odwrót. Jak można nie chcieć tego czytać?

 

George Johnson, The Cancer Chronicles. Unlocking Medicine’s Deepest Mystery, Knopf 2013

 

Czytaj także:

Jakub Bożek, Rak, czyli historia chaosu

 

Polecamy:

Łukasz Andrzejewski, Polityka nowotworowa. Pamiętnik praktyczno-teoretyczny (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2012). Ksiązka dostępna jako e-book.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Bożek
Jakub Bożek
Publicysta, redaktor w wydawnictwie Czarne
Publicysta, redaktor inicjujący w wydawnictwie Czarne, wcześniej (do sierpnia 2017) redaktor prowadzący w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Absolwent Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej i socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. Redagował serwis klimatyczny KP. Otrzymał drugą nagrodę w konkursie w Koalicji Klimatycznej „Media z klimatem!”. Współtworzył Klub Krytyki Politycznej w Łodzi.
Zamknij